czwartek, 12 grudnia 2013

19."Ratuj mnie. Dokończ przemianę!"



            Po tak traumatycznych informacjach, o których przed chwilą dowiedziałam się. Nie miałam absolutnie żadnej iskierki siły i ochoty, aby przebudzić się z tej śpiączki, w którą wpadłam. Nie czułam w ogóle nic od strony fizycznej, lecz od strony psychiczno – analitycznej owszem tak. Czułam pochłaniającą mnie wściekłość na to czym jestem. Nie potrafiłam siebie zaakceptować. Nie chciałam być tą istotą, którą uważałam za jakiegoś intruza w moim organizmie. Nawet nie umiałam siebie nazwać kimś, tylko czymś, bo przecież ja nie była człowiekiem, tylko bestią, która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Chociaż niby potrafiłam nad sobą zapanować to i tak, gdzieś głęboko w mojej podświadomości oraz duszy istniał mglisty cień niepewności do samej siebie. Nie ufałam sobie. Nie chciałam komuś zrobić nieświadomie krzywdy, ponieważ nie będę potrafiła zapanować nad tą bezduszną stroną mojej osobowości. Dlatego z całego serca chciałam się stać człowiekiem. Normalnym śmiertelnikiem, który nie będzie musiał obawiać się, że kogoś zabiję, aby sam musiał przeżyć. W tym momencie przypomniała mi się sytuacja, która nastąpiła w pierwszych chwilach mojego przybycia do Barcelony. Dotyczy to tego mężczyzny, na którym pożywiłam się. Miał on owszem złe intencje w stosunku do mnie i na początku mówiłam, że nie żałuje tego co zrobiłam, ale teraz w tym momencie uważam, iż popełniłam najgorszy i nie wybaczalny czyn, a mianowicie zabiłam dla własnej zachcianki. W tamtym momencie chciałam górować i tak było. Stałam się tą znienawidzoną osobą, która we mnie zamieszkała i która czasami mną zawładnie. Tym bardziej pragnę stać nieśmiertelnikiem. Nie będę musiała się obawiać, że poczuję chęć mordu oraz głód i będę musiała ponownie zabić. Dlatego przybyłam do Barcelony, do Debory Daron. Jest ona moją jedyną nadzieją na normalne i spokojne życie. Wreszcie rodzina Volturi i Vankuver dadzą mi spokój, bowiem utracę hybrydą naturę, naturę doskonałego mordercy jak to mówili członkowie tych rodzin.
- Nie martw się! Pomogę ci stać się człowiekiem, ale musisz najpierw oprzytomnieć, abym mogła z tobą porozmawiać o skutkach tej przemiany. – usłyszałam w myślach głos młodej czarownicy. – Otwórz oczy. Masz na tyle siły, że dasz radę. – posłuchałam jej. Chwiejnym ruchem powiek. Starłam się otworzyć delikatnie oczy. Nagle przed moimi oczami pojawił się nie wyraźny zarys młodej rudowłosej dziewczyny, która ślęczała nade mną. Siedziała ona na kolanach i jednocześnie opierała się na łakociami o malutki stoliczek, który stał obok sofy, na której to ja spoczywałam. Debora spojrzała się na mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Lustrowała mnie pod każdym kontem. Miałam wrażenie, że ocenia mój stan psychiczny, jakby grzebała ona w moich myślach. Wtedy zrozumiałam jej dar. Polegał on na tym, że owszem czytała w moich myślach, ale potrafiła jednocześnie wyszukiwać i wyciągać na wierzch najskrytsze myśli, które mogły się pojawić w głowie każdej osoby i co najdziwniejsze, a zarazem fascynujące umiała przedrzeć się przez moją tarczę mentalną, z którą inne istoty nadprzyrodzone miały problem. Była ona nad podziw i szczególnie uzdolnioną istotą. Nagle jej twarz rozpromieniała się, kiedy wreszcie ocknęłam się z tego mroku, który mną zawładnął.
- Witam wśród żywych. – zaćwierkała swym melodyjnym głosem. – Jak się czujesz?
- Bywało lepiej. – odpowiedziałam w momencie zmiany pozycji z leżącej na siedzącą. W czasie tej czynności odczułam wielki ból głowy, który był nie do zniesienia. Kiedy moja dłoń automatycznie powędrowała na skroni. Nie umknęło to uwadze mojej rozmówczyń, która natychmiast wstała i poddała mi jakiś gorący napój w szklanym kubku.
- Wypij to. Po tym powinno polepszyć ci się samopoczucie. – bez namysłu wzięłam gorącą ciecz do ust i wypiłam jednym łykiem. Jak szybko wypiłam tak szybko wyplułam zawartości kubka z powrotem do niego.
- Co to za paskudztwo? – zapytałam się z obrzydzeniem wskazując palcem na szklaną zastawę.
- Powiedzmy, że napój energetyzujący, który pomoże tobie dojść do siebie. Proszę wypij go. – w geście zachęcenia wskazała dłońmi na kubek, który trzymałam. Ze wstrętem spojrzałam na tą dziwną zieloną ciecz, aż zadałam pytanie siedzącej naprzeciw mnie dziewczynie:
- A chociaż możesz mi powiedzieć co to jest? Co to za napój energetyczny?
- Ale jesteś nie ufna, lecz to bardzo dobra cecha. Już ci mówię co to za napój. Jest to sok z egzotycznych owoców i magicznych ziół, przez które właśnie ten napój ma taki specyficzny smak i zapach. Ale uwierz mi. Nikt nie otruł się jeszcze nim, wręcz przeciwnie pomógł wielu osobom. – odrzekła z serdecznym uśmiechem. Spojrzałam się na nią i powiem szczerze, nie wiem co ta rudowłosa czarownica miała w sobie, ale jej zaufałam. Z powrotem wzięłam do ust szklany kubek i energicznym ruchem wlałam sobie do gardła całą jego zawartości. Moim pierwszym od ruchem było wyplucie go, lecz powstrzymałam się. Przez moje ciało przeszły dziwne dreszcze i wręcz przyjemny ogarniające mnie gorąco, które było tak przyjemne, że chciałam, aby pozostało na zawsze, ale nie było mi to dane, bowiem po chwili wszystko znikło, ale pozostawiło po sobie ogromną energię, chęć walki o swoje szczęście.
Automatycznie mój wzrok powędrował na twarz wiedźmy. Moja mina mówiła wszystko za siebie: Co się ze mną stało?
- Chciałaś być śmiertelną, więc jesteś. Na razie jeszcze w połowie, bo najważniejsza cześć jest jeszcze przed tobą, ale w tym momencie twój organizm zaczyna pierwszy etap przemiany z wampirzego na ludzki. – z wrażenia zamrugałam kilka razy powiekami.
- To do przemiany było tylko potrzebne napicie się tego obrzydliwego napoju?
- To jest pierwszy etap. – poprawiała mnie. – Natomiast drugi jest dość skomplikowany.
- W porządku. To wtedy na czym polega ten następny etap? – pytając się jej poprawiłam się energicznie na kanapie. Przez co poczułam dziwny ból w nadgarstkach. Spojrzałam się na nie i działa się z nimi coś dziwnego. Zrobiły się one sine, jakby moje dłonie obumierały. Nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos młodej czarownicy:
- Nie martw się. To uboczny efekt mojego napoju. Po ostatnim etapie przemiany wszystko wróci do normy. – powiedziała wskazując na moje dłonie. Odruchowo przetarłam obolałe miejsca.
- Jeżeli jest to uboczny efekt. To jest trochę bolesny. Mam nadzieję, że następny etap nie będzie taki nie przyjemny? – spojrzałam się na nią pytającą. Miałam nadzieję, że potwierdzi ona moje przypuszczenia, ale ogromnie myliłam się.
- Muszę ciebie rozczarować. Ostatni etap przemiany będzie najgorszy. Ból będzie nie do zniesienia. – spojrzała na mnie zielonooka, dodając po chwili namysłu: - Ale co się nie robi, dla bycia człowiekiem. Jeżeli chcesz nim być, musisz podjąć się próby. Nie ma nic bez ryzykowania. To jaka jest twoja decyzja. Kontynuujemy czy zakończymy? - przełknęłam ciężko ślinę i wzięłam głęboki oddech. Natomiast rudowłosa przyglądała mi się intensywnie i z pewnego rodzaju zaciekawieniem. Z drżącym głosem wypowiedziałam to krótkie słowo:
- Tak…
- Co tak? – odrzekła ze spokojnym głosem wiedźma. Co mnie bardzo zirytowało, jakby nie mogła się domyśleć.
- Tak. Kontynuujmy. – odpowiedziałam.
- Teraz to rozumie się taką odpowiedź. – byłam już ukresu wytrzymałości. Cały czas miałam wrażenie, że ta dziewczyna ze mnie kpi. Moje nerwy były już na wyczerpaniu.  
- Przepraszam. Jeżeli ciebie uraziłam swoim zachowaniem. – zatkało mnie. Przecież jasne, że ona u mnie czytać w myślach. Całkowicie o tym zapomniałam.
- Czy możemy wreszcie zacząć? Chcę już być śmiertelniczką. – odrzekłam.
- Dobrze. – po czym położyła swoje idealne dłonie na moich ramionach. Nagle poczułam dziwny przepływ energii przez moje ciało. Raz robiło mi się gorącą a raz zimno. Mój organizm zaczął szaleć. Nagle rudowłosa wiedźma zabrała głos:
- Połóż się. – uczyniłam tak jak mi poleciła. Oparłam swoją głowę wygodnie o szczyt czerwonej sofy. – Musisz wiedzieć o skutkach tej przemiany. – zaczęła tajemniczo Debora. – Za tę przysługę muszą oddać życie dwie potężne nadprzyrodzone istoty, które nadal żyją.
- Nie rozumiem. – odchrząknęłam nie wiedząc co się ze mną dzieje, ponieważ w moim organizmie rozpoczęła się jakaś nie określona dla mnie burza przemian fizjologicznych. Dodałam: - Wyrażaj się dokładniej.
Wiedźma wywróciła oczami do góry: - Musi umrzeć pierwotny wampir i pierwotny wilkołak, którzy jeszcze żyją w tym świecie. Dokładniej Aro Volturi i Elena Vankuver. Ostatni żyjący przedstawiciele czystej rasy obydwóch gatunków. Oni umrą, ty otrzymasz śmiertelność.
Teraz to totalnie byłam w kropce. Kiedyś chciałam śmierć tych osób, ale tak naprawdę przemawiała przeze mnie złość. Tak naprawdę nie chciałam ich śmierć.
- Muszę ci dopowiedzieć, że nie masz zbyt dużo czasu na zastanowienie się, ponieważ za 15 minut muszę ukończyć drugi etap przemiany, bowiem jeśli jego nie ukończę. – przełknęłam głośno ślinę - Umrzesz w okropnych męczarniach.                     
- Że co? – krzyknęłam. W moim głosie można było odczuć strach i rozpacz. Nie wiedziałam co mam uczynić. Przemówił przez mnie instynkt obronny. – Ratuj mnie. Dokończ przemianę! – wykrzyczałam jej w twarz….



Po świętach następny rozdział…

3 komentarze:

  1. Długo czekałam na nowy rozdział. Doczekałam się i nie zawiodłam się. Końcówka najlepsza - zwrot akcji. :D
    PS. Fajnie, że kontynuujesz bloga. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :)Podoba mi się baaaaardzo! ) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! !!!!!!!!PLIsssssssssssssssss:) Jestem zachwycona iż go bedziesz dalej kontynuowała:)
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    Ps. Zapraszam do mnie na bloga może ci się spodoba
    http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń