sobota, 23 czerwca 2012

5. "Impreza".


Za nie całą godzinę miał przyjechać po mnie John Black. Impreza u Natalie miała się zacząć o 7 wieczorem. Jednak w ostatniej chwili Nicolas poinformował nas, że miejsce zabawy zostało przeniesione z domu gospodyni do jakiejś wynajętej przez nią dyskoteki. Najpierw trzeba podkreślić, że w Forks jest jeden budynek poświęcony dla dyskotek. Ponadto szczerze mówiąc jest to dla mnie bez znaczenia, gdzie się będę bawić.
Po wejściu do mojej garderoby i zamknięciu się w niej razem z Juli. Zaczęłyśmy się przygotowywać do tej imprezy. Po wzięciu prysznicu, umyciu zębów i włosów. Czas nadszedł na wysuszenie ich, po czym zrobienie makijażu, który miał odzwierciedlać nasze charaktery i duszę. Juli zdecydowała się na delikatny makijaż. To znaczy podkreśliła delikatnie obwód swoich ust bez barwnym błyszczykiem, natomiast oczy czarną kredką, rzęsy tym samym kolorem kredki, a powieki delikatnym odcieniem jasnego błękitu. Tymczasem twarz pokryła małą ilością pudru, po czym swoje policzki delikatnie podkreśliła różem. Po prostu jak dla mnie wyglądała przepięknie. Jeszcze kiedy spięła włosy w wysoko postawionego koka i gdzie nie gdzie wypuściła z niego wolne kosmyki jej blond włosów. Lecz kiedy ubrała swoją niebieską sukienkę na ramiączkach, którą kupiła w galerii podczas zakupów z Damonem, wyglądała szałowo. Sukienka nie była zbyt krzykliwa, czy skromna, lecz można ją usadowić po środku oceny. Ona była po prostu stworzona dla niej. Dosięgła jej do kolan, w talii była doskonale dopasowana, tak samo jak w biuście. Ponadto przyozdobiona była tylko czarnym kwiatem na prawym ramiączku. Jednak kiedy ubrała jeszcze swoje niebieskie szpilki to po prostu dech zabrał mi w piersiach. Już sobie wyobrażałam reakcję Demona na jej widok. Jego minę będzie dla mnie nie zapomniana.
Rozmarzona siedziałam tak przez dłuższy czas i przyglądałam się jej. Aż wreszcie moja przyjaciółka zbudziła mnie z transu:
- Chess a ty jeszcze siedzisz w szlafroku i z mokrą czupryną  na głowie? Przecież za pół godziny ma przyjechać John po ciebie. – po tych słowach spojrzałam się w lustro. Faktycznie wyglądałam jak upiór. Z moich ust wydobył się cichy jęk. I w wampirzym tempie zaczęłam się malować, suszyć i układać włosy, po czym ubierać sukienkę oraz buty.
*** (Juli)                                              
Moja przyjaciółka jak zwykle się zamyśliła. Kiedy wyszłam wreszcie z tej garderoby. Mój słuch po pewnym momencie zarejestrował , że w tym pomieszczeniu przechodzi jakieś tornado. Chciałam tam zajrzeć, ale zostałam ubiegnięta. Zatkało mnie kiedy Chess wyszła w po pięciu sekundach z garderoby, wyszykowana od stóp do głowy. Wiedziałam, że hybrydy są szybsze od wampirów, ale nie sądziłam, że w takim stopniu. Ale wracając do Chess, wyglądała ona powalająco. Włosy miała uplecione w warkocza, gdzie nie gdzie wychodziły jej czarne jak atrament kosmyki włosów. Makijaż miała bardziej ostrzejszy od mojego. Oczy miała podkreślone czarną kredką, jak również rzęsy czarnym tuszem, natomiast powieki siwym odcieniem. Tymczasem usta podkreśliła krwistą szminką. Nie zauważyłam na jej twarzy pudru. Ona nie musiała go używać, bowiem jej cera była dość opalona. Tymczasem sukienka jej, wyglądała w niej bosko. Czarny lateks bardzo podkreśliła jej doskonałe wymiary ciała. A biały skórzany pasek podkreślił jej idealnie płaski brzuch. Ramiona miała odkryte. Sukienka dosięgała jej do kolan. Ponadto cały kontrast został zamknięty przez czarne buty i dodatki w postać srebra. Chess lubiła ten metal, natomiast ja wolałam złoto. Dlatego moje dodatki były z niego zrobione. Wyobraziłam sobie już minę wszystkich chłopaków, którzy będą na tej imprezie. Miała również cichą nadzieję, że dzisiejszej nocy wreszcie pogodzi się ze swoją wielką miłością. W mojej sprawie również miałam pozytywne ustosunkowanie. Wierzyłam cicho, że dzisiaj pogodzę się z Sethem. Z dobrych źródeł wiedziałam, że ci dwaj mają być na tej imprezie. A wiedziałam to do samej gospodyni imprezy. Wiadomo, iż tej informacji nie powiedziałam Chess, bo ona wtedy by się wycofała z tej imprezy lub co gorszego wymyśliła by znowu coś, żeby dopiec tej całej Gaby. Dlatego wolałam zachować tą informację dla siebie. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Chess:
- Juli o czym ty tak myślisz?
- Aaa o niczym szczególnym. To jak gotowa, na wielką noc imprezy. – podskoczyłam z łóżka z wielkim bananem na twarzy.
- Tak. – uśmiechnęła się łobuzersko.
***(Chess)
Kiedy schodziłyśmy już ze schodów do naszych uszów doszedł odgłos dzwonka.
- To na pewno twój amant przyszedł po ciebie. – szturchnęła mnie Juli w ramię. Jak zwykle strzeliłam buraka.
- Opanuj się. Proszę ciebie. – spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. Ona tylko kiwnęła głową, że nie mam się przejmować, iż będzie wszystko dobrze.
Nagle usłyszałam wołanie mojej mamy:
- Chess! John już przyjechał po ciebie. – wzięłam głęboki oddech i z dumą na twarzy wyszłam na spotkanie z kuzynem Jake. Ale kiedy go zobaczyłam zamurowało mnie. Miałam takie wrażenie , że on jest coraz bardziej przystojny. W szkole tego tak nie dostrzegłam, ale teraz kiedy stoi przede mną i jeszcze tak ubrany elegancko. Miał na sobie białą zwykłą koszulę, czarne w kant spodnie i lakierowane buty w szpic. Ponadto czarne włosy postawione na żel. Po prostu zabrakło mi słów. To nie był ten sam dresowy chłopak, którego poznałam w szkole. Chciałam bardzo, aby na tej imprezie był ten przeklęty wilkołak, wtedy bym mogła mu bardziej dopiec. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Nagle do rzeczywistości obudzi mnie głos Johna:
- Chess pięknie wyglądasz.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się słodko. Za parę minut koło nas stanęła Juli wraz z Damonem.
- Juli ty też bosko prezentujesz się. – odrzekł Black, powodując tym samym pojawienie się rumieńców na twarzy mojej przyjaciółki, która nie śmiało odpowiedziała: - Dziękuję.
- Siostrzyczko! – wiedziałam, że on się odezwie – Po prostu wyglądasz jak jakaś bogini. Każdy chłopak na tej imprezie będzie leżeć u twoich stóp. – nie mógł się opanować. Musiał powiedzieć swoje trzy grosze.
- Damon!!! – warknęłam na niego.
- Och! Spokojnie siostro. Ja tylko mówię prawdę.
- Zaraz ci tą prawdę wsadzę w…
- Chess … chyba czas ruszać. – sytuację uratowała Juli. Mój brat ma szczęście, że jest tutaj John i Juli, bo bym zrobiła mu krzywdę. Spojrzałam na moją przyjaciółkę i kiwnęłam głową: - Masz rację. Ruszajmy. – po czym wyszliśmy i pojechaliśmy. Tylko, że ja pojechałam z Johnem jego mustangiem, a mój brat z Julian jego Leksusem. Natomiast Nicolas już od godziny był u swojej „laleczki”. Domyślam się co najpierw musieli zrobić. Feee! Wiem, wiem… sama mam ochotę czasami to zrobić z … wiadomo kim. Kiedy go widzę mój organizm nie funkcjonuje normalnie. Lecz tej nocy nie mam zamiaru o nim myśleć , bowiem wiem , że nie będzie go na tej imprezie. Ta głupia Gaby po naszym starciu nie będzie mieć odwagi , aby stanąć ze mną twarzą w twarz. Również mam nadzieję , że ta impreza będzie warta przyjazdu.
Przez całą drogę nie zamieniłam z Johnem ani słowa. Wreszcie dotarliśmy do naszego celu. Muszę przyznać się, że moje obawy nie miały podstaw istnienia, ponieważ Natalie z tej dyskoteki zrobiła po prostu świetny klub. Już od samego wejścia było widać kawał dobrej roboty i jak wiadomo pieniędzy. Wysiedliśmy z aut i podążyliśmy do drzwi wejściowych, w których jak sądziłam stał goryl.
- Dobry wieczór. – odezwał się mój brat, podając temu typowi jakieś kolorowe kartki. Ten spojrzał na nie po czym z parszywym uśmiechem powiedział:
- Życzę miłej zabawy. – i przepuścił nas.
- Damon co ty mu dałeś?
- Nasze zaproszenia dla vipów.
- Że co? – zaskoczenie.
- No zaproszenie dla vipów. – powtórzył – Natalie dała Nicolasowi takie zaproszenia, żebyśmy nie mieli żadnych problemów z wejściem na imprezę.
- O kurde. Jednak ta plastikowa lalka myśli. – pomyślałam, a może nie…
- Chess!!! Ha ha ha… ty jak zawsze w dobrym humorze. – powiedział z łobuzerskim uśmiechem.    
- A jakby inaczej. – zasalutowałam.
Kiedy wreszcie dodarliśmy do głównej sali imprezy. Moim oczom przede wszystkim pierwsza wpadła wielka kula, która rozświetlała prawie całe pomieszczenie. Pod nią było stanowisko Didżeja, niżej na środku był parkiet do tańczenia, natomiast po prawej stronie od wejścia był bar z przeróżnymi rodzajami alkoholu, tymczasem po lewej stronie były miejsce przeznaczone do posiedzenia. Na tej imprezie byli prawie same znane mi twarze. Jedną z nich wyłowiłam z tłumu, która do nas się zbliżała z wielkim bananem na twarzy.
- Witajcie – przywitał nas mój kochany brat „snop”. Po czym nagle przy mnie znalazła się, nie wiem jak i skąd , Natalie: - Cieszę się, że przyszliście. Wiecie, że impreza bez was by nie mogła się udać. I jeszcze jedno alkohol jest opłacony, więc pić możecie tyle ile chcecie. – powiem wam, że ta dziewczyna coraz bardziej przypada mi do gustu. Oraz muszę przyznać, że po raz pierwszy widzę ją ubraną w innym kolorze sukienki. Wreszcie ma na sobie zielony kolor, a nie różowy, co idealnie komponuje się z koszulą mojego brata Nicolasa.
- Dzięki Natalie – odezwał się Demon.
- Nie ma za co. – uśmiechnęła się – O nareszcie są moim następni honorowi goście. Przepraszam was na chwilę. – po czym pobiegła wraz z Nicolasem, aby przywitać tych gości. Z samej ciekawości zerknęła w tamtą stronę. Czego bardzo pożałowałam, ponieważ tymi następnymi vipami okazali się Seth i Gaby z nim… Gorzej być nie może. Ale tak spokojnie pomyśleć, to może być nie zła zabawa. Mój na twarzy chytry uśmiech dostrzegła Juli, która również spostrzegła tych gości.
- Ja już znam ten uśmiech. – powiedziała mi do ucha.
- Tak. To się wspaniale wszystko zapowiada. – na te słowa zrobiła ona tak przeraźliwą minę, że aż mi się chciało śmiać.
- Chess ty się nie śmiej. Widzisz kto tam jest też oprócz Jake i jej. Ja po prostu nie wytrzymam dłużej. I chyba mu…
- … wybaczę! – dokończyłam za nią – Nie mięknij mnie. Pamiętasz co on ci zrobił. Zemsta musi być słodka.      
- Ale… - zaraz mi pęknie.
- Nie ma ale! – warknęłam na nią. – Musisz mu pokazać, że już cie na nim nie zależy.
- Ja nie potrafię.
- Juli nie załamuj mnie.
- Chess jak ty chcesz się mścić na Jacobie to proszę bardzo, ale mnie do tego nie angażuj. Dzisiaj ja pogodzę się z Sethem. – po czym odeszła. A mnie zostawił z wielkim szokiem na twarzy. Ta dziewczyna oszalała. Kiedy tak stałam jak słup soli, poczułam czyjeś spojrzenie na mojej osobie. Po czym odwróciłam się i spostrzegłam, że źródło tego głupiego uczucia dochodzi ze strony baru. Przy którym stał ten cholerny drani i John, który nagle wskazał na mnie palcem. Wiedziałam o czym mówią, to znaczy o kim, o MNIE! Zapewne John mówił Jacobowi, że przyszedł ze mną. Wiedziałam to, bo można było to z jego grymasu wyczytać. I nagle zobaczyłam, czego się najbardziej obawiałam, moja przyjaciółka liżąca się z tym całym Sethem. Po prostu coś we mnie pękło. Poszłam do stanowiska didżeja.
-Hej! – zagadał do mnie muzyk.
- Cześć. Mam do ciebie prośbę.
- Słucham? – pochyliłam się do jego ucha i powiedziałam mu, że ma włączyć taką i taką piosenkę oraz dać mi mikrofon. Spojrzał na mnie nie pewnie po czym uczynił to o co go prosiłam. Musiałam zrobić pewną rzecz dla mojej przyjaciółki. Chciałam, żeby była szczęśliwa. Jak miała być z Sethem , to musiałam jej pokazać , że zależy mi na jej szczęściu.
Nagle światła zgasły. Zaczęło się

kopiuj:  http://www.youtube.com/watch?v=7m2zyp0vFQc

Zaśpiewałam im piosenkę, która w mojej głowie najbardziej utknęła. Zauważyłam zdziwienie mojej przyjaciółki, kiedy zobaczyła mnie koło siebie. Jeszcze tym bardziej kiedy śpiewałam dla niej. W jej oczach mogłam dostrzec szkliste łzy. Złapałam ją za rękę i jej ukochanego, postawiłam ich na środku parkietu i kazałam mi zacząć tańczyć. Po czym sama powróciłam do stanowiska Didżeja, przy którym dalej śpiewałam. Spojrzałam jeszcze raz na nią z jej ust wyczytałam tylko: - Dziękuję - po czym spojrzałam na cały tłum, który zaczął się kołysać. Kiedy zobaczyłam mojego brata Damona, było mi go szkoda, bowiem stracił wszelką nadzieję, ale znać go to nie jednego asa ma w rękawie. I miałam rację za chwilę miał w objęciu jakąś brunetkę. Cały on. Natalie i Nicolas zaczęli również tańczyć. I na mojego cholernego pecha, musiałam spojrzeć na niego. Patrzył też w moją stronę z jego wzroku wyczytałam tylko jedno uczucie MIŁOŚĆ , która według mnie była wielką farsą.

***(Jacob)
Byłem zaskoczony tym co zobaczyłem. Nie miałem pojęcia, że Chess tak pięknie śpiewa. Poczułem jeszcze większe ukłucie w sercu. Przez tą piosenkę wiedziałem, że ona cały czas do mnie coś czuje. Można to też było stwierdzić, kiedy czasami na mnie zerkała. Chelsea Jazzlyn Vankuver – Volturi cały czas mnie kochała, Jacoba Blacka. Jest ona moim życiem i szczęściem. Będę o ciebie walczyć skarbie. Będziemy razem. Pokonamy wspólnie twoją upartość.       

7 komentarzy:

  1. Wspaniale, kocham twojego bloga i codziennie zglądam tu i patrze czy nie ma nowych notek ;* Szkoda że rozdział taki krótki ;( Pisz prosze dłuższe !! / $aky /

    OdpowiedzUsuń
  2. Iii jeszcze jeden i jeszcze dwa, na rozdział czekam tu sialalalalala *-* ♥ Boski ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. powiedziałabym ,że to genialne , cudowne , ale wszyscy tak piszą , jest to nieoryginalne ... niestety nie da się tego inaczej określić <3 .

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!!! Miło poczytać coś ciekawego;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Jacob...
    Ale niech się jeszcze trochę pomęczy, a co!
    W końcu to on zostawił Chess, a nie na odwrót.
    Chciałabym jeszcze pogratulować Ci pomysłu na bloga. Naprawdę świetny! <3
    Z niecierpliwością czekam na nn i zapraszam do mnie:
    kartkazpamietnikazyciorys.bloog.pl
    nadzwyczajnezyciekaitlyn.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiadam na Twoje pytanie na moim blogu:
    Oczywiście. Jeśli chcesz to możesz go polecić; bardzo bym się ucieszyła ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne! ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń