wtorek, 20 marca 2012

11. "Przygotowania"

 To jest piosenka to tego tekstu:
http://www.youtube.com/watch?v=R7sYiTyBjTY


- Co to był za huk? – weszła do mojego pokoju zaniepokojona kobieta.
- Emily … bardzo ciebie przepraszam za ten stolik. Nie chciałam go zniszczyć. – zaczęłam błagalnie ją przepraszać. Ona się tylko uśmiechnęła i odrzekła: - Nie przejmuj się nim. Po za tym masz do tego prawo, żeby się na czymś wyżyć. – oj miała rację. Tylko mój gniew najlepiej by było, jakbym wyładowała na pewnym wilkołaku. Spojrzałam się na nią niepewnie. Ona natomiast usiadła koło mnie na łóżku: - Jazzlyn… - zaczęła – porozmawiaj z Jacobem. Nie odrzucaj go. Daj mu szansę na wytłumaczenie się. On jest… - przeszkodziłam jej: - Emily ja nie chcę być niegrzeczna, ale ja nie mam ochoty na jego temat rozmawiać. Jedno ci powiem on dla mnie już nie istnieje. Mógł mi od razu powiedzieć o tej sprawie, a nie… . Mniejsza z tym. Nie chcę z nim gadać , ani z nikim innym rozmawiać na jego temat.
- Eh… - westchnęła kiedy wstała z mojego łoża i powędrowała do drzwi, odwróciła się do mnie i powiedziała: - Zastanów się. – dodając po chwili: - A po za tym szykuj się zaraz jest ognisko. – chciałam coś powiedzieć, ale ona ubiegła mnie: - Nie wykręcisz się od pomocy mi w kuchni. Czekam na ciebie na dole. – i wyszła. Co miałam teraz zrobić musiałam zejść na dół, pomóc jej i Juli w przygotowaniu jedzenia dla grupy wygłodniałych wilkołaków. Kiedy tak schodziłyśmy po schodach, nie śmiało zapytałam się mojej towarzyszce: - Mam do ciebie taką prośbę.
- Słucham ciebie? – spojrzała na mnie kobieta, która wraz ze mną przystanęła na ostatniej schodzie.
- Czy byś pomogła mi w zrobieniu fryzury? – zapytałam.
Słodko uśmiechnęła się i powiedziała: - Oczywiście, że ci pomogę. Lecz ostrzegam, że nie jestem Alice.
- Wiem, ze nią nie jesteś i tym lepiej dla mnie, bo nie chcę ekstrawaganckiej fryzury. Tylko zwykłego warkocza dobieranego. Na przykład takiego jak ty masz. – spojrzałam na nią z szelmowskim uśmiechem i pokazałam palcem na jej włosy.
- To w takim razie mogę ci pomóc, ale najpierw zróbmy to jedzenie. Chłopcy mi nie wybaczą tego, że nic nie ugotowałam im na to ognisko. – odrzekła , dając mi kuksańca w bok.
- Przecież to jasna sprawa. Widziałam ile mogą pochłonąć. - roześmiałyśmy się razem i podążyłyśmy do kuchni. W niej już grasowała Julian, która akurat już kroiła obraną i umytą  marchew. Kiedy mnie zobaczyła , zeskoczyła z taborety , na którym siedziała po turecku i podążyła w moją stronę. Widziała moje podkrążone oczy od płaczu. Złapała mnie za ramiona i delikatnie zapytała się: - Wszystko w porządku?!
Ja się niewinnie uśmiechnęłam i mruknęłam: - Bywało lepiej. – ta tylko głośno odetchnęła i dodała: - To w takim razie jak się dobrze czujesz. To masz… - wręczyła mi wielki kuchenny nóż - … , a tam są twoje zdobycze do poćwiartowania. – wskazała palcem na kuchenny blat, na którym leżało sześć, pozbawionych opierzenia, kurczaków.
- Już się robi – zasalutowałam i wzięłam się do roboty. Chociaż za bardzo nie wiedziałam za co mam się wsiąść. Odwróciłam się do Emily, która już wiedziała o co chodzi:
- Już ci pokazuje. Jak masz to zrobić. – wzięła kuraka. Szybkimi ruchami obcięła mu skrzydełka, potem udka (pałki), następnie oddzieliła piersi od korpusu. – I to cała filozofia w poćwiartowaniu kuraka.
- Dziękuję za pomoc. – uśmiechnęłam się i wzięłam się za swoją pracę. Nie mogłam się na niej skupić, bowiem moja szanowna przyjaciółka cały czas się ze mnie śmiała: - Jazzlyn jesteś wampirem i nie wiesz jak podzielić ptaka?! To jest normalnie kawał roku! – zaczęła się głośno śmiać. Natomiast ja automatycznie razem z nią. Chociaż chwilę miałam zapomnienia o moich problemach z Jacobem.

Po trzy godzinnej pracy w kuchni. Czas nadszedł, aby przygotować się do tego ogniska. Właśnie stałam przy mojej komodzie z ubraniami i zastanawiałam się co mam ubrać. Jak dla mnie mogłam iść nawet w tych samym rzeczach co jestem. Przecież szłam na zwykłe ognisko, ale moja przyjaciółka uparła się , że mam się ubrać inaczej. Jak ona to stwierdziła: - Ubierz się ciepło i wygodnie. Tylko nie ubieraj się na czarno lub szaro. – po pierwsze ona chyba zapomniała o tym, że jestem w połowie wampirem i nie muszę się ciepło ubierać. Po drugie ja lubiłam te kolory! Jednak dla świętego spokoju założę coś innego. W mojej komodzie miałam sama sportowe rzeczy, już nie wspomnę o 5 walizkach, które miałam pod łóżkiem. Wspaniała Alice zapakowała mnie po prostu „świetnie”, bowiem w schowanym bagażu miała same eleganckie i wyzywające sukienki. Chochlik dla dopełnienia swojego żartu zostawił jeszcze list w środku jednej walizki. Pisząc tak: < To na wszelki wypadek. Zawsze może się coś wydarzyć.> - zakończyła swój tekst wielką uśmiechniętą buzią <J>. W moich myślach sarkastycznie przeszło: - Dzięki ci Alice! – ta wampirzyca wiedziała jak mam wyprowadzić z równowagi innych.
Kiedy tak rozmyślałam o kawale chochlikowej istoty. Znalazłam właśnie w jednej z szuflad komody czerwoną rozpinaną bluzę, po czym białą bluzkę z krótkim rękawem, a na końcu białe skarpety i jasno niebieskie jeansy. Ubrałam się. Kiedy zapinałam właśnie bluzę do mojego pokoju ktoś zapukał.
- Proszę. – grzecznie wprosiłam.
W tym samym momencie w rozwarciu drzwi pojawiła się głowa Emily: - Mogę…?
- Wejdź. Czekałam na ciebie. – kobieta postąpiła jak jej powiedziałam.
- To jak zaczynamy? Mamy pół godziny. – odrzekła patrząc na stojący na komodzie zegar.
- Zdążymy. – mówiłam siadając na krzesło przed lustrem. Następnie żona Sama wzięła się za robienie mi tego dobieranego warkocza. Jednak kiedy dojechała do początku mojego karku, zaczęła dziwnie przekładać moje kosmyki włosów, jakby coś w tym miejscu zauważyła. Zaciekawiło mnie to:
- Emily co tam znalazłaś? – zapytałam się. Kobieta spojrzała się na mnie z podenerwowaniem i odpowiedziała: - Nic nie znalazłam. – po czym dodała: - Już kończę. Bądź cierpliwa. – chciała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego gorzki grymas. Mi natomiast w głowie pozostała ciekawość i pytanie: - Cóż znalazła na moim karku Emily? – musiałam się tego dowiedzieć. Więc postanowiłam, że poproszę o pomoc Juli. Ona mi powie co tam zobaczyła.
- Ok. Już skończyłam. Pięknie wyglądasz. Jesteś taka śliczna. – do rzeczywistości obudził mnie głos Emily.
- Eee… ah dziękuję ci. – natychmiast wstałam i zaczęłam szukać po szufladach komody mojej kosmetyczki.
- Czego tak burzliwie szukasz? – zagadała mnie kobieta.
- Mojej kosmetyczki.
- Aha. To jak ją znajdziesz i skończysz się upiększać. Zejdź na dół. Masz nie całe 15 minut. Chłopacy zaraz przyjdą nam pomóc. – zakomunikowała mi.
- Ok. – odpowiedziałam jej z pod kopy moich ubrani. Po czym usłyszałam zamykające się drzwi. Boże gdzie ja ją posiałam! – mówiłam sama do siebie.
- Mam ją. – krzyknęłam. Otworzyłam kosmetyczkę, którą dostałam od Alice i zaczęłam się malować. Nie najlepiej mi to szło, ale efekt końcowy był nie naganny. To znaczy: podkreśliłam obwódki moich oczów czarną kredką, potem rzęsy czarnym tuszem, delikatnie upudrowałam swoją twarz, a na konicu pomalowałam swoje usta jasno – brązową szminką. Zajęło mi to 10 minut. Po czym wyszłam z mojego pokoju i udałam się na dół do dziewczyn. Kiedy zeszłam z ostatniej schody z kuchni wbiegła do małego salonu Juli z pretensjami: - No nareszcie jesteś. Ile można na ciebie czek… - nie dokończyła, bo zaczęła mi się dziwnie przypatrywać i po chwili odezwała się: - Boże!
- Co się stało? – z ekscytacją zapytałam się jej.
- Łał… . Jak ty pięknie wyglądasz. Jesteś wreszcie normalnie ubrana i jeszcze umalowana. Dziewczyno zaskakujesz mnie. – nie wiem dlaczego, ale musiałam ją walnąć. Z burakiem na twarzy zakomunikowałam przyjaciółce: - Tylko tak jeszcze raz powiedz, to zrobię ci krzywdę! – zagroziłam palcem, a ona uśmiechnęła się. Po czym dodała: - Dobra już nie będę. Chodzi nam pomóc. Bo zaraz… - nie dokończyła swojego monologu , bo już pojawiła się sfora wilków.

2 komentarze: