- No co?! Ja ci tylko prawdę powiedziałam. –
mruknęła.
- Nie wątpię. Ty zawsze musisz palnąć całą prawdę. –
odchrząknęłam.
- Toć nie złość się. Tak poza tym ty do niego
pasujesz. – ciągnęła dalej ten drażniący mnie temat.
- Juli! Czy ty chcesz, żebym ja się na ciebie
obraziła na zawsze?
- Jazzlyn przepraszam ciebie, ale to silniejsze ode
mnie. Ty naprawdę pasujesz do niego. – spojrzała na mnie maślanymi oczkami.
- Natychmiast przestań o tym gadać. I wara komuś
mówić co się tutaj wydarzyło. Koniec tematu! – musiałam na nią krzyknąć.
- Już dobrze. – uśmiechnęła się – Zamykam się.
- I tak trzymaj. – powiedziałam nadal patrząc jej w
oczy. Po czym ruszyłam do wyjścia z mojego pokoju. Schodząc ze schodów Juli
ponownie mnie zagadała:
- A ty będziesz jeść ludzkie jedzenie?
- Tak. Nie chcę zrobić przykrości Emily. –
powiedziałam jej do ucha, żeby nikt z dołu nie słyszał.
- A ty możesz? – odrzekła szeptem.
- Nie wiem. Muszę się przekonać. – odpowiedziałam
stanowczym głosem, bowiem już byliśmy na dole. Więc musiałam grać jakieś
pozory. Weszłyśmy do jadalni. Moim oczom ukazał się wielki stół, przy którym
już siedzieli alfa z żoną, Jacob, Seth, Quil, Embry, Jared, Paul i jakieś nie
znane mi dziewczyny, które można powiedzieć w przyjazny sposób patrzyły na
mnie. Jednak w tej grupie nie było Leah. Nagle odezwała się moja przyjaciółka:
- Jazzlyn pozwól, że ci przedstawię. – spojrzałam na
nią. Właśnie uniosła z gracją swój wskazujący palec i ciągnęła dalej: - To jest
dziewczyna Jareda Kim …,- wskazała na siedzącą koło Jareda dziewczynę, która z uśmiechem
przywitała się ze mną: - Część miło ciebie poznać.
- Witaj – odpowiedziałam jej.
- Ta natomiast zawsze uśmiechnięta miła twarzyczka to
Claire. Jest ona z Quil. – Juli przestawiała dalej.
Claire pomachała do mnie ręką.
- A to jest Rechelle. Jest ona żoną Paula i siostrą
Jacoba. – moja przyjaciółka spojrzała na mnie już wiedziałam co by chciała
powiedzieć: - Twoja przyszła szwagierka.
– zerknęłam na Juli gniewnie. Ta tylko się radośnie uśmiechała.
- Witaj Jazzlyn. – odwzajemniłam uśmiech siostry Jacoba.
- No to teraz możecie siadać do stołu. Jak się wszyscy
zapoznaliśmy. – zasugerowała żona Sama. Jak zawsze Juli musiała znaleźć się koło
swojego ukochanego wilkołaka. Chciałam już wziąć wolne krzesło, które stało
koło wielkiego stojącego zegara, ale moja kochana przyjaciółka odezwała się:
- Jazzlyn! Koło Setha i Jacoba jest wolne miejsce. –
myślałam, że ją ugryzę. Z wielkim dla pozorów uśmiechem usiadłam na wskazane mi miejsce. Kiedy usiadła
poczułam jakieś dziwne ukłucie w sercu i spojrzałam w swoją lewą stronę , po
której siedział Jacob. Ten cały czas patrzył na mnie tym nie zrozumiałym dla
mnie wzrokiem. Nagle zabrał głos Sam:
- To smacznego - i wszyscy rzucili się do jedzenia. Nigdy
nie widziałam, aby tak ktoś chaotycznie jadł. Po czym spojrzałam na swój
talerz. Wzięłam nie pewnie widelec i już chciałam posmakować zawartość mojego
talerza, kiedy do mojego ucha szepnął chłopak z mojej lewej strony: - Nie
musisz tego jeść. Nikt na ciebie nie będzie zły, ani obrażony. Każdy z nas wie
co najbardziej preferujesz w jedzeniu. – spojrzałam się na niego i szybkim
ruchem włożyłam kawałek schabowego do ust. Zaczęłam rzuć go i powiedziałam z
pełnymi ustami: - Mogę jeść takie rzeczy. Przecież jestem w połowie
człowiekiem. A poza tym jest to nawet dobre. – Jacob patrzył na mnie, po czym się
uśmiechnął.
- A może byśmy zrobili ognisko? – wpadł na pomysł
Seth.
- To jest świetny pomysł. – zacierała już ręce Kim.
- Jacob twój ojciec na pewno zgodzi się opowiedzieć
parę historii o naszym plemieniu. Juli i Jazzlyn by się trochę dowiedziały o
nim. Co wy na to? – zaoponował chłopak mojej przyjaciółki.
- Myślę, że
tak. – kiwnął głową.
- To w takim razie organizujemy ognisko na cześć
nowych mieszkanek naszego miasteczka. – odrzekła Claire.
- Ok. To ja w takim razie zajmę się menu. –
powiedziała Emily.
- To ja ci pomogę wraz z Jazzlyn. – zaoferowała nas
Juli. Spojrzałyśmy się na siebie porozumiewawczo.
- Nie ma problemu, ale ostrzegam, że nie jestem dobra
w gotowaniu. – kiedy to powiedziałam nagle rozległ się głos , który był pełen
jadu. W drzwiach stanęła właśnie Leah:
- Pijawko, bo nigdy nie jadałaś ludzkiego jedzenia
tylko wysysasz krew. To co się dziwisz , że nie umiesz gotować. Jak nigdy nie
byłaś w kuchni, ani nie jadłaś „normalnego” posiłku! – wszystkich wzrok podążył
na jej osobę. Nagle Jacob wstał i podszedł do niej zaczął nią szarpać i
krzyczeć: - Odwołaj to co powiedziałaś!
- Nic nie odwołam. – powiedziała spokojnie.
Jacoba opętała furia. Wypchnął Leah za drzwi na zewnątrz, po czym
zamienił się w wilka. Wszyscy wybiegliśmy w domu. Widok był straszny. Przeraźliwe rdzawo
– brązowy wilkołak warczał na dwa razy mniejszą od siebie wilczycę. Stali tak
przed sobą i warczeli, jakby się o coś kłócili. Domyśliłam się o co, o mnie. Jacob
chciał na Leah wymusić przeprosiny, a ona mu odmawiała. Nagle odezwał się Sam:
- Natychmiast uspokójcie się. – lecz nic to nie dało.
Obydwa wilkołaki już byli przygotowani do ataku, aż ja nie wytrzymałam i
stanęłam między nimi.
- Jazzlyn! – krzyknęła przerażona Juli.
Ja na nią spojrzałam, po czym na Jacoba i mówiłam do
niego, chociaż nie byłam pewna tego czy mnie rozumie: - Jacob uspokój się. – on
warczał dalej – Natychmiast! – krzyknęłam , ale nic. Pomyślałam, że spróbuję po
dobroć. Podeszłam do niego i nie pewnym gestem dotknęłam go za czoło. On
natomiast spojrzał na mnie swoimi wielkimi brązowymi oczami. W nich również widziałam
to samo uczucie , które zobaczyłam w jego ludzkich oczach. Nagle pojawił się dym,
potem był trzask. A kiedy wszystko ustało. Zauważyłam, że moja ręka nie
spoczywa już na czole wilka tylko na lewej piersi Jacoba. Spojrzałam na jego
twarz ten tylko się uśmiechnął łobuzersko. Speszyłam się i od razu zabrałam
moją dłoń. Nagle usłyszałam nadal warczącą na mnie wilczycę.
- Ona nie odpuści. – odezwał się Seth.
- Leah natychmiast opanuj się! – rozkazał jej samiec
alfa. Bez rezultatów. Musiałam wiedzieć, o co jej chodziło więc zapytałam się:
- Jacob o co jej chodzi? – ten spojrzał na mnie: - Leah wzywa ciebie na
pojedynek. Chce rewanżu. – ale ona jest
uparta- pomyślałam. No ale nie
miałam wyboru.
- Jak chcę tego rewanżu. Będzie go mieć.
- Co ty mówisz?! Chcesz się z nią siłować. Ja się na
to nie zgadzam. – spojrzałam zaskoczona na Jacoba i odpowiedziałam: - Nie potrzebuję
twojej zgody.
- Jazzlyn nie rób tego! – krzyknęła Juli.
- Nic mi nie będzie.
- Proszę ciebie nie rób tego.- błagalnie powiedział
do mnie stojący obok mnie Indianin.
- Nic mi nie będzie, a poza tym muszę to zrobić , aby
ona dała mu spokój. – po czym podeszłam do mojej przeciwniczki…
Świetny tekst, już nie mogę doczekać się co będzie dalej
OdpowiedzUsuńSuper! Z niecierpliwością czekam na to co będzie dalej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
uwielbiam ! <3 z niecierpliwością czekam na nastepny wpis , już nie mogę się doczekać ! ; *
OdpowiedzUsuńJesteś świetna! Wpadłaś na wspaniały pomysł z córką Ara! Bardzo mi się podoba twoja historia :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga http://the-secret-life-of-nessie.blogspot.com/ :D
Suuuper!!!!! Tylko szkoda mi Renesmee, ale rozumiem, ze przeszkadzałaby troche we wpojeniu czy zakochaniu Jake'a w Jazz :D <3
OdpowiedzUsuń