Pośpiesznym tempem, wręcz wampirzym,
szłam leśną ścieżką w stronę domu Emily i Sama. Chciałam jak najszybciej
znaleźć się w swoim pokoju, jak również oddalić się od miejsca, w którym nie
byłam mile widziana. Droga zajęła mi nie całe 3 minuty. Nim się obejrzałam już
leżałam w łóżku, z głową wtuloną w białą poduszkę. Do moich oczów samoczynnie
pchały się łzy. Musiałam się wypłakać. Nie mogłam jednej rzeczy zrozumieć,
dlaczego dziewczyny mnie tak nie nawiedziły, przecież ja nic im nie zrobiłam.
Zawsze staram się trzymać na uboczu, bowiem nie lubię być przyczyną kłótni. W
Volturze miałam ten sam problem, przyjeżdżając tutaj myślałam, że będzie
inaczej, ale niestety nie jest, wręcz jest gorzej. W pierwszym miejscu wiele
osób mnie nie lubiło, ale nie okazywali tego wprost jak tutaj, bowiem bali się
mojego ojca. Natomiast w rezerwacie ojciec mnie już nie ochroni, muszę sama
bronić się. Chociaż jest to trudne, bo Leah i Gaby mają rację, że nie powinnam
tutaj być. Moje miejsce jest wśród wampirów, a nie wilkołaków. Z przykrą miną
usiadłam na rogu łóżka i przez jakieś 5 minut rozmyślałam nad swoim losem.
Kiedy to nagle rozległo się ciche pukanie do białych wejściowych drzwi do
mojego pokoju. Nie zdążyłam powiedzieć proszę, a już za uchylonymi drzwi
ukazała się twarz Jacoba.
- Mogę wejść? – zapytał się nieśmiało, a
zarazem można było odrzuć niepewność w głosie. Ja tylko poruszałam ramionami i
odpowiedziałam bez żadnych emocji : - Jak chcesz. – po czym mężczyzna wszedł do
mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Stanął tuż przy nich, jakby się bał, że
zaraz zostanie wyrzucony z tego pomieszczenia. Spojrzałam się na niego, jego
twarz była bardzo poważna, a zarazem zmartwiona. Wiedziałam, że teraz co
powiem, to jego reakcja będzie oczywista. Patrzyłam nadal na niego i
wymamrotałam:
- Powinnam wrócić do domu. - kiedy to
usłyszał nagle pojawił się przy mnie, ukląkł i stanowczym, a zarazem
zrozpaczonym głosem powiedział:
- Nie możesz wrócić do domu.
- Jak to nie mogę? Mnie nic tutaj nie
trzyma. Nikt nie chce mnie tutaj. Czuję się odrzucona. – i zaczęłam płakać i
mówić bezsensu:
-
Myślałam, że jak przyjadę tutaj to wszystko się zmieni w moim życiu. Że będę
komuś potrzebna, że doświadczę normalnego życia jako nastolatka, a tutaj
spotyka mnie co innego. Czuję się taka samotna… - zakryłam dłońmi moją twarz. Nie
mogłam opanować łez. Nagle poczułam na swoich dłoniach ciepło, po czym moje
ręce zostały delikatną siłą zdjęte z moich zapłakanych i czerwonych oczów oraz
policzków. Następnie ukazała mi się twarz Jacoba, który złapał moją twarz swymi
gorącymi rękami, po czym patrząc mi w oczy powiedział:
- Nie jesteś sama. Zapomniałaś, że jest
Juli, Cullenowie i sfora, którzy ciebie obdarzyli prawdziwą i szczerą przyjaźnią.
No i ja… - zaciął się.
- Co ty? – zachęciłam go do dokończenia
zdania.
- Wiesz doskonale o co mi chodzi.
- Może wiem, ale nie usłyszałam tego od
ciebie. – i tutaj go zaskoczyłam.
- Jazzlyn…
- Tak? – chciałam to usłyszeć od niego.
Bardzo tego potrzebowałam.
- Kocham cię. – patrzył na mnie i czekał
na moją reakcję, ja się tylko uśmiechnęłam i przybliżyłam się do niego. Teraz między
nami było kilka centymetrów. Chciałam zrobić tak jak mi radziło serce.
Spojrzałam w jego szokowane oczy i powiedziałam:
- Ja ciebie też… chyba Kocham. Pierwszy
raz coś takiego odczułam. Nie umiem nazwać tego uczucia. Jedno wiem, że jesteś bardzo
ważny dla mnie. – złapałam go za ręce, które nadal trzymał na moich policzkach.
Po czym zaczęłam się do niego coraz bliżej przysuwać z nadzieją, że dojdzie to
tego czego bardzo pragnęłam, ale niestety musiałam przywołać do rzeczywistości
mojego ukochanego, bo zamilkł.
- Na co czekasz… - uśmiechnęłam się łobuzersko.
Ten się szybko obudził i nieśmiało zapytał:
- Jesteś pew…- nie zdążył nic
powiedzieć, bo moje usta spoczęła na jego. Musiałam zrobić pierwszy krok, po
czym się odsunęłam i spojrzałam w jego oczy. Wdziałam w nich szok, szczęście,
radości, troskę i miłości. Nie czekałam długo na jego reakcję, odwzajemnił moje
małe muśnięcie, wielkim namiętnym pocałunkiem.
eeeej, a Aro ją kocha? Albo Sulpicia? Mogłabyś kiedyś tak to sprytnie wpleść, że przybranej mamie na niej zależy?
OdpowiedzUsuńA pozatym Volturi na pal :P
z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
OdpowiedzUsuńdo anonima powyżej:
OdpowiedzUsuńprzecież było napisane wcześniej że jej mamą jest Luna i że umarła ;P
a co do notki to jest świetna ;D
pozdrawiam ;D
Kasia1616
Poprawka jej mama ma na imię Elena. Dalej musisz czytać, bo wiele się zmieni w jej życiu.
UsuńAle było Luna!
UsuńChyba że się pomyliłaś albo to inna osoba to ok ;)
A opowieść jest fantastyczna!! Kocham <3 :D