Na
czele, której wszedł Sam całując przy tym swoją żonę w policzek.
-
I jak gotowe jesteście? – zapytał się nas.
-
No jak? Nie widać po nas. – z oburzeniem potwierdziła Juli.
-
Widać , widać! I to jak. – odrzekł za pleców wielkiego alfy Seth, który po
chwili stanął u boku swojej wybranki.
-
Ty jak zwykle pochlebiasz każdej dziewczynie! – mruknęła do niego moja
przyjaciółka, przy czym zrobiła zabawną minę.
-
Nie każdej. Ty jesteś najładniejsza. – powiedział jej do ucha. Natomiast ja
stałam na przejściu kuchni z salonem. Oparłam się o futrynę i zaczęłam się
przyglądać Juli i Sethowi. Byli oni tacy w sobie zakochani, aż po części im
zazdrościłam, ale z drugiej strony cieszyłam się razem z nimi z ich szczęścia.
Chociaż Juli się uda zaznać uczucia wielkiej miłości, bo zasługuje na to. Dosyć
w życiu przeszła najpierw śmierć rodziców, z ręki mojego ojca, Marka i Kajusza.
Potem niewole i służba dla Volturi przez ponad 3 lata. Jestem z siebie dumna z
tego, że zabrałam ją ze sobą do Forks. Bynajmniej tutaj poznała swą wielką
miłości. Mniejsza ze mną. Widać, że mi jest przeznaczona miłości platoniczna do
mojej osoby – czyli Jacob nie zakochał się we mnie, ale w moim podobieństwu do
Renesmee. Chociaż nie mogę pojąć w czym ja jestem do niej podobna? Na to
pytanie znali odpowiedzi tylko Jacob i Cullenowie. Szczerze mówiąc nie
obchodziło mnie to. Chcę o tej sytuacji zapomnieć i o miłości do chłopaka,
który akurat wszedł do salonu. Kiedy zobaczyłam jego nagi, umięśniony i
wyrzeźbiony tors, aż mi „kopara” opadła. Jeszcze na dodatek, na moje
nieszczęście , on mnie zauważył. W jego spojrzeniu mogłam wyczytać: - Jaka ona
jest piękna!. Po czym nie pewnie się uśmiechnął do mnie, ja z kolej odwróciłam
się na pięcie w stronę kuchni i zaczęłam zbierać te kosze, które miałam zabrać.
Kiedy chciałam wziąć ostatni pakunek, dokładnie na mojej dłoni, która już
znajdowała się na rączce. Pojawiła się gorąca dłoni. Wiedziałam go to ręka,
przez co moje bijące powolnym tempem serce zaczęło coraz bardziej bić. Nagle
odezwał się mój chętny do pomocy pomocnik:
-
Pozwól, że ci pomogę. – odwróciłam twarz w stronę mojego rozmówcy, którym się
okazała nie kto inny jak Jacob. Najgorsze co mogło się wydarzyć było to, że nasze
twarze, dokładnie nasze usta, dzieliło kilka milimetrów. Byliśmy tak blisko, że
czułam na swych ustach jego gorący oddech. Myślałam, że zaraz moje serce
wyskoczy mi z piersi. On to musiał wyczuć jak ono szalej i szelmowsko się
uśmiechnął. Przez głowę przeszła mi jedna myśl: - Jazzlyn weś się w garści! –
po czym odezwałam się : - Nie potrzebuję twojej pomocy. Następnie gwałtownie
podniosłam kosz i odepchnęłam go od siebie na kilka centymetrów większą
odległości. Chciał się on ponownie odezwać, ale przeszkodziło mu nagłe wejście
do kuchni Sama, Jareda, Quila i Embrego, pod rozkazami Emily, która instruowała
ich co każdy z nich ma zabrać z kuchni. Nie zwróciwszy uwagi na wszystkich
wyszłam z kuchni, a potem udałam się w stronę drzwi frontowych, gdzie czekali
już na mnie Juli ze swoją miłością. Seth widząc moją krzywą minę, nie mogł się opanować
ze śmiechem.
-
Co ciebie tak bawi?! – wybuchłam w jego stronę.
-
Bo znowu dałaś mu kosza. – odpowiedział.
-
Według ciebie to takie zabawne?
-
Dla mnie tak, ponieważ obydwoje zachowujecie się jak niedojrzali nastolatkowie.
Po tobie się spodziewałem tego, ale po Jacobie nie. Jak na swój wiek powinien być
bardziej dojrzalszy i wiedzieć jak udobruchać złą na niego partnerkę. – zatkało
mnie, ale na ostatnie słowo musiałam zareagować: - Do twojej wiadomości za nim
nie jestem w związku. A tak w ogóle zajmij się lepiej Juli. – wskazałam palcem
na blondynkę. Nie wiedziałam już jakich argumentów użyć. Przyparł mnie do
ściany i z czego znowu się „cieszył”. Chciałam mu coś odpyskować, ale w tym
momencie na zewnątrz wyszli tragarze wraz z Emily. Kiedy zobaczyłam go od razu
stanęłam za Julian i pchnęłam ją do przodu mówiąc: - Idziesz ze mną. Po
pierwsze wiesz gdzie będzie to ognisko…- chciała zaprzeczyć, ale ją ubiegłam: -
Nie wykręcaj się. Natomiast po drugie nie chcę mieć z kimś do czynienia. –
spojrzałam się za jej ramienia na Jacoba, który szedł z tyłu razem z Samem,
Emily i resztą sfory. Cały czas mnie obserwował. Z jego oczów wyczytałam tylko
miłość i troskę. Jedno ja wiedziałam nie mogę z nim być z powodu tego, że on
jest wilkołakiem a ja wampirzycą, a taki związek jest zabroniony przez prawo
mojego ojca. Drugim argumentem jest kłamstwo, jakie wyszło od Leah. Mógł mi on
prędzej o nim powiedzieć. Najlepiej przed tym jak doszło do pierwszego w moim
życiu intymnego pocałunku, który nastąpił podczas sytuacji w jeziorze. Szliśmy
tak przez jakieś parę minut kiedy doszliśmy do wyznaczonego miejsca. Była to
przepiękna polana, na której rosła soczysta i zielona trwa, dookoła był las
sosnów, a po środku wyłożony z kamień okrąg ogniskowy. Na lewo parę metrów
dalej stał ogromny drewniany stół i dwie długie ławki. W stronę której udali
się mężczyźni wraz z Emily, która zwróciła się do mnie z prośbą: - Jazzlyn czy
byś mogła te koszę postawić na stole.
-
Oczywiście. – zrobiłam tak jak mnie poprosiła. Kiedy postawiłam te kosze na
stole i odwróciłam się. Nie spodziewanie przede mną wyrósł Jacob, na którego
weszłam i znowu poczułam jego gorące ciało. Znowu przeszedł mnie ten sam
dreszcz. Nieśmiało spojrzałam się na niego. Nasz wzrok się spotkał, po czym cicho
się do mnie odezwał:
-
Możemy pogadać? – ja tylko kiwnęłam przecząco głową i odeszłam, wkładając ręce
w kieszenie od spodni. Tak jakbym czegoś żałowała, i tak było. Żałowałam tego
co się między nami wydarzyło. I jak się między nami potoczyło. Z moim
monologiem usiadłam na nie opodal leżącym kamieniu i poddałam się swoim
rozmyśleniom…
***
Właśnie
chłopaki kończyli przynoszenie drewna na rozpalenie ogniska. Ja natomiast
stałam przy stole i przygotowywałam wraz z Juli jedzenie dla naszych wilków.
-
Ciekawe czy Sethowi będzie smakować moja lazania, którą specjalnie zrobiłam dla
niego. – odezwała się pierwsza blondynka.
-
Myślę, że tak. – uśmiechnęłam się do niej: - Seth to wielki łasuch i wszystko
lubi jeść, a zwłaszcza lazanie.
-
Dzięki Emily za pocieszenie. – dała mi kuksanica w bok. Po czym dodała: - Ale
szkoda mi jej. – wskazała palcem na siedzącą w dali samotnie Jazzlyn.
Spojrzałam się na Juli. Na jej twarzy automatycznie pokazał się grymas pełen
nie zadowolenia.
-
Nie wiesz jak jej pomóc? – zapytałam się jej.
-
Właśnie w tym tkwi problem. – zaczęła nerwowymi ruchami otwierać zapakowaną w
aluminiową folę lazanie. Musiałam wkroczyć do akcji: - Juli może ja się tym
zajmę, a ty lepiej zajmij się … nią – wskazałam na samotną brunetkę. Dziewczyna
Setha spojrzała się na mnie pocieszająco i poszła wypełnić swój obowiązek
względem przyjaciółki, czyli doradzić. Kiedy dorabiałam się z resztą
przygotowani potraf, nagle poczułam na swojej tali gorące dłonie, po czym
delikatne muśnięcie w mój policzek, potem usłyszałam delikatny głos mojego męża:
- Ty jak zawsze. Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. – spojrzałam się na
niego i z uśmiechem odrzekłam: - Musi być. Nie ma innej opcji. Do rzeczywistego
świata przywołali nas Billy wraz Jacobem ( Billy jest ojcem Jacoba).
-
Wy jak zawsze! Idealna para. – powiedział z uśmiechem mężczyzna na wózku.
Chciałam coś powiedzieć, ale nagle przy Jacobie pojawiła się Gaby.
-
Przepraszam was, ale czy mogę na chwilę porwać Jacoba? – zapytała się z
uśmiechem.
-
Nie mamy nic przeciwko . – odezwał się ojciec chłopaka, który od razu odszedł
od nas. W tej sytuacji przypomniało mi się to o czym miałam z nimi porozmawiać,
a dokładnie o tym tatuażu, który ma na karku we włosach Jazzlyn. Więc zaczęłam:
-
Dobrze, że się spotykamy we trójkę i na osobności. Bo chciałam się was o coś
zapytać, a dokładnie ciebie Billy.
-
Czy coś ci się stało kochanie? – z troską zapytał się mój mąż.
-
Mi nic, ale odkryłam coś ciekawego.
-
Co takiego? – z zaciekawieniem odezwał się Billy Black
-
Dzisiaj pomogłam Jazzlyn upiąć włosy i odkryłam, że na jej karku we włosach
jest pewien tatuaż, który przedstawiał półksiężyca i czarnym okręgu. I właśnie
w tym momencie kiedy go zobaczyłam. Przypomniała mi się twoja historia o
plemieniu dzieci księżyca, w której wspominałeś o ich totemie, czyli tatuażu o
kształcie półksiężyca w czarnej okrągłej obramówce. – spojrzałam się na
mężczyzn w ich wzroku zapadła mgła.
-
Czy to możliwe, żeby jakiś z członków tego plemienia przeżył tą masakrę? –
odezwał się szeptem mój mąż do ojca Jacoba.
-
Nie mam pojęcia. Ale jeśli ta dziewczyna ma taki tatuaż. To jest tylko jedno wytłumaczenie
czemu go ma… - mruknął Billy.
-
Jest jedną z nich – dokończył za niego alfa. Dodając: - Przecież takie tatuaże
dzieci księżyca robili swym potomkom zaraz po urodzeniu. Tak mówi legenda. –
nie mogłam ich zrozumieć.
-
O czym wy mówicie? – spojrzeli się na mnie obydwoje. Kiwnęli porozumiewawczo
głowami do siebie, po czym podjechał do mnie Billy: - Emily… podejrzewam, że
Jazzlyn należy do tego plemienia, że należy do pierwotnych wilkołaków.
-
Ale przecież to nie możliwe. Ona jest przecież wampirem… - i tutaj zatkało mnie
jak i mojego męża oraz Billego.
Mężczyzna
na wózku z drżącym głosem powiedział: - To nie możliwe. Aro by nie mógł złamać
własnego prawa i zadać się z pierwotną z tego plemienia. Jeszcze na dodatek
spłodzić z nią dziecko… . Takie przewinienie w prawie wampirów jest karane
śmiercią.
-
A jeśli to prawda?! – wykrzywił się Sam.
-
To Jazzlyn jest w połowie pierwotną wampirzycą i w połowie dzieckiem księżyca. –
obaj mężczyźni zamarli. Nagle ja się odezwała:
-
Jeśli ona jest mieszanką – hybrydą. To na pewno ona o tym nie wie. Jest ona
święcie przekonana, że jest w połowie człowiekiem. Wierzy w to co powiedział
jej ojciec.
-
Też tak przypuszczam. No i jeśli jej ojciec nie powiedział o jej pochodzeniu… -
nie dokończył mój Sam.
-
To przywódca Volturi doskonale wiedział po co przysyła tutaj swoją córkę. Ma
ona się tutaj przemienić w wilkołaka, a kiedy to nastąpi będzie doskonałą machiną
do zabijania. Również doskonale przemyślał swój ruch wymordowania całego plemienia.
Doskonale wiedział, że matka i pobratymcy jej nie oddadzą. – zapadła nie
zręczna cisza.
************************************
I w ten sposób -
Odkryłam uszczerbek prawdy o Jazzlyn.
- Pozdrawiam
- Mam nadzieję, że wam się spodoba.
************************************
I w ten sposób -
Odkryłam uszczerbek prawdy o Jazzlyn.
- Pozdrawiam
- Mam nadzieję, że wam się spodoba.
cudne ; * mam nadzieję , że bedziesz pisać cześciej :D
OdpowiedzUsuńNiesamowita notka!!!
OdpowiedzUsuńSuperrr bardzo ciekawe
OdpowiedzUsuńEKSTRA! :D :D :D :D :D
OdpowiedzUsuń