niedziela, 1 kwietnia 2012

14. "Rezygnacja".

Cały czas patrzyłyśmy na siebie. Przez ten czas miałam wrażenie, że ta dziewczyna czuła do mojej osoby za razem gniew, żal, zazdrości i chęć pozbycia się mnie z tego spotkania. Wiem, że to nie dorzeczne, ale ja odniosłam takie wrażenie. Natomiast siedzący koło niej młody Indianin nie przestawał na mnie natarczywie patrzeć. Co niestety musiał zauważyć Jacob, który najpierw spojrzał na mnie, a potem piorunującym wzrokiem na chłopaka, który odwzajemnił jego gest. Normalnie czułam między nimi nie przyjemne spięcie. Tą sytuację również musiał zauważyć Sam, bo od razu zabrał głos:
- Jazzlyn… - zwrócił się do mnie: - nie poznałaś jeszcze najmłodszych członków naszej sfory Gaby i Roba. – wskazał palcem najpierw na młodą kobietę, potem na Indianina. Z ust dziewczyny na przywitanie się ze mną tylko wyleciało: - Pf… - po czym ona odwróciła się w stronę siedzącego koło mnie mężczyzny. W jej oczach zobaczyłam te same uczucia, które widziałam w oczach Jacoba w stosunku do mnie. W tym momencie zrozumiałam, że ona była w nim zakochana. Znałam już przyczynę, dlaczego tak się na mnie dąsała. Byłam dla niej konkurentką. Nagle do rzeczywistości przywrócił mnie stojący już obok młody wilkołak:
- Miło mi ciebie poznać. – podał mi rękę. Nie zastanawiając się grzecznie odwzajemniłam:
- Mnie ciebie też miło poznać. – odrzekłam. Po czym on dodał:
- Nie przejmuj się Gaby. Jak zawsze ma ona zły dzień. – tłumaczył dziewczynę.
- Nic nie szko… - nie zdążyłam dokończyć kiedy nagle ona odezwała się:
- Ja może mam zły dzień, ale mam honor. Nie to co inni. – spojrzała na resztę sfory.
- Co masz na myśli? – odezwał się podenerwowany Jacob.
- A to, że wy wszyscy nie macie za grosz wilczego honoru, ponieważ zadajecie się z tą pijawką! – warknęła pokazując palcem na mnie.
- Gaby panuj nad sobą. – próbował przywołać ją do porządku Sam, ale nic z tego.
- Ja mam nad sobą panować, a wy co panujecie nad sobą?! Wybacz Sam, ale nie zamknę się. Nie będę siedzieć cicho dopóki ta cała bezbronna Jazzlyn będzie tutaj z nami siedzieć. Jednak Leah miała rację. Wszyscy staliście się jej pieskami obronnymi, bo biedna księżniczka jest zagrożona przez jakiegoś psychola i ktoś musi jej bronić. Jesteście głupi! – wykrzyczała.
- Zamknij się! – krzyknął Jacob, po chwili dodał: - Nie masz prawa tak mówić o niej. Nie znasz jej, więc zachowaj swoje argumenty dla siebie. – zatkała mnie jego reakcja.
- Jacob! Przecież ona… - ciągnęła dalej, lecz nie zdążyła dokończyć, bo z podniesionym o pół tony głosem odezwał się najstarszy z plemienia:
- Dosyć tego! Gaby jeżeli nie potrafisz opanować swych emocji najlepiej będzie jak stąd odejdziesz. – dziewczyna spojrzała na staruszka z zaskoczoną miną. Wiedziała doskonale, że nie może sprzeciwić się członkowi starzyźnie. Z opuszczoną głową zaczęła się kierować, jak mniemam swego domu. Natomiast we mnie coś pękło. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby z mojej winny odeszła ich członkini plemienia. Ona była częścią nich, a ja tylko panoszącym się gościem. Kiedy dziewczyna już właśnie omijała Billego, odezwałam się:
- Gaby zostań. Ja odejdę. – wszystkich zamurowała moja wypowiedź. Zwłaszcza Jacoba, który chciał coś powiedzieć, ale ja mu zasłoniłam usta wskazującym palcem. Po czym dodałam:
- Gaby ma większe prawa przebywać tutaj z wami niż ja, a poza tym nie chcę być dla nikogo przeszkodą. – kiedy już chciałam ruszyć w stronę domu Emily i Sama wpojony we mnie mężczyzna zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek i spojrzał na mnie proszącą. Ja mu tylko powiedziałam cicho: - Nie utrudniaj mi. Proszę ciebie. – kiedy wypowiedziałam te ostatnie słowa wyrwałam swą rękę z jego uścisku i odeszłam.
***
- Zadowolona z siebie jesteś! – naskoczył Jacob na Gaby.
- Bardzo. Bynajmniej nie muszę na nią patrzeć, a po za tym dobrze gra urażoną dziunię. – powiedziała z sarkazmem. Jacob już chciał do niej podejść, ale powstrzymał go Sam:
- Stary panuj nad sobą.
- Jak mam panować. Ta wywł…
- Synu Sam ma rację opanuj się i lepiej będzie jak pójdziesz do Jazzlyn. Wiesz doskonale, że macie wiele sobie do wyjaśnienia. – zasugerował ojciec Jacobowi. Ten spojrzał na niego i przytaknął. Po czym ruszył za swoją ukochaną.     

***

Krótka na notka, ale zawsze coś ;-)

Następna będzie lepsza. Ostatnio coś nie mam weny.
Ale będę pisać. 

1 komentarz:

  1. pisz dalej ,pisz ! twoja opowieść mnie mega wciągnęła . teraz codziennie zaglądam tu żeby sprawdzać czy są nowe rozdziały . mam nadzieję ,że szybko dodasz nastepny . <3

    OdpowiedzUsuń