Patrzyłam mojej
przeciwniczce prosto w oczy, w których wyczytałam tylko nienawiści, gniew i żal
do mojej osoby. Wilczyca cały czas na mnie warczała, do momentu przemienienia
się w człowieka. Nagle Leah odezwała się do mnie z pełną pogardą w głosie:
- Nie wybaczę ci
nigdy tego, co mi zrobiłaś. – nie miałam pojęcia o co jej chodziło.
- Leah możesz mi
powiedzieć o co ci chodzi, bo nie rozumiem tego wszystkiego?
- Nie rozumiesz.
To ci odświeżę pamięć. Kto mnie nakarmił własną krwią? – to o to miała cały
czas żal do mnie.
- Siostra nie
zapominaj, że Jazzlyn uśmierzyła ci ból i wyleczyła ciebie. – przypomniał jej
brat.
- Seth ty się nie
wtrącaj! – warknęła na niego – Ty nie rozumiesz, że ja przez ten jej wybryk
straciłam do siebie szacunek. Czuję się taka brudna tym, że wypiłam wampirzą
krew i na dodatek jeden z członków naszej sfory musiał się w nią wpoić. Nie
może być gorzej.
- Słucham?! –
spojrzałam od razu na Jacoba, ten również na mnie patrzył.
- Jazzlyn ja ci
wszystko wyjaśnię. – chciał do mnie podejść, ale został powstrzymany przez
Leah, która się szyderczo uśmiechała w moją stronę. Po czym odwróciła się do
niego:
- Dlaczego ty znowu
musiałeś zakochać się w pół wampirzycy? – zaczęła mu wytykać.
- Jak to znowu? –
moje oczy zrobiły się okrągłe jak pomarańcze. Odwróciła się w moją stronę pełna
jadu kobieta:
- Co biedactwo?!
Jacob ci się nie pochwalił swoją byłą miłością, która jakieś 15 lat temu
umarła. – wtedy olśniło mnie.
- Czy ty mówisz o
córce Belli i Edwarda : Renesmee, pół wampirzycy, która zginęła przed moim
narodzeniem z ręki tropiciela?
- Dokładnie tak,
mówię o tej samej dziewczynie. – mój wzrok z pełnym niedowierzaniem spoczął
teraz na Jacobie, który również patrzył na mnie z błagalnym spojrzeniem. Po
czym Leah dodała:
- Biedna nie
miałaś pojęcia o tym. Pewnie jeszcze nie wiesz o jednej rzeczy… - nagle ucichła
, ponieważ skarcił ją Jacob.
- Ty się nie
wtrącaj!!! – krzyknęłam w jego stronę. On prosił mnie:
- Proszę ciebie
Jazzlyn, porozmawiajmy chwilę na osobności. Chciałbym ci to sam
powiedzieć… .
- Na osobności? Powiedz to przy wszystkich. To co masz do powiedzenia. Słucham
ciebie. – przerwałam mu. Chwilę milczał: - Mów wreszcie! – wrzasnęłam. Miałam
już bowiem wszystkiego dosyć. Moje emocje również poszły w górę. Zaczęły mi
lecieć słone łzy.
- Nie ma odwagi ci
powiedzieć, ale ja cie powiem. On zakochał się w tobie, ponieważ bardzo mu
przypominasz jego pierwsze wpojenie. – powiedziała z szyderczym uśmiechem.
- Czy to prawda,
że przypominam ci Renesmee? – zwróciłam się do niego z drżącym głosem.
- Jazzlyn to
odczuwałem na początku, a teraz… -
przerwałam mu, nie mogłam znieść tych słów: - A teraz to się nie liczy. Nie
obchodzi mnie to. – z pełnymi oczami łez chciałam pobiec w stronę domu, ale
zostałam zatrzymana przez Leah. Załapała mnie za ramiona i zaczęła mną trząść:
- Ty głupia
myślałaś, że ktoś się w tobie może naprawdę zakochać!
- Leah ja ją
naprawdę kocham nie jako wspomnienie o Renesmee, ale kocham jej osobowości! –
krzyknął do niej znajdujący się obok mnie Jacob, który natychmiast stanął
pomiędzy mną a wilczycą.
- Nie bądź
śmieszny. – było słychać w jej głosie cynizm.
- Śmieszny?
Jedynie ty jesteś w tej chwili śmieszna. Co ty wiesz o miłości? Odpowiem za
ciebie. Gówno wiesz. Nawet dostrzegł to Sam, który naszczęście wybrał Emily, a
ty zostałaś sama. Teraz kiedy pojawiła się Jazzlyn i wreszcie moje serce się we
mnie ruszyło, raptem ty to wszystko chcesz zniszczyć. Wiesz co ja widzę przed
sobą?
- No co?! –
mruknęła Leah.
- Stojącą przede
mną zazdrosną, nienawidzącą, pełną żalu i gniewu kobietę, która po prostu nie
wie co ma ze sobą począć. – spojrzałam na Leah za wielkich pleców Indianina, w
jej oczach spostrzegłam smutek, żal i napływające łzy. Nic nie powiedziała
tylko wycofała się z drewnianego ganka domu Sama i Emily. Kiedy chciała ominąć
Setha i Juli. W tym momencie moja przyjaciółka złapała ją za ramię i chciała ją
pocieszyć. Jednak wilczyca spojrzała na nią gniewnie: - Nie dotykaj mnie! I nic
mi nie mów! Ty jesteś taka sama jak ta przeklęta pijawka! Nie wiem jak mój brat
mógł się w tobie zakochać wilczą miłością.
- Leah !!! – ostro
zareagował jej brat – Uważaj co mówisz, bo nie ręczę za siebie.
- No pięknie teraz
mój własny brat staje przeciwko mnie. To wtedy dawaj. Czekam… - stanęła przed
nim opierając swoje ręce na biodrach.
- Dosyć tego Leah!
– wrzasnął stanowczym głosem Sam: - Natychmiast zakończ to swoje
przedstawienie! – dziewczyna spojrzała na niego. Z tego co ja wiedziałam to
żaden z członków watahy nie mógł przeciwstawić się alfie. To było surowo
zabronione przez prawo wilkołaków. Takie prawo jedynie posiadał prawomocny
następca z genem alfy, a taki posiadał tylko Jacob.
Siostra Setha
spojrzała się na niego, przegryzła z oburzeniem swą wargę i bez słowa uciekła w
gęstwinę lasu. Jej szczupła sylwetka zniknęła we mgle. Ja natomiast stałam i z
moich oczów cały czas leciały łzy. Nie patrząc na nikogo odwróciłam się w
stronę drzwi wejściowych do domu Emily i jej męża. Kiedy chciałam złapać za
klamkę, poczułam na swym prawym ramieniu ciepłą i delikatną rękę, po czym usłyszałam
głos: - Jazzlyn musimy pogadać. – odwróciłam się do mówiącej do mnie osoby,
którą był Jacob.
- Nie mamy po czym
gadać. Wszystko jest jasne. – mruknęłam i odepchnęłam go od siebie. Nie
zwracając uwagi na moją przyjaciółkę , która wypowiedziała cicho moje imię: - Jazzlyn…
- wbiegłam do wewnątrz domu i z wampirzą szybkością znalazłam się w swoim
pokoju. Tylko zdążyłam usłyszeć krótką wymianę zdań Jacoba i Rechelle:
- Jacob daj jej
spokój. Niech odsapnie. – radziła mu siostra.
- Ale wiesz co ja
do niej czuję. Ona musi mnie wysłuchać…
- Ja to rozumiem,
ale ty zrozum ją. Ona ma już na dzisiaj za dużo wrażeń. Daj jej trochę czasu. – wtedy
nie usłyszałam jego wypowiedzi. Chyba musiał swą siostrę wysłuchać, bo nie
przyszedł do mojego pokoju. I mam nadzieję, że nie przyjdzie i da mi święty spokój.
Mam go dosyć. Nie pozwolę zrobić z
siebie znowu idiotki. Siedziałam tak na moim łóżku i rozmyślałam.
Przeanalizowałam wszystko i stwierdziłam, że czas wprowadzić konkretne zmiany.
Mianowicie stara Jazzlyn, czyli uczuciowa, nieśmiała i zakochana po uszy w
debilu, który nią się bawił, zamieni się w stanowczą i wredną dziewczynę, nie
mającą litości dla chłopaka, który z niej szydził. Takie same zaistnieją zamiany
w moim wyglądzie. Czas zacząć się malować. Nowa Jazzlyn powstanie z popiołów
starej Jazzlyn.
- Nie dam się ponownie
ośmieszyć! – ze złości walnęłam w stolik nocny, który się rozsypał w drobny
mak. Przez co od razu w moim pokoju znalazła się Emily…
**********************************************************************************
Taka krótka notka, bowiem ostatnio nie mam czasu na pisanie, ale mam nadzieję, że się cieszycie z tak krótkiej dalszej części historii Jazzlyn.
Za błędy SORRY :-)
Pozdrawiam
woooo wreszcie ! . notka jak zwykle świetna :D czekam na nastepną <3
OdpowiedzUsuńtak nawiasem to zakochałam się w twoim blogu XD
OdpowiedzUsuńmam do cb prośbe , jakbyś mogła . to luknij czasami na mojego bloga . byłabym wdzięczna ;d
http://my-history-about-renesmee.blogspot.com/