czwartek, 30 stycznia 2014

20. Wspomnienia.



Moje życie jest totalnym pasmem nieszczęść i katastrof. Wszyscy pragną tylko mojej krwi, bowiem jest ona doskonałą bronią dla każdej nadprzyrodzonej istoty. Mianowicie, nie tylko dzięki niej można wyleczyć każdą ranę, złamanie czy wskrzesić umarlaka do życia, lecz również potrafi przyswoić gen każdej nadludzkiej istoty. Na przykładzie kiedy zostałam ugryziona przez Retrona Vankuver, jego jad powinien mnie od razu zabić, ale u mnie był odwrotny efekt. Jego nić genowa została wydobyta z jadu i przyswojona przez mój organizm. Wszystko to zrozumiałam teraz kiedy siedziałam w samolocie, który leciał do Nowego Orleanu. Nie wiem dlaczego wybrałam to miasto, ale wiedziałam jedno musiałam uciec w takie miejsce gdzie liczba nadprzyrodzonych istot przekracza normę. Wręcz panicznie wierzyłam, że tylko w takim miejscu mogę odnaleźć prawdziwą siebie. Bo teraz, w tym momencie, w tym czasie, nie wiedziałam nic o sobie. Jedyną informacją jaką posiadałam było to, że stałam się wbrew własnej woli przedstawicielką nowego gatunku, którego w ogóle nie rozumiałam. Cały czas podczas tej cholernej przemiany w śmiertelniczkę wierzyłam, iż stanę się nią, że moje serce zacznie bić w normalnym ludzkim rytmie, że w moich żyłach życiodajna ciecz popłynie w rytmicznym tempie, że STANĘ SIĘ CZŁOWIEKIEM. Jednak ja znowu zostałam oszukana i wykorzystana. Wiedźma chciała mnie tylko wykorzystać, jak inni moi bliscy. Najpierw pozyskała mojej zaufanie, a potem z premedytacją zamieniła mnie w to czym obecnie jestem. Jednak najgorsze było przede mną. Nie zaponę tego to końca mojego wiecznego życia.

***

- Że co? – krzyknęłam. W moim głosie można było odczuć strach i rozpacz. Nie wiedziałam co mam uczynić. Przemówił przez mnie instynkt obronny. – Ratuj mnie. Dokończ przemianę! – wykrzyczałam jej w twarz i nagle przed moimi oczami pojawiła się ciemność.
Czułam tylko rozrywający ból w mojej klatce piersiowej, jakby ktoś próbowała wyrwać mi serce razem z mostkiem i płatami płucnymi. Chciałam rozpaczliwe krzyczeć, lecz nie mogłam jakby ktoś zakrywał ręką mojej usta. W tym momencie nie wiedziałam gdzie jestem, co się ze mną dzieję i nie panowałam nad swoimi emocjami. Pragnęłam zabić wszystkich, którzy mnie kiedykolwiek skrzywdzili. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim czole. Była ona strasznie zimna, jakby mnie dotykał trup. Z przerażeniem otworzyłam oczy, przed którymi stanął on. We własnej osobie. Aro Volturi. Jego zimne czerwono iskrzące oczy wyrażały tylko obojętność. Z przerażenia, aż podskoczyłam i w oka mgnieniu przyciągnęłam pod samą brodę kolana. Nienawidziłam go z całej duszy. Jednak po chwili skapnęłam się, że nie jest on sam ze mną w pomieszczeniu. Jest w nim jeszcze kilka osób. Czułam ich zapach. Już wtedy czegoś nie rozumiałam jak mogłam jeszcze mieć tak wyostrzony węch. Spojrzałam się na istoty, które stały za moim samozwańczym ojcem. I w tym momencie wszystko we mnie zagotowało się. Poczułam taki gniew jak nigdy w życiu. 

- Jak śmiecie mi pokazywać się na oczy?! – warknęłam w ich stronę. Oni nic się nie odezwali. Elena Vankuver nagle podeszła bliżej do mnie, spojrzała mi w oczy i szyderczo uśmiechnęła się mi w twarz. Ten gest był jej gwoździem do trumny. Nawet nie wiem kiedy rzuciłam się na nią. Wbiłam swoje kły w jej szyje, ona nawet nie drgnęła, aby się bronić. Poczułam jej krew w swoim przełyku była ona dla mnie jakby zakazanym owocem, którego nie można tknąć. Jednak ja posmakowałam tego owocu. Kiedy skończyłam się pożywiać nią. Rzuciłam jej bezwładne ciało na drewnianą posadzkę. Odbiła się od niej jak szmaciana lalka. Chciałam więcej. Pragnęłam krwi i zemsty, na tych którzy mnie najbardziej skrzywdzili. I teraz miałam taką okazję. Spojrzałam się na Aro z wyższością. Bez ostrzeżenia zaatakowałam go. Postąpiłam z nim tak samo jak z Panią Vankuver. Popatrzyłam w ich martwe oczy, w tym momencie czułam satysfakcję i dumę zabicia ich. Jednak mnie jedno zastanawiało dlaczego się nie bronili, tylko pozwolili się zarżnąć jak jagnięcia. 

***

W tym samym momencie usłyszałam w swoich myślach obcy dla mnie kobiecy głos:
- Ta cała sytuacja jest tylko snem. Jak również całe twoje dotychczasowe życie jest tylko iluzją. Nigdy nie istniał Aro Volturi, czy cała banda wampirzej rodziny królewskiej, jak również nigdy nie istnieli Cullenowie, czy rodzina Vankuver, czy sfora z La Push, czy Jacob Black. Wszystkie te postacie i inne które poznałaś i sytuacje jakie wydarzyły się i są z nimi powiązane… NIGDY SIĘ NIE WYDARZYŁY. TWOJE CAŁE ŻYCIE BYŁO I JEST KŁAMSTWEM. 

Te ostatnie słowa bardzo donośnie odbijały się w moich myślach. Jak słowa odbijające się w echu. Stałam jak zahipnotyzowana. Wreszcie ocknęłam się kiedy przed moimi oczami ukazała się młoda blond włosa kobieta, która uśmiechnęła się do mnie zachęcająca i ciepło, lecz ja nie umiałam przełknąć tej guli nie zrozumienia i nie wierzy. 

- Ja… – za jąkałam się – nic z tego nie rozumiem - wreszcie wykrztusiłam to z siebie. Byłam pod pewnym rodzajem szoku. Nie wiedziałam i nie chciałam wiedzieć jak to się stało. Jedną rzeczą jaką w tym momencie pragnęłam było, abym obudziła się z tego koszmaru i mogła wreszcie nacieszyć się upragnionym życiem. Zdałam sobie sprawę, że ja zaczęłam widzieć i słyszeć rzeczy, jakie w ogóle nie powinny się wydarzyć, lecz ja dokładnie wiedziałam co widzę i że ktoś do mnie mówi. Przymknęłam oczy. Nagle usłyszałam znowu ten głos:

- Wiem, że mi nie wierzysz. Wiem, że jesteś w szoku. Wiem, że pragniesz obudzić się z tego koszmaru. I dlatego ja tutaj jestem, aby ci pomóc. Chcę ciebie obudzić z tej iluzji. Pragnę ujawnić ci prawdziwy świat. – nie rozumiałam co mówi do mnie ta kobieta. Do cholery! W jakiej iluzji ja miałabym żyć? O czym w ogóle ona mówi? Kim do jasnej cholery ona jest? Dlaczego chce mi ona pomóc?

- Masz rację najpierw powinnam ci powiedzieć kim jestem i wytłumaczyć wszystko. Ale nie mamy na to teraz czasu. Za kilka minut obudzisz się i nie będzie kolejnej szansy na to, abyś mogła przejść na prawidłową stronę czasomierza. Twoja istota została bezmyślnie i specjalnie uwięziona w przestrzeń graniczącej z dwoma światami. Twoje życie było tylko iluzją. Oni nie chcieli, abyś narodziła się teraz. W ogóle nie chcieli dopuścić do twoich narodzin. Dlatego zamrozili ciebie. – mówiła ona w takim chaosie, że nic z tego nie mogłam zrozumieć.- Nazywam się Esther Mikaelson i jestem jedną z potężnych czarownic, która brała udział w uwięzieniu ciebie. – chciałam coś powiedzieć , lecz nie mogłam wydusić słowa. Mój głos odmówił mi posłuszeństwa. Cały czas tkwiłam w tej jak dla mnie nie dorzecznej rzeczywistości. 

- Za chwilę… - znowu odezwała się iluzja kobiety - … będzie po wszystkim. – nagle poczułam się dość dziwnie. Jakbym zapadła się pod ziemię. Czułam, że moje ciało zaczyna się kurczyć. Kurczyć!!! 

- Co się ze mną dzieję?! – krzyczałam w myślach. 

- Wracasz do rzeczywistości. Rodzisz się na nowo. Pamiętaj kiedy ukończysz dwudziesty wiek życia musisz wyjechać do Nowego Orleanu. Tam wszystkiego dowiesz się o prawdziwym świecie nadprzyrodzonych istot. Ale co najważniejsze odnajdziesz swoje przeznaczenie. Pamiętaj. To ty nazywasz siebie przeznaczeniem i ty kierujesz swoim losem. Nie zmarnuj tej szansy. Od tego momentu jesteś przedstawicielką nowej rasy. – nagle wszystko ucichło.

***

Czułam się cała mokra. Czułam jakbym lewitowała. Słyszałam bicie nie swojego serca. Dookoła mnie była ciemność. Było strasznie ciasno. Chciałam się przesunąć, ale niezbyt mi to dobrze wychodziło. Jednakże nagle przed moimi oczami pojawiło się delikatne światło. Bez zastanowienia podążyłam za nim. Po kilku sekundach znalazłam się w bardzo jasnym pomieszczeniu, w którym roiło się od ludzi ubranych na zielono. Mieli oni wszyscy zakryte usta i nosy, jakimś przepaskami. Wszyscy mi się przyglądali. Nagle jeden z nich odezwał się, który mnie akurat trzymał na rękach. Na rękach!!! Teraz spostrzegłam, że jakoś inaczej wyglądam. Czyżbym …

- Ma Pani śliczną córeczkę. – do rzeczywistości wróciłam jak bumerang. I zaczęłam sobie przypominać to wszystko co mi powiedziała iluzja blondynki. Doszłam do szokującego wniosku:

- Na nowo narodziłam się. 


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Bardzo was przepraszam za tak długą przerwę, ale ja naprawdę nie miała weny do pisania. Dlatego musiałam to opowiadanie przewrócić o 180 stopni. Tylko, że ten rozdział jest beznadziejny. Chyba nie mam już w sobie weny. Proszę was komentujcie. Ja muszę mieć jakiś motor do zachęty. 
I tak o to tym sposobem zakończyła się księga druga. 

2 komentarze:

  1. Ten rozdział jest świetny!!!!Czekałam na taki zwrot akcji. Pisz dalej masz wielki talent. Historia jest prze..bajeczna. Ciekawi mnie jakie imie wybrałaś . Czekam na kolejny rozdział i bohaterów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Jaki zwrot akcji. Robi się bardzo ciekawie.
    Czekam na kolejne rozdziały. :D

    OdpowiedzUsuń