Znowu poddałam się jego
urokowi. Nie powinnam go kochać, powinnam go znienawidzić, ale
to jest takie trudne. Prawda jest taka, że go kocham z całego
serca. Serce nie sługa.
Kocha go, lecz mój rozum odradza tej miłości, wręcz jej
nie dopuszcza do swojej świadomości. I znać mnie.
Ja się będę trzymać mojej świadomości.
Decyzja jest prosta. Ja nigdy mu nie wybaczę i nie wrócę do
niego. Taka sytuacja wydarzyła się po raz
ostatni. Będę twarda i nieugięta.
Z moich rozmyśleń wyrwała mnie
Rosalie, z którą bardzo dobrze ostatnio się
komunikuje. Jest dla mnie jak siostra, tak samo jak Alice, czy Bella.
- Chess co ten kundel chciał od
ciebie?
- Nie chcę o tym
gadać.
- Ale…
- Proszę cię Rosa!
– powiedziałam stanowczym, choć błagalnym
głosem.
- Ok. Nie będę już pytać.
- Dziękuję.
- Chess to powiedz z jakiej
okazji wzywałaś mnie na zakupy? – nagle odezwała się Alice.
- Bo dzisiaj jest impreza u
dziewczyny mojego brata Nicolasa. I chciałam wypaść świetnie.
Po za tym jestem tam z kimś umówiona.
- Co?! Randka?! To nie możesz świetnie
wyglądać… - wypaliła.
- A jak? – zapytałam się z ciut
niepewnością. Znać Alice ona zawsze coś wymyśli
szalonego.
- Bosko kochana, bosko. –
wykrzywiłam usta w dziwny sposób, aż Emm
parsknął śmiechem, kiedy mnie zobaczył w
lusterku. Natomiast Alice ciągnęła dalej
swój monolog, gdy zobaczyła moja minę: - Nie
martw się. Jestem specjalistką w wybieraniu kreacji na
pierwszą randkę.
- Ale ja nie idę na
randkę. Tylko na spotkanie towarzyskie. – poprawiłam ją.
- To jedno i to samo. –
odpowiedziała.
- Alice!
- Toć
spokojnie. Niech ci będzie. – mówiła,
wymachując rękami. Nagle Emmett wybuch śmiechem.
- A ty z czego rechoczesz? –
wypaliłam do niego.
- Z ciebie.
- Tak śmiesznie
wyglądam?
- Nie chodzi o twój wygląd,
tylko o twoje postępowanie. – nagle spoważniał. Co
bardzo mnie zdziwiło, jak i dziewczyny.
- Możesz jaśniej
mówić?
- Chess o to chodzi, że widać gołym
okiem , że kochasz nadal tego kundla. Tylko się z tym
ukrywasz. A on doskonale o tym wie. I tak długo będzie
ciebie męczyć, aż mu ulegniesz. Ja może
zachowuje się czasami – zaakcentował – jak GŁUPEK!
Ale wiem to i owo o życiu. Moim zdaniem powinnaś do
niego wrócić. Pasujecie do siebie. Chociaż już mi go żal, nie
chciałbym mieć takiej dziewczyny jak ty.
Zawsze chodząca naburmuszona i wściekła na świat.
Lecz z drugiej strony rozumiem twój charakter. Też tak
miałem jak byłem na głodzie
seksualnym. Kiedy to Rosa… - nagle urwał, kiedy to dostał strzała w
czaszkę od swojej ukochanej.
- Emmett! – powiedziała
stanowczo – Skończ ten twój chory monolog.
Tymczasem ja i Alice byłyśmy w
totalnym szoku.
- Emm ty jednak używasz
jakąś część mózgu. – odrzekł
chochlik.
- Używa… –
odezwała się Rosa z sarkazmem – tej chorej umysłowo.
- Kochanie. Ja nie chciałem
ciebie urazić. – przepraszał ją Emm.
- Mam gdzieś te twoje
przeprosiny. Czy ja wszystkim mówię o twoich negatywnych
stronach podczas seksu, o których tylko ja wiem i ty…
- Nie. – powiedział
potulny jak baranek.
- A jakie są te
negatywy? – zapytała się Alice swojej siostry.
Ta spojrzała na nią , potem na błagającego
Emmett -a: - Zemsta jest słodka.
– wypowiedziała te słowa tak, aby Emm je mógł wyczytać z ruchu jej ust.
- Rosa
nie mów…. Proszę… -
prawie , że
krzyczał.
- Emm…
podczas naszego seksu… - przestała
mówić, kiedy
spojrzała na
swojego ukochanego: - … a nie ważne.
Nie będę taka sama jak ty. – wskazała palcem na kierującego Emmetta. Ten wypowiedział jedno magiczne słowo: - Dziękuje. Kochanie jesteś wielka. – po czym ją pocałował w policzek. Patrzyłam tak na nich. W jednej chwili
przypomniały mi się wszystkie sceny z Jacobem.
Kiedy mnie całował w policzek lub namiętnie oraz gdy przytulił. Czułam , że w koncie mojego oka , zakręciła się pojedyncza łezka. Alice to zauważyła
i starała się mnie rozweselić:
- Chess
jak zajedziemy pod galerie. To wiec, że
musisz się poddać całkowicie mojej woli. Taki jest
mój warunek. – zachichotała.
Co sprawiło, że się lekko uśmiechnęłam.
-
Przecież to
jasne. Nie mam wyboru. – powiedziałam
to w troszkę
lepszym humorze.
- No
moje panie. Dojechaliśmy na
miejsce moich cierpień. – zakomunikował mąż Rosa, podczas parkowania auta.
- Emm
nie narzekaj. – odrzekła
Alice.
- Rosa
ci to dogłębnie
wynagrodzi. – powrócił mi
mega humor. Sprawiając tym
samym wielki rechot Emmetta i mordercze spojrzenie Rosa w moją stronę:
- Chess
nie grab sobie! – zagroziła
mi moja blond przyjaciółka.
-
Spokojnie. Już się zamykam. – odpowiedziałam.
- No
dobra. To ruszajmy na zakupy! – zapiszczała
Alice. Nie miałam
wyboru musiałam się uzbroić w cierpliwość, bo czekała mnie potężna batalia zakupowa. Ona mi nie
przepuści bez
przymierzania wybranej przez niej rzeczy. Jestem skazana na jej łaskę, ale wątpię, żebym ją dostała. Czeka mnie po prostu rewia
mody, której tak nienawidzę.
Weszliśmy do galerii, miejsca mych męczarni z Alice. Nie wiem kiedy
i jak. Po kliku sekundach znalazłam
się wraz z
Alice w jakimś butiku
z elegancką
garderobą.
Wampirzyca kiedy wbiegła
pomiędzy
wieszaki z połyskującymi sukienkami, to tylko było widać za nią kurz. Nagle wyszła z tego buszu ubraniowego z
kilkoma różnorakimi
sukienkami.
- Zapraszam
Chess do przymierzalni. – powiedziała
stanowczym głosem i
wskazała
palcem w stronę
przymierzalni. Nie chciałam
tam iść, ale
kiedy spojrzała na
mnie morderczym wzrokiem. Nie miałam
wyjścia.
Musiałam tam
wejść. Do miejsca
mojej męki
modowej. Przyznam się
szczerze Alice miała
wielki autorytet, że nawet
ja pierwotna dwóch najpotężniejszych
gatunków bałam się jej sprzeciwić. To po pierwsze, a po drugie
traktowałam tą wampirzycę jak starszą siostrę, którą trzeba słuchać.
Dlatego
weszłam do
tej cholernej przymierzalni. Po czym stanęłam
jak wryta, bowiem rozmiary tego pomieszczenia były
imponujące.
Domyślałam się, że nie jest ono przeznaczone dla
zwykłych
klientów, tylko dla vipów. Jak to raczyła
powiedzieć
plastikowo – różowa
laska mojego brata „Snopa”.
Natomiast
Alice miała u
mnie przechlapane na całej
linii. Za to, że za
chwilę miałam robić za modelkę i urządzić małą rewię mody. Nienawidziłam być w centrum uwagi. Chociaż według Damona robiłam to nieświadomie, ponieważ zawsze byłam w centrum uwagi. Z tym stwierdzeniem
i tak się nie
zgadzam.
Nagle
stanęłam
przed ogromny lustrem i zaczęłam
się sobie
przyglądać. Moim zdaniem wyglądałam na normalną oraz zwykłą nastolatkę. To nic, że moja rodzina posiada dość pokaźny majątek. Dla mnie najważniejsze jest wnętrze człowieka. Nie oceniam ludzi po
wyglądzie…
No dobra. Z tym się możecie nie zgodzić, bo nie akceptuje Natalie. Ale
powiedzcie sami czy ona nie jest pustą
lalką. Wiem
… nie znam jej dobrze, lecz ten duszący,
bijący od
niej róż
normalnego człowieka
może zablokować, a co dopiero hybrydę. Jestem w rozpaczy, bo będę
musiała ją tolerować w swoim domu i jeszcze w
szkole. Chociaż z
drugiej strony zastanawiam się
nad tym, aby bardziej poznać
ją. Może ten krok okaże się całkiem dobrym ruchem i Natalie będzie wspaniałą kumpelą. Jednak muszę się nad tym zastanowić, ale teraz trzeba się zmierzyć z chwilą teraźniejszą.
Odwróciłam swój wzrok w stronę ogromnego wieszaka, na którym
Alice miała już powieszone wszystkie przez nią wybrane sukienki. Z wielkim
wydechem ściągnęłam z siebie swoje ubrania, po
czym zdjęłam z
wieszaka różową sukienkę i założyłam ją na siebie. Ten kolor od razu
mi kogoś
przypomniał, a po
za tym nienawidziłam tego
odcienia. Ale co musiałam
wyjść z tej
przymierzalni i pokazać
się osobom
towarzyszącym mi
na zakupach. Zwłaszcza
jednej – Alice, która wraz z siostrą
i bratem czekali na mnie w specjalnym pokoju. Jak się domyślam też dla VIPÓW!
Jednak
dla pewności
wychyliłam z
zasłony
swoją głowę i spojrzałam, aby obadać jak wygląda sytuacja. Kiedy to uczyniłam od razu zostałam wyciągnięta przez Emmetta na środek pomieszczenia.
- Ej co
ty robisz?! – warknęłam na
niego.
- Robię to co kazała mi Alice. – wskazał palcem na swoją siostrę, która przyglądała mi się uważnie. Po czym odrzekła:
- Ta
sukienka nie pasuje ci. Prawda Rosa.
-
Owszem. Wygląda w
niej jak lalka Barbie. – zachichotała
wampirzyca.
- Dzięki ci bardzo. – powiedziała w jej stronę z sarkazmem.
- Oj.
Chess są to żarty.
- Ja
nie mam na nie ochoty. – założyłam
ręce na krzyż.
- Możesz przestać zachowywać się jak rozkapryszona dziewczynka.. – nagle poczułam lekkie szturchniecie Emm –a.
Spojrzałam się na niego gniewnie, po czym do
akcji wkroczyła
Alice:
- Ok.
Spokojnie Chess. Przebierz się
w inną i
ponownie wyjdź. –
powiedziała
stanowczo.
- Alice
a mogę ubrać tą sukienkę, która mi się najbardziej podoba. Potem ty
ocenisz. – spojrzałam na
nią błagalnie. Mam już dosyć tego mini pokazu. Chciałam jechać jak najszybciej do domu. Czekało mnie jeszcze odrabianie
lekcji z Juli, a później
impreza.
Popatrzyła na mnie miłosiernie i pokiwała głową, że się zgadza. Szybkim ruchem jak u
człowieka wprawiałam do przymierzalni i zaczęłam przebierać w tych sukienkach. Moje oczy spoczęły od razu na czarnej,
lateksowej , obcisłej, bez
ramiączek, z
wielkim białym pasem
na tali, mini sukience. Ściągnęłam ja i założyłam. Leżała
na mnie jak ulał. I co
najważniejsze
podobała mi się. Z wielkim uśmiechem wyszłam przed Alice, Rosa i Emmetta,
którego wyraz twarzy zmienił
się diametralnie,
wypowiadając jedno
ciche słowo:
-
Uuulllaaa… - powodując tym
samym, że się zaczerwieniłam. Natomiast wampirzycą pojawił się na twarzach łobuzerski, a zarazem dumny uśmiech. Nagle odezwał się mały chochlik:
- Jednak
masz wyczucie gustu. W tej sukience wyglądasz
bosko. I polecam ci ją.
- Ja też tak uważam. Wyglądasz w niej olśniewająco. – dodała Rosa – Jak Emmettowi się podobasz to jest dobrze. – spojrzałyśmy
na niego. Cały czas
mi się przyglądał, po czym zabrał głos: - Rosa ma rację. Świetnie ci w niej!
- Dzięki. – powiedziałam z ulgą na duchu, że jedno mam z głowy.
Moi
przyjaciele wyszli z pokoju pokazu, po czym poczekali na mnie przy kasie. Kiedy
wyszłam już z przymierzalni ubrana w swoje
rzeczy. Podążyłam z moją zdobyczą do kasy, gdzie zapłaciłam za nią sporą sumkę, która dla mnie była duża. Ale dla mojej karty
kredytowej bez ograniczeń
NIE. Po zapłaceniu
i podziękowaniu,
ruszyliśmy w
stronę parkingu.
Po
dotarciu na miejsce zaparkowanego auta i zapakowaniu naszych paczek. Bowiem
Alice i Rosa też sobie
kupiły jakieś fajne rzeczy. Chcieliśmy wsiąść do Jeepa Emm-a, ale moim oczom
ukazała się znajoma twarz.
Osobą , którą poznałam był mój brat wraz z moją najlepszą przyjaciółką,
która również mnie
spostrzegła i
zaczęła biec
w moim kierunku: - Chess!!! – dobiegła
do mnie.
- Juli
i jak tam kupiłaś sobie coś fajnego? – zapytałam się jej z uśmiechem.
- Co?!
Ach kupiłam, ale
lepiej będzie
jak stąd
odjedziesz.
- Hm?!
Nie stęskniłaś
się za mną, nic a nic… - żartowałam.
- Nie o
to chodzi. – powiedziała
poważnie, co
sprawiło, że zaczęłam się odrobinę denerwować.
- A o
co? – zachęcałam ją.
- O to,
że w tej
galerii jest Sam z Emili, i Gaby z … - nie musiała
wypowiadać tego
imienia. Wiedziałam o
kim mówi.
- Masz
rację. Zaraz
ruszamy. – spojrzałam się w stronę wampirów, którzy kiwnęli na tak głową. Kiedy chciałam już wsiadać. Mimowolnie spojrzałam naprzeciw siebie. Jednak mój
pech nie ma granic. Ponieważ
zobaczyłam ich.
Usatysfakcjonowany uśmiech
Gaby mówił sam za
siebie. Kiedy mnie zobaczyła
szybkim ruchem objęła tego
przeklętego
wilkołaka w
pasie i zaczęła się uśmiechać szyderczo. Powiem szczerze w
tym momencie coś we
mnie pękło. Nie pomagały prośby Juli, żebym wsiadła, a nawet Alice, Rosa, czy
mojego brata Damona. Jeszcze bardziej dolała
ta pinda do ognia, który się
we mnie gotował, kiedy
się odezwała do mojej osoby:
- Cześć Chess. – powiedziała słodko, a zarazem pluła jadem. – Widzę, że kupowałaś
kreację. Zapewnie
na imprezę do
Natalie, ale nie łudzi się , że ona ciebie zaprosi na nią. Tam będą
ludzie na poziomie, a nie takie wybryki natury co ty i twoja rodzina. – o kurde,
teraz to nagrabiła
sobie. Może mnie
obrażać, ale nie pozwolę żeby
mieszała do
tego moją rodzinę. Z gniewnym wyrazem twarzy
podeszłam do
niej i oświadczyłam jej: - Do twojej wiadomości. Ja na tą imprezę jestem zaproszona jako Vip,
ponieważ
Nicolas , jak pamiętasz to
mój brat, chodzi z Natalie. Więc
nie podskakuj , bo mogę
załatwić to, że wyskoczysz z impry na pysk.
- Ha ha
ha… I ty myślisz, że ci uwierzę w to, że twój brat jest w związku z nią. Śmieszna jesteś dziewczyno. – zaczęła się śmiać. Nagle zauważyłam
mojego brata i jego wybrankę,
koło jego
samochodu.
- Śmiej się, śmiej, ale jak skończysz spójrz na swoją prawą stronę. – zrobiła tak. Jej mina była bez scena. – Tak więc , jak widzisz mój brat jest w
bardzo zacieśnionej
znajomości z
Natalie. – powiedziałam to
kiedy zobaczyłam jak
mój brat zaczyna całować różową lalkę. Po czym poczułam na sobie rękę
mojego drugiego brata, który trzymał
w rękach
moją jedną torbę z zakupami i powiedział:
- Chess
skończ.
Pojedziesz ze mną i z
Juli do domu. – spojrzałam
na Alice, która kiwnęła głową, że się nic nie stanie jak pojadę z nimi. Ruszyliśmy. Damon chciał ominąć tych dwóch, ale ja dumnie
przeszłam koło nich. Patrząc prosto w oczy Jake. I wiecie
co naszła mnie
jeszcze ochota , aby dopiec tej wywłoce.
Stanęłam
przed nim, ten spojrzał
na mnie z szokiem. Tymczasem ja powiedziałam
tylko jedno zdanie: - Do trzech razy sztuka. – i zrobiłam to co chciałam, czyli pocałowałam go. Czułam, że jest w szoku, ale odwzajemniał moją czułość.
Lecz nagle nasz pocałunek
został
brutalnie zakończony,
ponieważ zostałam atakowana przez wściekłą żmiję, która zaczęła do mnie syczeć: - Pożałujesz
tego!!!
Leżałam
na betonowej posadce parkingu galerii, bowiem byłam
przyciśnięta przez rozszalałą wilczycę, która chciała mi już zadać cios, lecz zwinnymi ruchami
zablokowałam go i
wyswobodziłam się z jej uścisku. Powodując tym samym, że teraz ja znalazłam się na niej. Natomiast
obserwatorzy chcieli nas już
rozłączyć, ale ja im zakazałam. Grożąc , że skręcę
tej wydrze kark. Nie obchodziło
mnie to, że na
parkingu są również inni zwykli ludzie. Musiałam jej pokazać kto tutaj rządzi. Pochyliłam się nad nią i spojrzałam w jej oczy. Ona natomiast
starała się uwolnić, ale mój chwyt był za silny dla niej. Krzyczała o pomoc, ale nikt nie zareagował.
-
Powiem ci tak. Jeśli jeszcze
raz ze mną
zadrzesz. Nie ręczę za siebie. – spojrzałam w jej opętane strachem oczy.
Przypuszczam, że moje
jak zwykle pod wpływem
gniewu zmieniły się na soczystą pomarańcz. Strach ją sparaliżował. Nic się nie odezwała. Wtedy ja wstałam z niej. Mimowolnie mój wzrok
musiał paść na niego. Jego wyraz twarzy
wydzielał wiele
uczuć i
emocji, od miłości do szacunku, od strachu do gniewu.
Mnie i tak to najmniej obchodziło.
Ominęłam go
obojętnie i
udałam się do auta Damona, który również był w totalnym szoku.
W
drodze do domu nie zamieniliśmy
ani słowa.
Odrabianie lekcji z Juli, zostało
przełożone na jutro, czyli sobotę. I czas nadszedł na przygotowanie się do imprezy…
Jak zwykle wspaniale, Ciekawa jestem co będzie na imprezie ;) Czekam na NN / $aky /
OdpowiedzUsuńmrah . Jaka ona drapieżna *.* kocham ♥
OdpowiedzUsuńłaaaaa <3 genialne :D
OdpowiedzUsuńSuper! Spadam na nowy wpis. <3
OdpowiedzUsuńGrzybek :D
SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER SUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuń