czwartek, 1 marca 2012

5. "Miłość rośnie wokół nas...".

2 dni temu. Nadszedł wieczór i czas było zacząć przyjęcie urodzinowe Belli. Lecz najpierw przygotowania do niego. Naszczęście prezent dla niej miałam kupiony. Sprezentuje jej piękną bransoletkę, na której jest mały wisiorek w kształcie serca. Mam nadzieję, że jej się spodoba. Siedziałam właśnie z Juli w pokoju, kiedy weszła do nas Alice.
- Dziewczyny wy jeszcze nie jesteście gotowe? – spojrzała się na nas od góry do dołu. A my na nią , bowiem była przepięknie ubrana. Miała na sobie kremowo – beżową sukienkę, która sięgała jej do kolan. Była bez ramiączek. Jej włosy jeszcze bardziej były nastroszone i na twarzy miała łagodny makijaż. Kiedy ją zobaczyłam stwierdziłam:
- Alice a to na ten wieczór obowiązuje eleganckie ubranie?
- Tak. I nie ma wycofywania się. Już szykujcie się. Pomogę wam. Chodzicie do garderoby. – pokazała ręką w białe drzwi. Juli jak zwykle uradowana poszła pierwsza . Ja natomiast tak bardzo nie lubiłam towarzyskich ubrań, że bym jej pogryzła. Alice zaczęła szukać po szafie i rozpinać nakrycia na wieszakach. Wyciągając eleganckie sukienki.
- O to będzie dla ciebie Juli. – stanęła przy niej i przymierzała jej błękitną sukienkę. – Ubierz się w nią. – i wręczyła ją jej. Moja przyjaciółka natychmiast wbiegła do przymierzalni i ją ubierała. Po chwili wyszła.
- O Boże! Jesteś boska. – powiedziała Alice. Naprawdę pięknie wyglądała, aż mnie zatkało. Jej włosy blond doskonale się komponował z kolorem sukienki. Była ona prosta w falbanki. Bez ramiączek . Do kolan. Była ok.
- Teraz czas nadszedł na ciebie. – pokazała na mnie palcem. Po czym pomyślała i zaczęła szukać. I znalazła. Wyciągnęła czerwoną suknię.
- Masz ubierają ją. – patrzyłam na nią błagalnie, ale ona stanowczo: - Marsz do przymierzalni.
Miałam wielki problem ją ubrać, ponieważ na tylnej części sukienki był splot czerwonego sznureczka. Myślałam , że się na tym zaraz powieszę. Po dłuższej chwili wyszłam.
- Jazzlyn jesteś cudowna. Pięknie na tobie leży. – zaczęła chwalić.
- Akurat. Ona jest za krótka na mnie. – próbowałam  ściągnąć ją rękami niżej., ponieważ sięgała mi tylko do pół bioder. Czułam się w niej nie komfortowo. Ale Alice wiedziała najlepiej.
- Co ty gadasz. Akurat jest na ciebie. Bosko w niej wyglądasz. – klepnęła mnie ręką. Dodała:
- Teraz chodzicie zrobię wam włosy i makijaż?
- Że co?!- krzyknęłam wręcz.
- To co słyszysz. Chodzicie do mnie do łazienki.
 Nie miałam wyjścia musiałam iść posłusznie. Nagle stanęła i jej się coś przypomniało. Wleciała jak burza z powrotem do naszej garderoby i przyniosła czerwone i niebieskie szpilki.  Jak ja je zobaczyłam zaczęłam narzekać:
- Alice czy ty chcesz , żebym połamała nogi?! Jak ja w tym mam chodzić. – mówiłam jej to kiedy kazała nam je założyć. Juli nie protestowała.
- Nie zabijesz się, ani nie połamiesz. A jak nawet to szybko się zrośniesz. Tak w ogóle to łatwe w nich chodzić. Jakbyś chodziła w płaskich butach. I proszę ciebie nie marudź. Idziemy do mnie. – po rozkazie poszliśmy za nią. Weszłyśmy do jej łazienki, która była ogromna. Od razu zwróciłam uwagę na jej toaletkę, która była pełna kosmetyków. Postawiła krzesło.
- To która pierwsza? – spojrzałam się na Juli. Widać było że jest chętna.
- To siadaj. – wskazałam na krzesło. Spostrzegłam , że Alice odwróciła się, aby sięgnąć po prostownice. Chciałam skorzystać i cz myknąć, ale ona mnie wyczuła co chcę zrobić. Bez odwrócenia powiedziała:
- Jazzyln nie uciekniesz. Siadaj na tamtym krześle.- przysunęła mi je. – Zajmę się, za jednym zamachem Juli i tobą. Przez jakieś dwie godziny siedziałyśmy u Alice. Przez ten czas cały czas miałam zamknięte oczy. Nie chciałam siebie widzieć. Końcowy efekt wolę tylko zobaczyć , a potem lamentować.
- No już skończyłam. – powiedziała Alice. Od razu otworzyłam oczy. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę w lustrze. To nie byłam ja. Moje włosy, które lubiły się kręcić, teraz gorzej były lokowane i rozpuszczone. W tej formie sięgały mi do łokci. A moja twarz . Oczy podkreślone kredką i wymalowane rzęsy czarny tuszem. Wydawały mi się dwa razy większe i jeszcze czerwone usta. Spojrzałam na Juli , która wyglądała podobnie do mnie tylko, że ona miała proste jak druty włosy i wymalowane usta na jasny brąz. Była można powiedzieć zadowolona.
-  Jak wam się podoba moje dzieło? – chciałam jej odpowiedzieć, ale ona mnie powstrzymała mówiąc: - Twoją znam odpowiedzi. – no właśnie zapomniałam , że widzi przyszłość. Może miała taką wizję, że jej mówię: - „Zrobiłaś ze mnie lalunie”. Dlatego zamilkłam i oddałam pałeczkę Juli.
- Alice jest to nie prawdopodobne. Nie mogę siebie poznać. Dziękuje ci.
- Nie ma za co. Teraz jak jesteście gotowe możemy schodzić na dół. Wszyscy tam są . Czekają na nas. – odrzekła i w podskokach wyleciała z łazienki. Potem Juli, a ja za nią z miną męczennicy. Stanęłam na chwilę przy lustrze jeszcze raz, aby się obejrzeć. Stwierdziłam to żenujące, jeszcze bardziej to stwierdziłam kiedy odwróciłam się do tyłu , gdzie moje plecy były odkryte. Alice wraz z Juli były już na dol.   Ja jak zwykle ostatnia schodziłam ze schodów kiedy akurat drzwi wejściowe się otworzyły i moim oczom ukazał się Jacob z Sethem.
- Witaj Carlisle . – powiedział Jacob.
- Cześć wszystkim. – uśmiechnął się Seth. Dodał: - Gdzie nasza solenizantka?
- Tu jestem. – usłyszałam cichy głos Belli z salonu.
- Wejdźcie dalej. – ponaglał ich Carlisle.  W tym momencie uświadomiłam sobie, że nie mogę zejść na dół w takim imadłu, jakim byłam. Chciałam się dyskretnie nawrócić , kiedy to zawołał mnie Edward:
- Jazzlyn! Czekamy na ciebie.
- A niech to! – pomyślałam. I co miałam zrobić . Po prostu zeszłam. Kiedy już byłam na ostatniej schodzie ukazałam się w całości. Wszystkim usta się otworzyły. Jakby zobaczyli ducha. Nieśmiało weszłam dalej do pokoju. Kiedy stanęłam na środku wejścia moim oczom ukazał się on. Jego wzrok po prostu się wbił we mnie. Patrzyłam tak na niego jak i on na mnie. Nagle poczułam czyjąś rękę :
- Jazzlyn co ci jest? Chodzi usiąść koło mnie. – szarpnęła mnie Juli. Wtedy rozpoczęło się wręczanie prezentów. Bardzo się cieszyłam, bo spodobał się prezent , który dostała ode mnie i Juli. Od wszystkich prezenty się jej spodobały. Po obejrzeniu ich czas nadszedł na pogadanki. Ja z Juli siadłyśmy przy największym oknie w salonie. Naprzeciw nam , pod drugiej stronie salonu, siedzieli Jacob i Seth. Oby dwaj patrzeli na nas, tylko z jedną różnicą: Seth na Juli, a drugi na mnie.
- Jazzlyn? – obudziła mnie Juli szturchając ręką.
- Co?
- Też patrzysz na tamtych chłopaków?
- Nie. Po co mam na nich patrzeć?
- Ne wiem. Tak pytam.
- To nie zadawaj takich pytań.
- Przystojni są . W ogóle tamten po prawej stronie – mówiła o Seth-cie.
- Czy ja wiem. Są normalni. – skłamałam. Byli bardzo przystojni. Ah.
- Ty nie umiesz kłamać. Na tyle ciebie znam. – nie dała się nabrać.
- To co. Mam teraz lecieć do nich. – spojrzałam na nią i wywijałam rękami.

***

 Jazzlyn była bardzo piękną dziewczyną . Miała coś w sobie, że nie mogłem od  niej oderwać wzroku. Natomiast Seth oszalał na punkcie tej drugiej, co siedziała koło pół wampirzycy.
- Normalnie się chyba wpoiłem. – zaskoczył mnie.
- Jesteś pewien. – zapytałem się go dla pewności.
- Na bank. Ta dziewczyna jest stworzona dla mnie. Czuję to. Jak na nią patrzę, to czuję , że muszę ją kochać, chronić i opiekować się. – mówił z pełnym entuzjazmem.
- To na co czekasz. Podejdź to niej.  – już chciał wstać i iść, ale stanął i się odwrócił.
- A nie chcesz iść ze mną. Będzie mi raźniej.
- Stary! Czy ja jestem twoją nianią?
- Nie, ale kumplem i to bardzo dobrym,… - zaczął mi słodzić, że poszedłem z nim.

***
- Patrz wilki się wpoili – powiedział z uśmiechem Emmett.
- Co ty gadasz za głupoty? – wypowiedziała się Bella.
- On mówi prawdę. Jeden z nich się wpoił w Juli. – objął swą ukochaną Edward.
- Ale kto? Jacob? – zapytała się ponownie.
- Nie. Seth. – odparł jej mąż. Dodając: - Ale Jacob-owi też krąży pewna myśl.
- Jaka? – zapytała się Alice.
- Jest zainteresowany Jazzlyn.
- To dzięki mnie. Dziewczyny wyrwały chłopaków. – uśmiechnęła się Alice, a wraz z nią reszta.

***

- Jazzlyn! – szturchnęła mnie Juli.
- Co ty znowu chcesz? – spojrzałam na nią.
- Idą tu.
- To znaczy kto idzie?
- No ci chłopacy. – kiedy to powiedziała od razu moje spojrzenie powędrowało w stronę drugie końca pokoju. Faktycznie Seth i Jacob szli w naszą stronę. A Juli jak ona:
- Boże ! Co ja powiem? Jazzlyn dobrze wyglądam? – cały czas paplała. Nie wytrzymałam i powiedziałam to co musiałam:
- Uspokój się! – wręcz krzyknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Ok. – i tyle mi powiedziała. Wtedy usłyszałam męski głos:
- Możemy się do was dosiąść. – zapytał się Seth.
- Jasne. – odparłam . Seth usiadł koło Juli, która strzeliła takiego buraka, że prawie się nie powstrzymałam od śmiechu. Z drugiej strony usiadł Jacob. Jego wzrok cały czas się koncentrował na mnie. Musiałam coś wypalić :
- Co ty się tak mi przyglądasz? – spojrzałam na niego. Uśmiechnął się łobuzersko i powiedział:
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. – jak ja to usłyszałam, tylko głośno przełknęłam ślinę i pomyślałam: - Panuj nad sobą Jazzlyn. Spokojnie. Nagle poczułam jak dolna część kanapy się rusza. Spojrzałam w jego stronę , a on się do mnie przybliżył na tyle , że nasze ciała się zetknęły. Coś musiałam wymyślić, żeby wyjść z tej sytuacji:
- To ja idę sobie na spacer Juli, a ty sobie pogadaj z nowym znajomym. – chciałam już wstać. Kiedy Juli wypaliła:
- Ja też bym się chętnie przeszła. Co ty na to Seth?– myślałam , że ją uduszę.
- Świeże powietrze dobrze mi zrobi. – odpowiedział chłopak siedzący koło niej. Dodał: - A ty Jacob co ty na to? – ten spojrzał na mnie i się triumfalnie uśmiechnął: - Też mam ochotę. To klops – pomyślałam. Juli wstała i poszła do Cullenów usprawiedliwić nas i przeprosić za to, że wychodzimy i że nie mają czekać na nas, bo późno wrócimy.

Szliśmy przez jakąś dróżkę w lesie. Było bardzo jasno, bowiem księżyc oświetlał nam drogę. Juli wraz z Sethem szli z przodu. Ja natomiast byłam zmuszona iść z tyłu z nim. Nie wiem dlaczego , ale bałam się, że się zakocham. Tego właśnie chciałam, ale teraz jak to się dzieje naprawdę . To mam wątpliwości, czy tego chcę .
- O czym tak myślisz? – wyrwał mnie z moich rozmyśleń mój towarzysz.
- O niczym ważnym. – wyminęłam się.
- A możesz coś powiedzieć więcej o sobie? – zaczął rozmowę.
- A co byś chciał wiedzieć?
- Na przykład co lubisz robić w wolnym czasie?
- W wolnym czasie czytam bardzo dużo książek.
- A jakie lubisz? – no ja najbardziej lubię romanse, ale nie powiem mu o tym. Jeszcze na głowę nie upadłam. Po części powiedziałam prawdę.
- Lubię czytać kryminały, przygodowe i horrory.
- Horrory? O wampirach.
- Wiem, że to głupie, bo sama jestem w połowie wampirem, ale lubię czytać takie książki.
- Każdy ma jakieś swoje dziwactwa.
- No właśnie – uśmiechnęłam się . On to zobaczył i znowu musiał mi powiedzieć komplement :
- Pięknie wyglądasz jak się śmiejesz. – Ooo już się robi gorąco. Trzeba zgasić ten pożar:
- A ty jakie masz dziwactwa? – wymyśliłam pierwsze lepsze pytanie.
- Bardzo dużo mam. Wiele by ich wymieniać.
- Mamy czas. Jak nie chcesz mówić wszystkich to chociaż jedno.
- Ok. Powiem ci. Moim największym dziwactwem jest… - już czekałam z niecierpliwością -… a nie powiem ci. Lepiej żebyś nie wiedziała. – uśmiechnął się łobuzersko.
- Ale ty jesteś. – załamałam ręce w krzyż i spuściłam głowę jak mała obrażona dziewczynka.
- Tylko mi się tutaj nie rozpłacz. – zaczął się śmiać. Ja razem z nim. Nagle spostrzegłam, że przed nami nie ma Juli i Setha.
- A ich gdzie wcięło? – zapytałam się Jacoba.
- Pewnie chcieli mieć chwilę prywatności. – uśmiechnął się.
- Co ty wygadujesz?
- No to, że Seth chce Juli powiedzieć o tym co do niej czuje.
- A co on do niej czuje? – stanęłam i założyłam ręce na talie.
- Powie jej , że się wpoił w niej.
- Że co proszę?
- No wpoił.
- A co to znaczy?
- Wpojenie występuje tylko u zmiennokształtnych, czyli wilkołaków. Jest to uczucie silniejsze od zwykłej miłości. Wybranka wilkołaka jest dla niego najważniejsza na świecie. Wszystkie myśli i działania zawsze wilkołak kieruje na swój obiekt miłości.
- Aha. – zatkało mnie , ale obudziłam się: - A ty kiedyś byłeś wpojony? Czy jesteś?
Tym pytaniem jego humor zmienił się nie do poznania stał się ponury i smutny.
- Byłem kiedyś, ale ta osoba umarła.
- Przykro mi.
- Niech ci nie jest przykro. Ja się z jej śmiercią pogodziłem. Tak musiało być. A wiem jedno, że ona by nie chciała, żebym cierpiał przez jej śmierć.
- Aha. To w takim razie możesz się ponownie wpoić? – spojrzał się na mnie tak jakby już się wpoił. No ale nie we mnie. Mogę być spokojna. Chyba?
- Mogę się wpoić lub normalnie zakochać. – patrzył na mnie takim namiętnymi oczami. Zaczął się do mnie zbliżać. Chciałam się odsunąć , ale potknęłam się o korzeń. W tym momencie złapał mnie Jacob i znalazłam się w jego gorących ramionach. Czułam jak jego serce bije przez białą koszulę, którą miał rozpiętą do tego miejsca.
 - Oh. Co ze mnie za niezdara. Dziękuje. – podniosła oczy ku jego oczom. Od naszych ust było kilka centymetrów, które on zmniejszał. Ponieważ przysuwał swoją twarz do mojej. Poczułam się niekomfortowo. Musiałam coś wymyślić i zadałam bezmyślne pytanie jemu:
- Co ty chcesz zrobić? – chociaż dobrze wiedziałam co chce zrobić.
- Nie wiesz co. Pomyśl trochę. – i dalej się przysuwał. Skracając kilka centymetrów do milimetrów.
- Nie mam pojęcia. – zwlekałam a moje serce coraz bardziej szybciej i rytmicznie biło.
- Pocałować cię. – kiedy to powiedział już chciał, ale ja wyrwałam mu się i nie wiem  co we mnie wstąpiło. Strzeliłam mu plaskacza w policzek. Od mojego uderzenia złapał się za niego i spojrzał na mnie nie zrozumiałym wzrokiem: - A to za co?
- Za to, że nie umiesz szanować kobiet. Co ty myślałeś , że można mnie całować jak pierwszą lepszą. Nie dam się omamić. – nie wiem czemu to powiedziałam, ale to był mój ruch obronny. Chciałam już iść kiedy on mnie złapał za ramię i powiedział:
- Przepraszam. Nie chciałem ciebie urazić.
- Ale to zrobiłeś. I daj mi spokój. – wyrwałam się.

Szłam sama spory kawałek przez las. Nie wracałam do domu Cullenów. Wolałam pozostać sama przez dłuższą chwilę. Wyszłam z krzaków i zobaczyłam znany mi już teren. Zaszłam aż nad jezioro, które było przepiękne w pełni księżyca. Przyszedł mi do głowy pomysł. Rozebrałam się do bielizny i weszłam do jeziora. Postanowiłam sobie popływać.  Woda była cudowna. Pływałam z jakieś 20 minut. Kiedy wyszłam chciałam się ubrać z powrotem w moją sukienkę, ale nie mogłam jej znaleźć. Szukałam po każdym krzaku, nawet zanurkowałam w jeziorze, bo myślałam, że może gdzieś zabrał ją nurt. Ale nigdzie jej nie było. Kiedy już dopłynęłam do brzegu. Zauważyłam, że przy jeziorze stoi jakaś postać. Nagle księżyc rozświetlił miejsce gdzie stała. Mogłam zobaczyć kto to był. Kurde czy on nie da mi spokoju. To był Jacob. Zauważyłam nawet , że to on trzyma moją sukienkę. Patrzył na mnie po czym odezwał się:
- Jaka jest woda? – pomyślałam o co mu teraz chodzi, ale odpowiedziałam:
- Woda jest świetna.
Kiedy to powiedziałam nagle on zdjął koszulę, buty i już się brał za spodnie, kiedy ja zareagowałam:
- Co ty robisz?
- Rozbieram się.
- A po co?
- Bo też chcę popływać.
- To poczekaj , aż ja wyjdę.
- Ale ja również chcę z tobą popływać. – puścił mi perskie oko i szybkim ruchem zdjął spodnie i wskoczył w bokserka do wody. Zanurkował. Nigdzie go nie widziałam. Zobaczyłam, że na plaży leży moja sukienka. Ruszyłam w stronę wyjścia  z wody, kiedy poczułam, że ktoś mnie ciągnie za nogę. Nim się obejrzałam już byłam pod wodą. Zobaczyłam twarz Jacoba, który się uśmiechał. Mi natomiast zabrakło powietrza, bowiem tylko odrobinę zaczerpnęłam. Chciałam wynurzyć się , ale on mnie nie puścił. Zaczęłam się szamotać. To on wziął mnie i przyciągnął do swoich ust. Tak, że się stykały. Poczułam jak oddaje mi odrobinę swojego powietrza. Po czym powoli się wynurzyliśmy. Jednak nadal jego usta spoczywały na moich. Obraz wyglądał tak jak w pierwszorzędnych romansach. Kiedy przestał i się odsunął . Zobaczyłam na jego twarzy uśmiech.
- Z czego się tak śmiejesz?
- Z tego , że się dałaś nabrać i z tego, że ci się podobało.
- Wcale nie podobało mi się. – gniewnie spojrzałam.
- Twoje ciało mówiło co innego. – wtedy przegiął i znowu dostał w twarz. Po czym wyszłam z wody. Wzięłam swoją sukienkę i w czerwonej bieliźnie poszłam. Po czym wróciłam , żeby mu pokazać język. Jak on śmiał, ale prawdę mówiąc podobało mi się . Szczera prawda. Szłam przez las i tak sobie myślałam. Kiedy ktoś mnie zaatakował. Poczułam ból i przyparcie do drzewa. Zobaczyłam twarz napastnika…

2 komentarze:

  1. Hejj!! Tu KajojciaxD. Oboje wiemy, jakie nazwy noszą nasze blogi więc powtarzać się nie będę. Jeśli podałam Ci zły numer gg to przepraszam, już podaje nowy. (6857893) A co do bloga.. to cieszę się że dodajesz notki, ale czas w nich opisywany leci bardzo szybko.. Jeśli Ci tak pasuję, to ok.. tylko taka mała rada zwolnij lekko tempo.. ;)) Blog jak zawsze świetny, widzę, że zmieniałaś szatę graficzną.. To dobrze.. życzę powidzenia i czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz, czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń