poniedziałek, 2 kwietnia 2012

15. "Wyznanie".

Pośpiesznym tempem, wręcz wampirzym, szłam leśną ścieżką w stronę domu Emily i Sama. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, jak również oddalić się od miejsca, w którym nie byłam mile widziana. Droga zajęła mi nie całe 3 minuty. Nim się obejrzałam już leżałam w łóżku, z głową wtuloną w białą poduszkę. Do moich oczów samoczynnie pchały się łzy. Musiałam się wypłakać. Nie mogłam jednej rzeczy zrozumieć, dlaczego dziewczyny mnie tak nie nawiedziły, przecież ja nic im nie zrobiłam. Zawsze staram się trzymać na uboczu, bowiem nie lubię być przyczyną kłótni. W Volturze miałam ten sam problem, przyjeżdżając tutaj myślałam, że będzie inaczej, ale niestety nie jest, wręcz jest gorzej. W pierwszym miejscu wiele osób mnie nie lubiło, ale nie okazywali tego wprost jak tutaj, bowiem bali się mojego ojca. Natomiast w rezerwacie ojciec mnie już nie ochroni, muszę sama bronić się. Chociaż jest to trudne, bo Leah i Gaby mają rację, że nie powinnam tutaj być. Moje miejsce jest wśród wampirów, a nie wilkołaków. Z przykrą miną usiadłam na rogu łóżka i przez jakieś 5 minut rozmyślałam nad swoim losem. Kiedy to nagle rozległo się ciche pukanie do białych wejściowych drzwi do mojego pokoju. Nie zdążyłam powiedzieć proszę, a już za uchylonymi drzwi ukazała się twarz Jacoba.
- Mogę wejść? – zapytał się nieśmiało, a zarazem można było odrzuć niepewność w głosie. Ja tylko poruszałam ramionami i odpowiedziałam bez żadnych emocji : - Jak chcesz. – po czym mężczyzna wszedł do mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Stanął tuż przy nich, jakby się bał, że zaraz zostanie wyrzucony z tego pomieszczenia. Spojrzałam się na niego, jego twarz była bardzo poważna, a zarazem zmartwiona. Wiedziałam, że teraz co powiem, to jego reakcja będzie oczywista. Patrzyłam nadal na niego i wymamrotałam:
- Powinnam wrócić do domu. - kiedy to usłyszał nagle pojawił się przy mnie, ukląkł i stanowczym, a zarazem zrozpaczonym głosem powiedział:
- Nie możesz wrócić do domu.
- Jak to nie mogę? Mnie nic tutaj nie trzyma. Nikt nie chce mnie tutaj. Czuję się odrzucona. – i zaczęłam płakać i mówić bezsensu:
 - Myślałam, że jak przyjadę tutaj to wszystko się zmieni w moim życiu. Że będę komuś potrzebna, że doświadczę normalnego życia jako nastolatka, a tutaj spotyka mnie co innego. Czuję się taka samotna… - zakryłam dłońmi moją twarz. Nie mogłam opanować łez. Nagle poczułam na swoich dłoniach ciepło, po czym moje ręce zostały delikatną siłą zdjęte z moich zapłakanych i czerwonych oczów oraz policzków. Następnie ukazała mi się twarz Jacoba, który złapał moją twarz swymi gorącymi rękami, po czym patrząc mi w oczy powiedział:
- Nie jesteś sama. Zapomniałaś, że jest Juli, Cullenowie i sfora, którzy ciebie obdarzyli prawdziwą i szczerą przyjaźnią. No i ja… - zaciął się.
- Co ty? – zachęciłam go do dokończenia zdania.
- Wiesz doskonale o co mi chodzi.
- Może wiem, ale nie usłyszałam tego od ciebie. – i tutaj go zaskoczyłam.
- Jazzlyn…
- Tak? – chciałam to usłyszeć od niego. Bardzo tego potrzebowałam.
- Kocham cię. – patrzył na mnie i czekał na moją reakcję, ja się tylko uśmiechnęłam i przybliżyłam się do niego. Teraz między nami było kilka centymetrów. Chciałam zrobić tak jak mi radziło serce. Spojrzałam w jego szokowane oczy i powiedziałam:
- Ja ciebie też… chyba Kocham. Pierwszy raz coś takiego odczułam. Nie umiem nazwać tego uczucia. Jedno wiem, że jesteś bardzo ważny dla mnie. – złapałam go za ręce, które nadal trzymał na moich policzkach. Po czym zaczęłam się do niego coraz bliżej przysuwać z nadzieją, że dojdzie to tego czego bardzo pragnęłam, ale niestety musiałam przywołać do rzeczywistości mojego ukochanego, bo zamilkł.
- Na co czekasz… - uśmiechnęłam się łobuzersko. Ten się szybko obudził i nieśmiało zapytał:
- Jesteś pew…- nie zdążył nic powiedzieć, bo moje usta spoczęła na jego. Musiałam zrobić pierwszy krok, po czym się odsunęłam i spojrzałam w jego oczy. Wdziałam w nich szok, szczęście, radości, troskę i miłości. Nie czekałam długo na jego reakcję, odwzajemnił moje małe muśnięcie, wielkim namiętnym pocałunkiem.  

5 komentarzy:

  1. eeeej, a Aro ją kocha? Albo Sulpicia? Mogłabyś kiedyś tak to sprytnie wpleść, że przybranej mamie na niej zależy?
    A pozatym Volturi na pal :P

    OdpowiedzUsuń
  2. z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. do anonima powyżej:
    przecież było napisane wcześniej że jej mamą jest Luna i że umarła ;P

    a co do notki to jest świetna ;D
    pozdrawiam ;D
    Kasia1616

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka jej mama ma na imię Elena. Dalej musisz czytać, bo wiele się zmieni w jej życiu.

      Usuń
    2. Ale było Luna!
      Chyba że się pomyliłaś albo to inna osoba to ok ;)
      A opowieść jest fantastyczna!! Kocham <3 :D

      Usuń