czwartek, 23 lutego 2012

1. "Moje życie".

Moje 15 lat życia opiera się na zakazach i nakazach. Jestem zmuszana do rzeczy, których nie chciałam czynić. Odgrywałam zawsze rolę pionka w ich, zwłaszcza jego, nie kończącej się grze, którą byłam bardzo zmęczona. Moim największym i najcichszym marzeniem była wolność. Żeby te ich przeklęte twarze zniknęły z przed moich oczów. Chciałam normalnie żyć, jak zwykła nastolatka. Chcę poczuć co to jest miłość, przyjaźń, zaufanie i uczciwość. Bo jak na razie te wszystkie cechy są tylko dla mnie legendą. Normą w moim życiu jest zaś strach, zakłamanie i terror. Codziennie było słychać przeraźliwy krzyk ofiar Volutrii. Właśnie tak jak już domyślacie się mieszkam w pałacu Volturii w Volterze we Włoszech. Tak dokładnie w tym miejscu. Pewnie zadajecie sobie pytanie "Czy jestem jedną z nich?". Odpowiadam nie z własnej woli, bowiem taki już jest mój los. Nikt nie posiada daru wyboru ojca, chociaż żałuję, że łaskawy Bóg nie mógł mnie obdarzyć takim darem. Bowiem na pewno bym wybrała innego opiekuna. Nie będę was nadal trzymać w nie pewności i ukrywać kim jestem. Otóż jestem wampirem, lecz nie takim zwykłym, tylko córką pierworodnego i najstarszego wampira, który jest głową decydującą w Volturii. Domyślacie się kto, ale i tak wypowiem jego imię, to ARO. Jestem córką najpotężniejszego wampira i myślicie sobie czemu ja tak narzekam. Przecież powinnam się cieszyć, jestem można powiedzieć księżniczką, ale mnie takie życie nie kręci. Chciałam się czuć jak normalna nastolatka, bowiem w głębi duszy tak się czułam. Wyróżniałam się bardzo od reszty krwiopijców. Dlaczego? Bo w moich żyłach płynęła krew. Moje ciało było zbyt gorące jak na wampira czy nawet człowieka. Co bardzo mnie ciekawiło dlaczego ja coś takiego mam? Pytałam się ojca, ale ten zawsze mnie spławił. Jedynie w czym przypominałam wampira była moja uroda (blada cera, złociste oczy i nadprzyrodzona uroda twarzy) i odczucie głodu, które nie chciałam i nie zaspokajałam ludzką krwią. Wolałam krew zwierzęcą i dlatego Aro sprowadzał dla mnie specjalnie na kolację egzotyczne zwierzęta, żebym mogła się nimi posilić. Natomiast na śniadanie - dostawałam kubek kociej krwi, a na obiad - psiej krwi. Więc widzicie, że nie byłam specjalnie traktowana. 
          Tak pragnęłam wolność, aż tu kiedyś podczas jednego z moich codziennych spotkań z ojcem, rozpoczęła się rozmowa, która w przyszłości miała zmienić moje całe życie.

- Powiedz mi córko. Co ciebie trapi? - zapytał się ojciec.
- Nic. Wszystko jest ze mną w porządku. - mogłam mu kłamać, bowiem nie mógł wykorzystać swojego daru czytania z ręki na mnie. Posiadałam tarczę mentalną i fizyczną, czyli po prostu nikt nie mógł na mnie wykorzystywać swoich darów, jak i zranić.
- Na pewno - ciągnął dalej - Bo zauważyłem, że od pewnego czasu coraz bardziej się zamyślasz i odlatujesz w swoje marzenia - z troskliwą miną spojrzał na mnie. Wtedy zrozumiałam, że może czas się otworzyć, że może pozwoli mi na opuszczenie Volturii. Musiałam zaryzykować.
- Tak tato. Moje myśli są skierowane w stronę wolności... - patrzył na mnie w milczeniu swoimi czerwonymi tęczówkami. (Jak już wcześniej mówiłam ja mam oczy złociste - ponieważ piję krew zwierzęcą, a mój ojciec ma czerwone - bowiem jest najstarszym i najsilniejszym wampirem i dlatego, że piję ludzką krew.Ohyda!). Ja jednak ciągnęłam dalej.
- Moim marzeniem jest wolność poza granicami Volturii. Chcę odczuć wolność. Poczuć się jak normalna nastolatka. - mówiłam z pełną pasją. Nie zwracając na niego uwagi: - Chcę czegoś innego doświadczyć. To są moje marzenia ojcze. 
Aro przez dłuży czas milczał. Wiedziałam jedno, że on nigdy mi nie pozwoli opuścić Volturii. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale czemu nie spróbować. I tutaj w tej sprawie się myliłam.
- Hm... - odchrząknął - Nie zdawałem sobie sprawy, że takie są twoje marzenia. - i w tym momencie spojrzał w moją stronę.
- Tak ojcze. To są moje marzenia. Jednak wiem, że nie pozwolisz mi opuścić tego miejsca. - podparłam się zrezygnowanie łokciami o stół. W tym momencie on wstał i dotknął mojego ramienia. 
- Nie jest to powiedziane, że nie pozwolę...
- A co?! Pozwolisz?!- spytałam z szokiem i z iskierką nadziei. 
- Odpowiedz otrzymasz jutro... - i wyszedł zostawiając mnie samą. W mojej głowie pojawiła się mała ironia: " Jutro. Dopiero jutro. Tak długo mam czekać. Ach!" Stanęłam na równe nogi z miną obrażonej dziewczynki, ale i tak w moim sercu narodził się promyk nadziei.
Jak każdej nocy przed spaniem (bo też nie było podobne do wampira) siedziałam w swojej celi, przy swoim biurku i patrzyłam przez małe zakratowane okno na księżycowy krajobraz. Niebo pod osłoną mroku, światło księżyca i te piękne małe żaróweczki, które przyczepione były do sklepienia nocnego. Oświetlały wręcz bajkowo cały obraz małych i dużych pagórków terenów włoskich. Nie opodal pałacu znajdował się las, który podczas pełni księżyca wydawał się mi taki piękny. Jak również czułam dziwną chęć ucieknięcia w niego. Zawsze odczuwałam takie wrażenie podczas pełni księżyca, jakby jakaś część mnie namiętnie pokochała tę część tego krajobrazu. Ciągnęła mnie ta magia do siebie i kiedy chciałam już tam dojść zawsze w tym momencie mi przeszkodzono. Był to czas kolacji. Zawsze o tej porze przychodzi jedna śmiertelniczka ze służby, żeby mnie zabrać do mojej "ofiary".
- Panienko Jazzlyn, czas już nadszedł. - kiedy to powiedziała to ja wstałam i ruszyłam za nią. Powiem szczerze , że nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego nasza służba składała się przede wszystkim z pozostałość ofiar mojego szanownego ojca, Kajusza i Marka. Szczegółowo wyjaśnię to chodziło mi o to, dlaczego oni zawsze pozostawiali przy życiu jedną osobę, żeby to był jakiś akt łaski? Czy po prostu to jakiś ich kaprys? E tam mniejsza z tym. Cieszę się, że chociaż tą jedną osobę ułaskawią i może żyć. Chociaż tą egzystencję bez wolności nie można nazwać życiem, tylko męczarnią. Żyć w ciągłym strachu przed śmiercią. Kiedy tak rozmyślałam nawet nie zauważyłam, że znalazłam się już w moim kolacyjnym pomieszczeniu. Jak zwykle było tutaj ciemno po zamknięciu drzwi. Byłam bardzo ciekawa cóż to dzisiaj mój ojciec wymyślił mi na kolację. Ciekawe czy pobije poprzednią mą "ofiarę", którą była puma. Poczułam, że coś się za mną skrada mój instynkt podpowiadał, że jest to cięższy osobnik od poprzedniego. Nagle zaczęłam biegać dookoła pomieszczenia w ogromnym tempie. Byłam najszybsza ze wszystkich strażników Volturii. Czym samym zdezorientowałam ofiarę, którą był dorosły tygrys. Nim się obejrzałam to już miałam mu skręcony kark. Nie miałam w zwyczaju i nie lubiłam wysysać krwi z żywego stworzenia. Wolałam go zabić prędzej, żeby się nie męczył. Posiadłam jakieś resztki humanitarności. Po 20 minutach jak zawsze drzwi się otworzyły. Normą było, że przed nimi zawsze stała służąca z jedwabnymi chusteczkami, żebym mogła wytrzeć sobie usta. Nie nienawidziłam tego. Czułam się jak księżniczka zamknięta w wierzy, która nigdy z niej nie wyjdzie. Po kolacji czas był spania, lecz najpierw pożegnanie nocne dla ojca. Weszłam do głównej sali, gdzie zasiadała cała wielka trójca. 
- O moja droga córka. Przybyłaś powiedzieć mi dobranoc? - zapytał się swym przemiłym głosikiem.            " Kurde. Pyta się, jakby nie wiedział". Pierwsze co przyszło mi na myśl, lecz mu odpowiedziałam całkiem inaczej:
- Oczywiście tato - jak trudno mi przyszło wypowiedzieć te słowa - ... że przyszłam ci powiedzieć DOBRANOC. - po czym zmuszając się go ucałowałam. Ten tylko się przemile uśmiechnął i dodał:
- Dobranoc moje dziecko. Miłych snów.
Wtedy wiedziałam, że mogę odejść do swojego pokoju. Do wyjścia trójca odprowadzała mnie wzrokowo, ale czułam, że spojrzenie Kajusza jest złowrogo nastawiono do mnie. Nigdy tego nie mogłam skapować dlaczego?
Kiedy się znalazłam w moim pokoju. Żelazne drzwi zamknęły się za mną, nawet kraty założyli na okna. Po tym jak pare razy próbowałam uciec. Zawsze mnie złapali przy bramie.
- Ah! Mam dosyć tego. - położyłam się do łóżka i zamknęłam swe złociste oczy. Usnęłam pełna nadziei, że jutro moje życie się zmieni.

1 komentarz:

  1. hmmm bardzo mętny jest obraz tej opowieści. Dużo w niej dziwnych... emm. Nie wiem jak to ująć. Jakoś sobie nie wyobrażam córki Aro pijącej krew zwierząt, i to w dodatku jedynej w całej Volterze.
    Jest troszkę błędów literowych, ale nie chce mi się ich pokazywać.
    Ps. Troszeczkę zagmatwane, mam nadzieję, że dalej jest lepiej ^^

    OdpowiedzUsuń