niedziela, 10 czerwca 2012

3. " Ja to mam pecha!"


piosenka , którą ostatnio znalazłam: http://www.youtube.com/watch?v=GJVRu93t89A&feature=related

***(Chess)       
Miałam cholernie dosyć wygłupów Jacoba. Bardzo się cieszyłam kiedy wreszcie dotarłam na skraj lasu. Potem zabrałam swój szkolny plecak, który miałam rzucony pod najbliższym drzewem na początku lasu. I ruszyłam w stronę szkoły. Kiedy byłam dosyć blisko, usłyszałam szkolny dzwonek. Podeszłam do wejściowych drzwi, z których niespodziewanie wyszła cała chmara młodzieży. Nagle zobaczyłam w tłumie znaną mi twarz. To była Julian, która również mnie dostrzegła i czym szybkim krokiem dotarła do mnie.
- Chess gdzieś ty się podziewałaś? – zapytała się zmartwionym głosem.
- Ach! Musiałam wyrzuć z siebie nie potrzebny stres. – odpowiedziałam.
- I teraz ci lepiej?
- Tak. A powiedz mi czemu wszyscy już wychodzą? – spojrzałam na wszystkich uczniów, którzy już podążali do swoich pojazdów na szkolnym parkingu.
- Bo to koniec zajęć. – odpowiedziałam z sarkazmem.
- To mnie tak długo nie było, że już się skończyły lekcje?
- Tak. I masz nie obecności na trzech ostatnich zajęciach. Wagarów ci się zachciało! – powiedziała groźnym tonem. Nie poznałam mojej przyjaciółki. No czasami ma pewne zagrania, dotyczące zmiany nastroju, ale teraz … . Teraz co ona stała się „strażnikiem chodzenia na wszystkie zajęcia szkolne”.
- Eee… co ciebie ugryzło?
- Co mnie ugryzło?! Przecież co z tobą. Jak tak można opuścić szkolne zajęcia. Żeby to było ostatni raz, że uciekasz z zajęć. A poza tym wiesz jak się o ciebie martwiłam? – nagle przytuliła mnie i teraz całkiem byłam głupia. Aż mnie oświeciło. Ona po prostu będzie totalną kujonkom oraz anty wagarowiczką. Szok!!! Musiałam ją uspokoić, bo zaraz mnie zabije wzrokiem:
- Dobrze Juli. Już nie opuszczę ani jednego zajęcia.
- Mam taką nadzieję. – teraz spojrzała na mnie z uśmiechem. – A poza tym mamy dużo zadane do domu. Nie ma wykrętów. Wieczorem robimy je. Zrozumiano. – wskazała na swojążową teczkę. Zapewne pełną zadań domowych.
- Ale wieczorem przecież jestem umówiona? – już pożałowałam , że to powiedziałam. Jej spojrzenie samo za siebie mówiło, że najpierw lekcje a potem impreza. Chciała coś mi już powiedzieć, lecz ją ubiegłam:
- Tak jest! Zrobimy tak jak mówisz. Na imprezę zdążę. – zasalutowałam. Po czym odwróciłam się i spostrzegłam na parkingu stojące audi A8, które bardzo dobrze znałam. Nasz kochany braciszek „Snop” przyjechała po nas. Wzięłam Juli pod pachę i ruszyłyśmy w stronę naszej taksówki. Kiedy bliższej podchodziliśmy spostrzegłam, że koło Nicolas stoi jakaś plastikowa laska. Totalnie mnie złamała ze stropu. Była nie powiem dosyć ładna, ale miała tonę makijażu na swojej twarzy. Co bardzo ją szpeciło. Była ubrana w różową mini i tego samego koloru top, odkrywający jej idealnie płaski i opalony brzuch. W uszach miała nie zliczoną kolekcję kolczyków, na nadgarstkach bransoletki i na jednej kostce. Jedno u niej mi się spodobało. Jej buty. Różowe szpilki. Nie lubię tego koloru, ale te buty w tym kolorze były super. Nagle koło nich stanął Leksus LF-A, czyli auto mojego drugiego brata. No właśnie co on tutaj robił. Coraz bardziej mi się to nie podobało. Podeszłyśmy razem z Julian do mojego brata Nicolasa, który nas kiedy zobaczył uśmiechnął się i powiedział:
- Cześć siostry. Chcę wam kogoś przedstawić… - wiedziałam, że ta pinda do niego zarywa. Nagle odwróciła się w naszą stronę i się uśmiechnęła. Odwzajemniłam. Może nie będzie tak źle -  To jest Natalie Fley.
- Cześć. – odpowiedziałam. Co ona na to:
- Jak was miło poznać. Nie miałam pojęcia, że Nick ma takie ładne siostry.
- Eee Nick? – zatkało mnie. A Damon, który już stał koło Juli parsknął śmiechem.
- No no… Nicolas. – a mój straszy brat, aby ratować się zmienił temat.
- Chess… Ja, ty, Juli i Damon jesteśmy zaproszeń na imprezę do Natalie. – o jak miło z jej strony. Nie musiała nas zapraszać, bo i tak bym przyszła na tą imprę. Przecież umówiłam się z tym Johnem Blackiem.
- Super. – wymusiłam na twarzy uśmiech. Po czym dodałam: - Natalie a mogę przyprowadzić na tą imprezę mojego kumpla?
- Oczywiście, że tak. Będziecie moimi vipami. Zapraszam was. – i przytuliła się do mojego brata. Spojrzałam na niego, a on łobuzersko się uśmiechnął do mnie. O matko. Wiedziałam, że mój brat ma zły gust do dziewczyn, ale nie wiedziałam, że aż taki zły. Ech!
- Ok. To teraz ja i Juli jedziemy to Port Angeles na zakupy. Przecież muszę mieć coś odlotowego. – powiedział to Damon , w trakcie kiedy już Juli wsiadała do jego pojazdu. Teraz mnie się przypomniało, że ja nie mam co na siebie włożyć i postanowiłam, że pojadę z moim bratem. To po pierwsze, a po drugie wolałam z nim jechać niż z moim bratem „Snopem” i jego lalką. Podeszłam do Damona i zapytałam się go:
- Mogę jechać z wami. Też chce sobie kupić coś na tą imprezę. – chciałam otworzyć drzwi od jego samochodu, ale on zablokował mnie i powiedział po wampirzemu do ucha:
- Siostra daj mi chociaż raz szansę sam na sam z Juli. Wiesz , że mi się ona podoba. Nie bądź egoistką.
- Damon, ale ja nie chce jechać z Nicolasem i tą całą Natalie.
- To zadzwoń po Alice, że chcesz na zakupy jechać. Ona na pewno się zgodzi. – powiedział z uśmiechem.
- Nie pomyślałam o tym. Ok. Tak zrobię. Tylko nie szalej na szosie i ręce przy sobie.– pogroziłam mu palcem.         
- Cicho bądź musisz tak głośno mówić. – powiedział to kiedy wszyscy spojrzeli się na nas. Po czym przybliżył się do mnie i odrzekł: - Dzięki. – po czym wsiadł do swojego Leksusa i odjechał. Ja natomiast powiedziałam krótko do mojego drugiego brata, że nie jadę z nim i zadzwoniłam do Alice. 
***(Alice)
Siedziałam akurat przed jakąś nudną książką w moim pokoju, aż tu nagle usłyszałam dzwonek z mojej komórki. Spojrzałam na wyświetlacz. Pokazało mi się imię Chelsea. Nie miałam pojęcia po co dzwoni. Przez to, że jest w połowie wilkołakiem nie widzę jej przyszłości. Odebrałam telefon:
- Słucham?!
- Alice stan krytyczny. – usłyszałam niespokojny głos Chess.
- Co się stało?
- Zakupy. Nie mam się w co ubrać na dzisiejszą imprezę.
- OOO to jest czerwony alarm. Gdzie jesteś zaraz będę po ciebie.
- Aktualnie jestem na szkolnym parkingu.
- Ok. Za 5 minut jestem po ciebie.
- Dobrze. Czekam.
- Do zobaczenia. – rozłączyłam się.
Po czym szybkim ruchem zabrałam swoją torebkę i kluczyki od mojego Porsche. I wybiegłam na korytarz. Sprawiając, że prawie zderzyłam się z moją siostrą Rosa. Dzięki wampirzym zdolnościom uniknęłam tego. Spojrzała się na mnie i odrzekła:
- A ty gdzie tak pędzisz?
- Na ZAKUPY!!! Chess potrzebuje pomocy. – mówiłam do niej biegając w miejscu. Na co ona zrobiła duże oczy i powiedziała krótko:
- Czekaj na mnie. – potem w wampirzym tempie wleciała do swojego pokoju i w sekundzie była koło mnie – Jadę z tobą. Pomogę też Chess. Przecież co dwie głowy to nie jedna. Prawda. – spojrzałam się na nią i kiwnęłam głową: - Racja – i ruszyłyśmy.
Jak ja dobrze pamiętam tamten dzień. Kiedy to zmienił się diametralnie stosunek mojej siostry do Chess. Stało się to w czasie bitwy z Volturi. Kiedy to Aro przyszedł po swoją córkę i chciał ją zabrać siłą. Nie zapomnę jego miny kiedy to dowiedział się, że matka Chess żyje. Wtedy doszło do masakrycznej walki między strażnikami Volturi, a sprzymierzoną rodziną Vankuver z moją familią i sforą  z La Push. Podczas niej wydarzyła się pewna sytuacja, która zmieniła stan uczuciowy mojej siostry do córki Eleny. A mianowicie Chess uratowała życie Rosa. Dokładnie stało się to wtedy kiedy to moja Rosa została zaatakowana przez Kajusza. Wtedy w jej obronie stanęła Chelsea Vankuver. Od tamtego dnia ich relacje są prawie na równym stopniu jak pomiędzy siostrami. Rosa stara jej się na każdym kroku pomagać. Najwięcej jej pomogła po rozstaniu z Jacobem. Rosalie od tamtego momentu jeszcze bardziej znienawidziła Jake. Kiedy on przychodzi w odwiedziny do Belli to najpierw my musimy Rosa zabrać na polowanie, aby te dwa gatunki nie pozabijały się na miejscu. Tak go bardzo nienawidzi, za to co zrobił Chess.
Kiedy schodziłyśmy już po schodach na parter naszego domu. Stanął przed nami nasz „misiek” Emmett, który się cwaniaczko uśmiechał i od razu podszedł do Rosa, żeby ukraść jej całusa. Kiedy to uczynił. Moja blond siostra uśmiechnęła się do mnie cwaniacko, po czym zwróciła się do swojego ukochanego:
- Emm słyszałam, że przegrałeś zakład z Jasperem. O to, że Jacob nigdy nie odpuści Chess. – powiedziała do niego słodkim głosem.
- No tak. Przegrałem.
- A o co się założyłeś? – ciągnęłam dalej.
- O robienie za waszego tragarza na zakupach. – i o to jej chodziło.
- W takim razie jesteś teraz nam potrzebny. – spojrzałam na Emm-a jego wyraz twarzy był nie zapomniany. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nagle odezwała się ponownie moja cwaniacka siostra:
- To chodzi ty mój kochany Misiaczku. Jedziesz z nami na zakupy, ale najpierw jedziemy pod szkołę po Chess. – o dziwo Emmett nie protestował, ale kiedy doszliśmy do garażu i ja już chciałam otwierać moje żółte Porsche. Wtedy się odezwał:
- Pojadę z wami, ale do tej puszki nie wejdę. Jedziemy moim Jeepem. – teraz przegiął obrażając mojej cacko.
- Puszki?! A twoje auto to co jeżdżąca kupa metalu. Moje bynajmniej osiąga jakieś prędkości, a tym czymś – wskazałam palcem na stojącego Jeepa koło mojego auta – to na szkolny parking zajedziemy nie w  minut tylko, żeby w godzinę.
Teraz jego twarz diametralnie się zmieniła. Stanęliśmy naprzeciw siebie i patrzyliśmy gniewnie w swoje oczy. Nagle usłyszałam głośne chrząknięcie Rosa, która już zaciskała pięści:
- Jak wy teraz tak będziecie się kłócić. To zaraz pojadę sama po Chess. Alice wsiadaj do tego cholernego Jeepa!!! – już nie chciałam z nią zadzierać
- To on zaczął. – odwróciłam się, po czym dodałam: - Ale dla Chess i ciebie Rosa, oraz zakupów wsiądę do tego czegoś. – i usiadłam na tylnym siedzeniu. Natomiast z przodu moja siostra oraz … Emmett. Ruszyliśmy najpierw po Chelsea a potem na moje kochane ZAKUPY!   

***(Chess)
Na szkolnym parkingu zrobiło się już całkowicie pusto. Stały tylko dwa auta, ale pewnie należały one do nauczycieli. Czekając na Alice, siedziałam sobie na pobliskiej ławce koło wejścia szkolnego. Wyciągnęłam z mojego plecaka jakąś książkę i zaczęłam sobie czytać. Aż tu nagle poczułam znajomy zapach. Po czym poczułam, że ten ktoś stoi za mną. Poznałam kto to. Kurde czy on da mi kiedyś spokój. Szybkim ruchem wstałam z ławki i się odwróciłam, moim oczom ukazała się sylwetka tego przeklętego wilkołaka.
- Czy ty dasz mi wreszcie spokój?! – warknęłam na niego.
- Dam ci spokój, aż mi wybaczyć i wrócisz do mnie. – powiedział spokojnie. Zaczął się zbliżać w moim kierunku, a mnie jak zwykle serce przyspieszyło tempa na jego widok i głos. Po prostu nie potrafiłam się opanować kiedy jest on tak blisko mnie. Jednak zaczęłam się powoli wycofywać, kiedy zauważyłam, że on zmniejsza odległość ode mnie.
- Ja ci nigdy nie wybaczę. Kiedy ty to zrozumiesz , że ja ciebie już nie kocham tylko nienawidzę. – wymamrotałam.
- Kłamiesz. Twoje ciało samo ciebie zdradza. – aj przejrzał mnie – A poza tym nie znasz takiego przysłowia, że od nienawiści do miłości jeden krok. – uśmiechnął się łobuzersko. Normalnie nogi mi się prawie załamały. I na dodatek coraz bliżej był mnie. Teraz to tylko prosiłam, aby wreszcie pojawiła się Alice. Co mnie uratuje.
- Jake daj mi spokój. Nie wygaduj głupot. Męczysz mnie tym. Zrozum nie chcę ciebie znać!!! – wreszcie znalazłam w sobie siłę i wykrzyknęłam mu to w twarz. Teraz stanął i zwątpił. Lecz nagle się uśmiechnął, znowu tym przyciągającym wyrazem twarzy. Boże ja zaraz nie wytrzymam. Alice gdzie jesteś!
- Cały czas kłamiesz. – odezwał się. Wymachując palcem, przybliżał się do mnie. Mój wzrok całkowicie był skoncentrowany na jego zbliżającej się osobie, że nawet nie zauważyłam kiedy skończył się już chodnik a zaczęła się płyta parkingowa. Na moje nieszczęście podczas cofania się przed wilkołakiem, zahaczyłam  o krawężnik dzielący chodnik od parkingu. Powodując upadek, ale nie na asfalt tylko w ramiona jego. Jacob szybko podbiegł do mnie i złapał mnie. Ja to zawsze mam pecha! Znowu poczułam jego ciepło bijące z jego torsu i oddech z jego gorących ust. Spojrzał na mnie tymi swoim czekoladowymi oczami i co pocałował mnie. Drugi raz w tym samym dniu. A ja jak zwykle nic nie zrobiłam. To cholerne uczucie jest jednak silniejsze ode mnie.

***(Rosa)
- Gdzie dokładnie umówiłaś się z Chess na tym parkingu? – zapytałam się mojej siostry w momencie kiedy już wjeżdżaliśmy na szkolny parking.
- Dokładnie się nie umawialiśmy. Mówiła ona tylko, że będzie czekać tutaj. – odrzekła z tylnej część auta Alice. Nagle głos zabrał Emm:
- Tam jest wasza zguba. – wskazał palcem mój ukochany – I jak widać zakład przegrał Jasper, a nie ja. – kiedy spojrzałyśmy w wskazaną stronę przez Emm-a. Naszym oczom ukazał się widok całującej się Chess z tym kundlem, przez który mnie zatkało. Nagle przestali się oni całować i spojrzeli w naszą stronę. Chess nie patrząc już na nas, zamachnęła się i z całej siły przywaliła Jacobowi w twarz. Nie powiem bardzo byłam zadowolone z takiej jej reakcji. Bynajmniej ten kundel dostał za swoje. Po czym krzyknęła:
- Mówiłam ci, że masz dać mi spokój! – i podbiegła do naszego Jeepa. Wsiadając powiedziała głośno no Emmetta – Ruszaj! - Ten wykonał jej rozkaz. W jej głosie można było usłyszeć wielki gniew. Mój ukochany nie chciał jej się sprzeciwić, więc ruszył.     

MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ PODOBA MOJA NOTKA. DŁUGO JĄ PISAŁAM.
LECZ SZCZERZE PRZYZNAM SIĘ, WEDŁUG MNIE TA NOTKA JEST NUDNA. 
NASTĘPNA NIE WIEM KIEDY BĘDZIE.
POZDRAWIAM

TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI, ABYM MIAŁAM OCHOTĘ DALEJ PISAĆ. 
pS. MOIM NAJWIĘKSZYM MARZENIEM, ZWIĄZANE Z TYM BLOGIEM JEST, ABY KTOŚ POZOSTAWIAŁ PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD, ŻE CZYTA W POSTACI KOMENTARZA. TO JEST MOJA WIELKA PROŚBA TO WAS.

 

7 komentarzy:

  1. wspaniale czymam kciuki za dalszą wenę / $aky /

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta notka bardzo mi się podoba, zresztą jak wszystkie inne. Nie przestawaj piać, mimo że czasami nie jest łatwo. Powodzenia;)

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest ganialne , zresztą jak wszystkie notki !
    pisz dalej i życzę dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jeszcze, jeszcze, jeszcze .w.

    OdpowiedzUsuń
  5. dopiero zaczęłam czytać twój blog i jestem w tym momencie, ale nie mogę się doczekać przeczytania następnego rozdziału.
    Grzybek :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Następny rozdział i następny...wciągnęło mnie :-) pisz dalej dobrze ci idzie, bo w innym razie już bym sobie darowała.Malina.

    OdpowiedzUsuń
  7. Superowo!!! Kocham ten blog!!! ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń