Obudził
mnie lekki i mroźny podmuch wiatru. Leniwie otworzyłam oczy, do których
niemiłosiernie zakradły się ciepłe promienie słońca, a do moich uszów doszedł
przepiękny śpiew parkowych ptaszków. Podniosłam się z mojego niby łóżka, którym
była zwykła drewniana parkowa ławka. Przetarłam oczy. Kiedy mój wzrok odzyskał
wyraźniejszy kontrast, zauważyłam, że leśny krajobraz o tak wczesnej porze
tętnił już miejskim życiem. Na pobliskiej łące była ogromna zbiorowość dzieci i
młodzieży, które odpoczywały i bawiły się przed ciężką szkolną pracą. Natomiast
parkowe chodniki były oblężone przez biegaczy, rowerzystów i innych miłośników
sportu. Spojrzałam na te widoki i mimowolnie uśmiechnęłam się sama do siebie.
Takie właśnie mnie życie czeka. Wiem, że kiedyś ono zakończy się i jestem na to
przygotowana. Jednak i tak chcę być śmiertelniczką. Nienawidzę siebie w obecnym
stanie. Nie chcę być morderczynią, a zarazem bestią, która nie umie czasami
zapanować na żądza krwi. Nie chcę tego czuć. Chcę wreszcie poczuć ulgę i
osiągnę to. Szybkim ruchem zerwałam się z miejsca i ruszyłam w stronę mojego
pierwszego celu, Banku „Fleccity”. Tam właśnie miałam się najpierw udać.
Musiałam się tylko dowiedzieć jaki mam obrać kierunek. Zaczepiłam jakąś
dziewczynę, która akurat przechodziła koło mnie. Naszczęście kiedy jeszcze
byłam w pałacu Volturi, żeby zabić czas uczyłam się kilku języków, w tym
właśnie hiszpańskiego.
- Przepraszam bardzo. –
zaczęłam. Nastolatka zatrzymała się.
- Tak. – uśmiechnęła
się.
- Wiesz może na jakiej
ulicy znajduje się Bank „Fleccity” ?
- Tak. Znajduje się on
tutaj za rogiem. – wskazała palcem kierunek, dodając: - Przy cukierni „Daron”.
Radzę ci tam wejść. Podają tam najlepsze babeczki w całej Barcelonie. –
uśmiechnęłam się do niej pogodnie.
- Bardzo ci dziękuje.
Na pewno skorzystam z twojej rady.
- Mam nadzieję. Nie
pożałujesz. Życzę ci powodzenia. – po tych słowach oddaliła się. A ja ruszyłam
w stronę wskazaną przez nią. Jednak w głowie cały czas miałam nazwę tej
cukierni. Gdzieś słyszałam to nazwisko i wtedy sobie przypomniałam. Wyciągnęłam
z kieszeń spodni wszystkie te dokumenty, które dostałam od Suplicii.
Przeszukałam je i znalazłam tą kartę na której mi tak zależało. Widniało na
niej imię i nazwisko czarownicy, która ma mi pomóc. Przeczytałam Debora Daron.
Nazwa cukierni i jej nazwisko brzmi tak samo. Czyżby należała ona do niej, a
może to zbieg okoliczności. Hm… Nie ma co debatować. Trzeba to sprawdzić. Ale
najpierw wejdę to tego banku, do którego już doszłam. Weszłam do środka. Moim
oczom ukazał się przepiękny gotycki wystrój. Wszystko zakończone było
lakierowanym drzewem. Podłoga zrobiona była z marmuru, a ściany pokryte
lakierowanymi panelami. Na środku holu stała przepiękna fontanna, która była w
kształcie monety. Wyryta była nazwa na niej. Z podziwiania wyrwał mnie dojrzały
męski głos:
- W czym mogę pomóc
panience? – spojrzałam się na właściciela tego głosu. Był nim przygarbiony
staruszek, które przyjaźnie uśmiechał się w moja stronę. Pewnym krokiem
podeszłam do okienka, w którym on siedział. Popatrzyłam na niego. On kiedy
spojrzał w moje oczy wyciągnął w moją stronę swoją dłoni i powiedział:
- Wiem co mam zrobić, ale proszę o jakieś potwierdzenie. –
podałam mu te wszystkie dokumenty, które dostałam od królowej wampirów. Czytał
on je w wielkim skupieniu. Kiedy skończył podarł je na moich oczach. Chciałam
coś powiedzieć, ale on kiwnął tylko prawą ręką na znak spokoju, a drugą
wyciągnął z pod blatu jakąś białą teczkę, którą podał od razu mi.
- To są nowe dokumenty
twojej tożsamości. W tej teczce znajdziesz wszystko co jest ci potrzebne do
miejskiego życia. Suplicia zapewniła ci dostateczne życie. Twoje konto bankowe
nie ma dna. – spojrzałam się na niego zaskoczona.
- Jak to nie ma dna?
- Królowa zapisała na
ciebie dość pokaźną sumkę, którą wydasz może dopiero za jakieś 100 lat, a do
tego czasu twoje śmiertelne życie dobiegnie końca. Proszę mi więcej nie
zadawać pytań, bo i tak już nie odpowiem na żadne z nich. Tak więc z mojej
strony to wszystko. Żegnam panienkę. – zatkało mnie, ale spełnię jego prośbę i
nie będę więcej zadawać pytań. Grzecznie mu podziękowałam. Po czym wyszłam z
budynku. W mojej głowie kłębiło się od pytań, które nie dawały mi spokoju.
Dlaczego Suplicia mi tak pomaga? Co chcę tym osiągnąć? Jaki jest jej powód? Na
te pytania nie znałam odpowiedzi. Nie umiałam na nie sama odpowiedzieć.
Po
wyjściu z banku od razu moim oczom rzucił się duży napis na przyległym do niego
budynku „Cukiernia Daron”. Dziękowałam losowi w myślach za to, że nie musiałam
po całej tej ulicy szukać tej cukierni. Tylko od razu mam ją w polu mojego
zasięgu. Pamiętam, że spotkana w parku dziewczyna poinformowała mnie, że bank
znajduje się koło cukierni Daron, ale sądziłam, że kilka budynków dalej, a tu
proszę jedno koło drugiego. Bez wahania weszłam do środka mojego drugiego celu.
Pomieszczenie cukierni było bardzo przytulne. Przy samym wejściu i koło okna
stały z ciemnego drewna stoliczki i krzesła. Natomiast po środku pomieszczenia
stała ogromna szklana lada, za którą były przeróżne słodkości, od ciastek po
placki i nawet mini torciki. Jednak ja chciałam posmakować tych zachwalanych
babeczek. Podeszłam do stoiska. Nagle za lady wyskoczyła przede mną młoda
dziewczyna. Jej rudy odcień włosów w tym świetle podpadał pod żywy ogień, a
brązowo – ogniste tęczówki oczne nadawały jej drapieżnego charakteru. Jeszcze
bardziej ten kolor zrobił się intensywniejszy kiedy mnie ujrzała. Z jej
spojrzenia można było tylko wyczytać zszokowanie, zaciekawienie i zachowanie
bezpiecznej odległości. A ja zastanawiałam się czemu tak na mnie zareagowała i
przez co kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jednocześnie miałam wrażenie, że rudowłosa wie kim i czym jestem, ponieważ można było odczuć, że nastawia swój system obronny. W tym momencie domyśliłam się kim ona jest. Przede mną stała wiedźma, która ma odmienić moje życie.
MOI DRODZY.
NIE WIEM KIEDY POJAWI SIĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ. JAK WIADOMO ZBLIŻA SIĘ DŁUGI WEEKEND MAJOWY I KAŻDY Z NAS GDZIEŚ WYJEŻDŻA. MNIE TO RÓWNIEŻ DOTYCZY. LECZ PRZEZ TEN WOLNY CZAS POSTARAM SIĘ NAPISAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ I WSTAWIĘ GO NAJSZYBCIEJ W NASTĘPNĄ NIEDZIELĘ A NAJPÓŹNIEJ 6 MAJA W PONIEDZIAŁEK.
POZDRAWIAM
PROSZĘ O CIERPLIWOŚĆ.
http://postarajsiebieber.blogspot.com/2013/05/prolog.html
OdpowiedzUsuńczytam twojego boga już od dawien dawna i ty zainspirowałas mnie do założenia mojego.