Miałam takie wrażenie jakbym lewitowała,
lecz szybko wróciłam do rzeczywistości. Bowiem usłyszałam jak dla mnie już
znany głos, którego nie mogłam przylepić do odpowiedniego momentu w moim życiu.
Więc postanowiłam, że uchylę na moment moje powieki. Kiedy to uczyniłam
zobaczyłam twarz doktora Carlisle Cullena, który akurat spojrzał na mnie i
odezwał się:
- Ona się budzi! – po czym poczułam jak
zostałam położona na czymś miękkim, zapewne na kanapie, ponieważ zauważyłam że
jestem w salonie wampirów.
- Jazzlyn córeczko. Słyszysz mnie?! –
nie mogłam poznać czyj to głos. Czyżby to mój ojciec, ale on nigdy to mnie nie
mówił córeczko i ten odezwał się pasuje do jego tonu głosu. Kto to więc jest?
Szybko otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam przed sobą piękną kobietę, bardzo
podobną do mnie, co spowodowało, że zareagowałam gwałtownie:
- Mama!!! – nie wiem czemu to
powiedziałam, ale pierwsze słowo mi się nasunęło na myśl, które wypowiedziałam.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie serdecznie. Ja natomiast patrzyłam na nią jak
na ducha. I ten jej oczy były koloru bursztynu, które już kiedyś widziałam.
Potem zobaczyłam, że w salonie jest dwóch obcych mężczyzn, którzy się również
do mnie uśmiechają. Jednocześnie byli wszyscy Cullenowie. Natomiast w drugim
koncie pokoju stał ten który mnie tak skrzywdził. Najpierw był odwrócony do
okna, ale kiedy usłyszał mój głos od razu pojawił się koło mnie. Zareagowałam
na niego gwałtownie. Zaczęłam syczeć i warczeć:
- Odsuń się ode mnie! Nie chcę ciebie
znać.
- Nie mów tak. Muszę ci wyjaśni, że to
co się wydarzyło to wielka pomyłka. – delikatnie mówił do mnie. Chciał mnie
złapać za rękę, ale został zatrzymany przez jednego z obcych mężczyzn, który
przyparł go do ściany i wysyczał:
- Powiedziała ci, że masz jej dać
spokój.
- Nie będziesz mi mieszańcu mówić co ma
robić. To nie twoja sprawa. – nagle role się odwróciły teraz to Jacob
przypierał obcego do ściany. Teraz mogłam mu się przyjrzeć dobrze, jego oczy,
blond włosy… gdzieś już widziałam. Teraz mi się przypomniało to ten sam osobnik,
który mnie wtedy uratował, kiedy zostałam zaatakowana przez tropiciela.
Chciałam ich powstrzymać, ale ubiegli mnie już Emmett i drugi obcy mężczyzna.
Spojrzałam się na niego był bardzo podobny do mojego wybawiciela. Nagle odezwał
się pan domu:
- Jacob i ty Nicolas… - Nicolas tak miał
na imię mój ratownik z opresji - … panujcie nad sobą. – panowie spojrzeli na
spokojną twarz Carlisle i na znak zgody kiwnęli głowami. Natomiast z wielkim
trudem usadowiłam się do pozycji siedzącej i chciałam wstać, ale zostałam zatrzymana
przez ponowny ból, który już wcześniej odczuwałam. Nie wytrzymałam i zaczęłam
krzyczeć, warczeć i syczeć. Ten stan był nie do zniesienia. Od razu przy mnie
znalazł się Nicolas, który coś do mojej ręki przyczepił i powiedział do doktora
Cullena:
- Dzięki temu będziemy mogli sprawdzać
jej wszystkie parametry życiowe.
- To przemiana się jeszcze nie
skończyła? – wszyscy spojrzeli na Carlisle.
- Do cholery o czym wy mówicie? Jaka
przemiana się nie zakończyła? Assss… - syknęłam z bólu.
- Przemiana w hybrydę… - stanowczym
głosem odrzekł blondyn.
- Że co? – nie mogłam złapać tchu i
jeszcze teraz dowiaduję się o jakiejś przemianie w hybrydę.
- Spokojnie Jazzlyn. Po wszystkim
dowiesz się o czymś ważnym. – zapewniała mnie obca kobieta.
- O jakiej sprawie? – patrzyłam na nią,
ale znowu poczułam ten ogarniający cały mój organizm piekący ból. – Aaaaa!!! – krzyknęłam.
- Trzeba ją zabrać na dwór. – odezwał się
drugi obcy mężczyzna.
- Dlaczego? – odezwała się Esme.
- Chyba nie chcesz mieć zniszczonego całego
salonu?! – odrzekł jej.
- Oj będzie się działo. – z uśmiechem
powiedział Emmett.
- Nie mamy czasu. Damon pomóż mi. – odezwał
się Nicolas, wreszcie poznałam imię drugiego obcego mężczyzny. Nagle poczułam
jak dwaj potężni i dobrze zbudowani panowie mnie wynoszą z domu. Zauważyłam, że
wszyscy za mną i nimi idą. Kiedy wyszliśmy na dwór położyli mnie na trawie i szybko
się zmyli. Byłam tak omamiona tym bólem, że cały czas mi się wydawało, że
słyszę jakieś pikanie. Spojrzałam na swoją prawy nadgarstek i wtedy zobaczyłam
ten zegarek, w którym cały czas migała czerwona lampka. Odwróciłam się za
siebie i zobaczyłam, że ten cały Nicolas rozstawia laptopa, a Damon zaczął się do
mnie zbliżać jakby miał mnie asekurować. Nie wiedziałam kompletnie co się ze
mną dzieje. Cullenowie stali i się przyglądali, a Jacob chciał już do mnie
podbiec, ale został zatrzymany przez Edwarda. Wszystko zaczęło w koło mnie
wirować. Nagle usłyszałam głos chyba Demona:
- To co się będzie działo z tobą. To
wszystko jest naturalne. Nawet jak się ziemia zatrzęsie. Nie bój się. Pamiętaj,
że my jesteśmy tutaj po to, aby ci pomóc przez to przejść.
- Zaraz się zacznie. Jej temperatura ciała
gwałtownie wzrosła. – krzyknął siedzący przy laptopie wampir.
- Co się ze mną dzieje? – wymamrotałam i
wtedy poczułam znowu ten ból, który od środka rozrywał mnie…
***(Bella)
To co zobaczyłam co się dzieje z Jazzlyn
było okropne. Zaczęła wrzeszczeć, warczeć i zwijać się z bólu po trawniku przed
naszym domem. Nie mogłam patrzeć na to.
***(Alice)
Jej twarz zaczęła się wydłużać, a ręce
zmieniać kształt. Tak samo cały tułów.
***(Jacob)
Chciałam do nie podbiec. Być przy niej,
ale zostałem brutalnie zatrzymany. Edward zabronił mi, ponieważ Jazzlyn w tym
stanie może być dla mnie nie bezpieczna. Po za tym – dodał – te trzy osoby
wiedzą dokładnie co robią i że mam im zaufać. Dlatego stałem i przyglądałem się
co się dzieje z moją lubą. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Ta cała
przemiana wyglądała jak transformacja w wilkołaka. Przecież to nie możliwe, aby
Jazzlyn była z mojego gatunku. Przecież ona jest wampirem. A może jest w
połowie tym i tym… Nagle jej zwijające ciało przykrył jasny blask…
***(Carlisle)
Coś niesamowitego. Dane mi jest oglądać
przemianę hybrydy.
- Zaczęło się… - zakomunikował Nicolas,
kiedy ciało Jazzlyn zostało przykryte jasną osłoną blasku. Nagle poczuliśmy, że
ziemia zaczęła się trząść, a wiatr przybrał na sile. Natomiast pełnia księżyca
przybrała na sile. Co sprawiło, że blask ciała niebieskiego spadł na zwijającą się
z bólu Jazzlyn. Nie spodziewanie przeszedł silny podmuch i zaczął padać deszcz.
Blask zniknął pozostawiając po sobie pył i mgłę. Kiedy wszystko opadło naszym
oczom ukazał się biały wilk, który patrzył w niebo w pełnię księżyca. Nagle
zawył. Po czym spojrzał na nas jego oczy były koloru bursztynu. Patrzył na nas.
***(Jazzlyn)
Nie wiedziałam co się ze mną stało.
Nagle ból ustał, ale dziwnie się czułam, ponieważ jakoś nienaturalnie stałam,
jakby na czworaka. Spojrzałam w górę i kiedy go zobaczyłam. Otworzyły mi się jakieś
nie znany dotąd drzwi w moim umyśle. Zobaczyłam stado białych wilków i te
bursztynowe oczy. Po czym jedno słowo… pierwotna. Zrozumiałam jestem
wilkołakiem. I nie bałam się tej zmiany, wręcz przeciwnie coś mnie gnało w tym
kierunku. Spuściłam głowę i odwróciłam się do wszystkich zebranych, którzy mi się
przyglądali. Chciałam coś do niech powiedzieć i o dziwo z mojego pyska wyszło w
ludzkim języku zdanie:
- Wiem kim jestem, znam Cullenów i
ciebie – spojrzałam na Jake , który uśmiechnął się drżąco – ale nie znam was. –
popatrzyłam na trójkę nie znajomych. Kobieta z nich się odezwała:
- Wszystko ci wyjaśnimy…
cudownyy ! <3 BŁAGAM CIĘ NIE KOŃCZ ! Chociażby ze względu na mnie . zobaczysz , jeszcze bedziesz miała ponad 10 komentarzy .ale na to trzeba czasu . Więc proszę cię nie przestawaj pisać , bo masz świetne pomysły ! :D
OdpowiedzUsuńhej. świetny blog;D czekam na nn;pp
OdpowiedzUsuńSuper super super świetne wspaniałe niesamowite fantastyczne!!!!! <3 <3 <3 <3 <3 ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuń