środa, 16 maja 2012

22. " Dokonało się"


Miałam takie wrażenie jakbym lewitowała, lecz szybko wróciłam do rzeczywistości. Bowiem usłyszałam jak dla mnie już znany głos, którego nie mogłam przylepić do odpowiedniego momentu w moim życiu. Więc postanowiłam, że uchylę na moment moje powieki. Kiedy to uczyniłam zobaczyłam twarz doktora Carlisle Cullena, który akurat spojrzał na mnie i odezwał się:
- Ona się budzi! – po czym poczułam jak zostałam położona na czymś miękkim, zapewne na kanapie, ponieważ zauważyłam że jestem w salonie wampirów.
- Jazzlyn córeczko. Słyszysz mnie?! – nie mogłam poznać czyj to głos. Czyżby to mój ojciec, ale on nigdy to mnie nie mówił córeczko i ten odezwał się pasuje do jego tonu głosu. Kto to więc jest? Szybko otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam przed sobą piękną kobietę, bardzo podobną do mnie, co spowodowało, że zareagowałam gwałtownie:
- Mama!!! – nie wiem czemu to powiedziałam, ale pierwsze słowo mi się nasunęło na myśl, które wypowiedziałam. Kobieta uśmiechnęła się do mnie serdecznie. Ja natomiast patrzyłam na nią jak na ducha. I ten jej oczy były koloru bursztynu, które już kiedyś widziałam. Potem zobaczyłam, że w salonie jest dwóch obcych mężczyzn, którzy się również do mnie uśmiechają. Jednocześnie byli wszyscy Cullenowie. Natomiast w drugim koncie pokoju stał ten który mnie tak skrzywdził. Najpierw był odwrócony do okna, ale kiedy usłyszał mój głos od razu pojawił się koło mnie. Zareagowałam na  niego gwałtownie. Zaczęłam syczeć i warczeć:
- Odsuń się ode mnie! Nie chcę ciebie znać.
- Nie mów tak. Muszę ci wyjaśni, że to co się wydarzyło to wielka pomyłka. – delikatnie mówił do mnie. Chciał mnie złapać za rękę, ale został zatrzymany przez jednego z obcych mężczyzn, który przyparł go do ściany i wysyczał:
- Powiedziała ci, że masz jej dać spokój.
- Nie będziesz mi mieszańcu mówić co ma robić. To nie twoja sprawa. – nagle role się odwróciły teraz to Jacob przypierał obcego do ściany. Teraz mogłam mu się przyjrzeć dobrze, jego oczy, blond włosy… gdzieś już widziałam. Teraz mi się przypomniało to ten sam osobnik, który mnie wtedy uratował, kiedy zostałam zaatakowana przez tropiciela. Chciałam ich powstrzymać, ale ubiegli mnie już Emmett i drugi obcy mężczyzna. Spojrzałam się na niego był bardzo podobny do mojego wybawiciela. Nagle odezwał się pan domu:
- Jacob i ty Nicolas… - Nicolas tak miał na imię mój ratownik z opresji - … panujcie nad sobą. – panowie spojrzeli na spokojną twarz Carlisle i na znak zgody kiwnęli głowami. Natomiast z wielkim trudem usadowiłam się do pozycji siedzącej i chciałam wstać, ale zostałam zatrzymana przez ponowny ból, który już wcześniej odczuwałam. Nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć, warczeć i syczeć. Ten stan był nie do zniesienia. Od razu przy mnie znalazł się Nicolas, który coś do mojej ręki przyczepił i powiedział do doktora Cullena:
- Dzięki temu będziemy mogli sprawdzać jej wszystkie parametry życiowe.
- To przemiana się jeszcze nie skończyła? – wszyscy spojrzeli na Carlisle.
- Do cholery o czym wy mówicie? Jaka przemiana się nie zakończyła? Assss… - syknęłam z bólu.
- Przemiana w hybrydę… - stanowczym głosem odrzekł blondyn.
- Że co? – nie mogłam złapać tchu i jeszcze teraz dowiaduję się o jakiejś przemianie w hybrydę.
- Spokojnie Jazzlyn. Po wszystkim dowiesz się o czymś ważnym. – zapewniała mnie obca kobieta.
- O jakiej sprawie? – patrzyłam na nią, ale znowu poczułam ten ogarniający cały mój organizm piekący ból. – Aaaaa!!! – krzyknęłam.
- Trzeba ją zabrać na dwór. – odezwał się drugi obcy mężczyzna.
- Dlaczego? – odezwała się Esme.
- Chyba nie chcesz mieć zniszczonego całego salonu?! – odrzekł jej.
- Oj będzie się działo. – z uśmiechem powiedział Emmett.
- Nie mamy czasu. Damon pomóż mi. – odezwał się Nicolas, wreszcie poznałam imię drugiego obcego mężczyzny. Nagle poczułam jak dwaj potężni i dobrze zbudowani panowie mnie wynoszą z domu. Zauważyłam, że wszyscy za mną i nimi idą. Kiedy wyszliśmy na dwór położyli mnie na trawie i szybko się zmyli. Byłam tak omamiona tym bólem, że cały czas mi się wydawało, że słyszę jakieś pikanie. Spojrzałam na swoją prawy nadgarstek i wtedy zobaczyłam ten zegarek, w którym cały czas migała czerwona lampka. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam, że ten cały Nicolas rozstawia laptopa, a Damon zaczął się do mnie zbliżać jakby miał mnie asekurować. Nie wiedziałam kompletnie co się ze mną dzieje. Cullenowie stali i się przyglądali, a Jacob chciał już do mnie podbiec, ale został zatrzymany przez Edwarda. Wszystko zaczęło w koło mnie wirować. Nagle usłyszałam głos chyba Demona:
- To co się będzie działo z tobą. To wszystko jest naturalne. Nawet jak się ziemia zatrzęsie. Nie bój się. Pamiętaj, że my jesteśmy tutaj po to, aby ci pomóc przez to przejść.
- Zaraz się zacznie. Jej temperatura ciała gwałtownie wzrosła. – krzyknął siedzący przy laptopie wampir.
- Co się ze mną dzieje? – wymamrotałam i wtedy poczułam znowu ten ból, który od środka rozrywał mnie…
***(Bella)
To co zobaczyłam co się dzieje z Jazzlyn było okropne. Zaczęła wrzeszczeć, warczeć i zwijać się z bólu po trawniku przed naszym domem. Nie mogłam patrzeć na to.
***(Alice)
Jej twarz zaczęła się wydłużać, a ręce zmieniać kształt. Tak samo cały tułów.
***(Jacob)
Chciałam do nie podbiec. Być przy niej, ale zostałem brutalnie zatrzymany. Edward zabronił mi, ponieważ Jazzlyn w tym stanie może być dla mnie nie bezpieczna. Po za tym – dodał – te trzy osoby wiedzą dokładnie co robią i że mam im zaufać. Dlatego stałem i przyglądałem się co się dzieje z moją lubą. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Ta cała przemiana wyglądała jak transformacja w wilkołaka. Przecież to nie możliwe, aby Jazzlyn była z mojego gatunku. Przecież ona jest wampirem. A może jest w połowie tym i tym… Nagle jej zwijające ciało przykrył jasny blask…
***(Carlisle)
Coś niesamowitego. Dane mi jest oglądać przemianę hybrydy.
- Zaczęło się… - zakomunikował Nicolas, kiedy ciało Jazzlyn zostało przykryte jasną osłoną blasku. Nagle poczuliśmy, że ziemia zaczęła się trząść, a wiatr przybrał na sile. Natomiast pełnia księżyca przybrała na sile. Co sprawiło, że blask ciała niebieskiego spadł na zwijającą się z bólu Jazzlyn. Nie spodziewanie przeszedł silny podmuch i zaczął padać deszcz. Blask zniknął pozostawiając po sobie pył i mgłę. Kiedy wszystko opadło naszym oczom ukazał się biały wilk, który patrzył w niebo w pełnię księżyca. Nagle zawył. Po czym spojrzał na nas jego oczy były koloru bursztynu. Patrzył na nas.
***(Jazzlyn)
Nie wiedziałam co się ze mną stało. Nagle ból ustał, ale dziwnie się czułam, ponieważ jakoś nienaturalnie stałam, jakby na czworaka. Spojrzałam w górę i kiedy go zobaczyłam. Otworzyły mi się jakieś nie znany dotąd drzwi w moim umyśle. Zobaczyłam stado białych wilków i te bursztynowe oczy. Po czym jedno słowo… pierwotna. Zrozumiałam jestem wilkołakiem. I nie bałam się tej zmiany, wręcz przeciwnie coś mnie gnało w tym kierunku. Spuściłam głowę i odwróciłam się do wszystkich zebranych, którzy mi się przyglądali. Chciałam coś do niech powiedzieć i o dziwo z mojego pyska wyszło w ludzkim języku zdanie:
- Wiem kim jestem, znam Cullenów i ciebie – spojrzałam na Jake , który uśmiechnął się drżąco – ale nie znam was. – popatrzyłam na trójkę nie znajomych. Kobieta z nich się odezwała:
- Wszystko ci wyjaśnimy…    

3 komentarze:

  1. cudownyy ! <3 BŁAGAM CIĘ NIE KOŃCZ ! Chociażby ze względu na mnie . zobaczysz , jeszcze bedziesz miała ponad 10 komentarzy .ale na to trzeba czasu . Więc proszę cię nie przestawaj pisać , bo masz świetne pomysły ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakręconaaxd17 maja 2012 06:19

    hej. świetny blog;D czekam na nn;pp

    OdpowiedzUsuń
  3. Super super super świetne wspaniałe niesamowite fantastyczne!!!!! <3 <3 <3 <3 <3 ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń