wtorek, 21 sierpnia 2012

8. "Kim ja do cholery jestem? "


Moje serce przyspieszyło. Jedno wiedziałam, że walka z tym potworem będzie trudna, ale postanowiłam walczyć o swoją wolność, spokój, bezpieczeństwo i co najważniejsze miłość oraz szczęście wraz z Jacobem. Głupio czułam się w tej postać, ale wiedziałam jedno, że posiadam dzięki niej więcej siły. Jednak cały czas miałam wrażenie, iż ten osobnik nie ma zamiaru ze mną walczyć. I nie myliłam się. Po kilku unikach moich ciosów. Zatrzymał ostatni z nich i szyderczo się uśmiechnął:

- Ty nie masz ze mną żadnych szans. Jestem od ciebie silniejszy, starszy, doświadczony i szybszy. Twoje starania idą na marne. I jedno ci jeszcze powiem. Twoja matka nie wytrenowała ciebie taka jak ja to sobie wyobrażałem. – nie rozumiałam o co mu chodzi. Nagle on się przemienił w człowieka i mówi mi takie rzeczy, których ja nie mogę pojąć. Postanowiłam zakończyć te bez sensowne ataki… i wysłuchać go. Przemieniłam się w człowieka, po czym wyrwałam swoją rękę z jego. Potem usłyszałam wilcze warknięcie. Wiedziałam , że to Jacob. Odwróciłam się do niego i powiedziałam:

- Spokojnie – kiwnęłam do niego ręką -  Chcę się tylko dowiedzieć, co z tym wszystkim ma wspólnego moja matka. – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, ale ja byłam nie ugięta.

 Zaskomlał jakby pogodził się z moją decyzją.
-  Co za słodka scenka. – zaczął się z nas nabijać. – Jaka to miłość może być piękna.
- Skończ tę twoje gierki ! – warknęłam - … Tylko mów co z tym wszystkim ma wspólnego moja matka?!
-  No proszę. Zatem chcesz ze mną normalnie porozmawiać. Więc spełnię twoje życzenie i odpowiem na twoje pytanie. Twoja matka jest moją wspólniczką. To nie prawda, że zostałaś spłodzona przez Aro Volturi. Nie jesteś jego biologiczną córką. On ciebie tylko przemienił. – kiedy to usłyszałam, nie wiedziałam co się dzieje. Doznałam jakiegoś szoku. Wielki przywódca wampirów nie był moim ojcem: - Aaa… Jak… to?! To kim jest mój ojciec?!!! – krzyknęłam mu w twarz. On się zaśmiał chamsko i spojrzał na mnie, odpowiadając krótko: - Ja. Retron Vankuver. Pierwotny Wilkołak. Obecnie w połowie wilko – harpia. – świat stanął mi w miejscu. 

- Przecież ty miałeś zginąć, w czasie kiedy mój oj… Aro wymordował całe plemię dzieci księżyca. I jak to możliwe, że moja mama mnie oszukiwała przez ten cały czas. To kim ja do cholery jestem?! – krzyczałam w łzach.

- W rzeczy samej. Zgodziłem się na tą całą szopkę z tym romansem z Aro, tylko po to, aby on ciebie przemienił, żebyś stała się doskonałą maszyną do zabijania. Wszystko by szło po naszej myśli, gdybyś nie zaczęła czućżnych emocji. Ten stary wampir nie miał ciebie wypuszczać z Volturi. Miałaś tam być zamknięta do póki nie stałabyś się hybrydą. A tak cały plan poszedł na marne. I wszystko przez twoją matkę. – łzy mi napływały do oczu, nagle poczułam na swoich ramionach gorące ręce Jake. Musiałam się do nich przytulić. – Jak pięknie, ale popsuję ten cały słodki widok. Mówiąc ci jeszcze, że jesteś nie chcianym potomkiem. Nie jesteś mojej krwi, ani krwi prawdziwych pierwotnych. Jesteś wybrykiem natury, które trzeba wyeliminować. – spojrzałam się na niego. Nawet nie wiem kiedy mój przeciwnik odrzucił Jake ode mnie i złapał mnie za gardło. Po czym dodał:

- Jeszcze jedno ci powiem. Twoja matka nigdy ciebie nie kochała. Miałaś być tylko przynętą dla jej kaprysu władzy nad wszystkimi nadludzkimi istotami. A teraz moja droga. Słodki snów. – wyrywałam się, krzyczałam, że ma mnie puścić, ale to nic nie dało. Jego kły wbiły się w moją szyję. I w tym momencie coś ciężkiego spadło na mojego oprawcę, ale ja nie byłam w stanie zobaczyć twarz mojego wybawiciela, bowiem przed moimi oczami nastała ciemność.


*** 


Wskoczyłem na tego gada. Pod wpływem strachu o to, że mogę utracić moją ukochaną. Przemieniłem się w wilka i skoczyłem na tą kreaturę. Wiedziałem, że nie mam z nim szans, ale nie mogłem pozwolić, żeby on zabił moją miłość życia. Nie mogłem kolejny raz stracić mojego wpojenia. Stałem nad pierwotnym i chciałem go ugryźć, ale zostałem przez niego brutalnie odepchnięty i uderzyłem o drzewo. Jedno tylko z jego słów zapamiętałem:
- Ciebie oszczędzę i wybaczam ci atak na mnie, bo jesteś moim potomkiem. A teraz żegnaj. – i jego twarz zniknęła. Jednak po kilku sekundach pojawiła się twarz Setha, który coś do mnie mówił, lecz straciłem przytomność.


***


- Natalie widziałaś moją siostrę? – byłem zaniepokojony zniknięciem Chess, która nigdy nie znikała na tak długo.
- Nick ostatni raz widziałam ją z Jakem. Może się pogodzili i teraz nie powinieneś im przeszkadzać. – starała się wytłumaczyć mi moja dziewczyna.
- Ech… - westchnąłem – Może masz rację. Nich się pogodzą. Co moja siostra będzie szczęśliwa.
- No i taki nastrój mi się podoba. Chodzi zatańczymy. – poszliśmy. Kiedy stanąłem na parkiecie ktoś  w tym momencie otworzył okno. Od razu do moich nozdrzy wleciał zapach krwi … MOJEJ SIOSTRY. Spojrzałem na Damona, który też wyczuł ten zapach. I w szybkim ludzkim tempie ruszyliśmy do wyjścia. Słyszałem coś tam, jak Natalie mnie wołała: - Nick! Gdzie idziesz? – ale ja nie zwróciłem na nią uwagi. Teraz tylko było ważne odnaleźć moją siostrę.
- Nicolas czujesz…? – spojrzała na mnie brat. Kiwnąłem mu głową, że też czuje zapach krwi naszej siostry. Ale zaraz…
- Damon… - złapałem za ramię mojego brata - … czuję również krew Juli. One obydwie umierają. – w szybkim wampirzym tempie ruszyliśmy w stronę lasu, skąd dobiegał ten śmiercionośny zapach. Miałam tylko nadzieję, że zdążymy przed jej osobowością KOSĄ i uratujemy naszą siostrę i przyjaciółkę





KRÓTKI TEN ROZDZIAŁ, ALE STARAŁAM SIĘ W NIM NAPISAĆ BARDZO DUŻO INFORMACJI, KTÓRE ROZPOCZNĄ NOWĄ ERĘ W ŻYCIU CHESS I RESZTY BOHATERÓW.
POZDRAWIAM

PS. NA NEK-ST NOTKĘ POSTARAM SIĘ NAPISAĆ DŁUŻSZĄ.
U LILIAN SALVATORE, TEŻ POJAWI SIĘ MAM NADZIEJĘ ZA NIE DŁUGO  NOWA NOTKA.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział.
    Czekam na kolejne na obydwóch blogach c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział :)
    Nieźle się porobiło... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej:) Rozdział świetny:P Zapraszam do siebie narodzeniesie-nowejbelli.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń