poniedziałek, 12 marca 2012

9. "Chęć walki".

Ta dziewczyna czasami wprowadzała mnie w taki stan zaskoczenia, że zawsze z zachwytu otwierałam buzię i tym razem też tak było. Ona zawsze mnie przejrzy, chociaż znamy się krótko to rozumiałyśmy się jak siostry. Stałam przy swoim łóżku i na nią patrzyłam.
- No co?! Ja ci tylko prawdę powiedziałam. – mruknęła.
- Nie wątpię. Ty zawsze musisz palnąć całą prawdę. – odchrząknęłam.
- Toć nie złość się. Tak poza tym ty do niego pasujesz. – ciągnęła dalej ten drażniący mnie temat.
- Juli! Czy ty chcesz, żebym ja się na ciebie obraziła na zawsze?
- Jazzlyn przepraszam ciebie, ale to silniejsze ode mnie. Ty naprawdę pasujesz do niego. – spojrzała na mnie maślanymi oczkami.
- Natychmiast przestań o tym gadać. I wara komuś mówić co się tutaj wydarzyło. Koniec tematu! – musiałam na nią krzyknąć. 
- Już dobrze. – uśmiechnęła się – Zamykam się.
- I tak trzymaj. – powiedziałam nadal patrząc jej w oczy. Po czym ruszyłam do wyjścia z mojego pokoju. Schodząc ze schodów Juli ponownie mnie zagadała:
- A ty będziesz jeść ludzkie jedzenie?
- Tak. Nie chcę zrobić przykrości Emily. – powiedziałam jej do ucha, żeby nikt z dołu nie słyszał.
- A ty możesz? – odrzekła szeptem.
- Nie wiem. Muszę się przekonać. – odpowiedziałam stanowczym głosem, bowiem już byliśmy na dole. Więc musiałam grać jakieś pozory. Weszłyśmy do jadalni. Moim oczom ukazał się wielki stół, przy którym już siedzieli alfa z żoną, Jacob, Seth, Quil, Embry, Jared, Paul i jakieś nie znane mi dziewczyny, które można powiedzieć w przyjazny sposób patrzyły na mnie. Jednak w tej grupie nie było Leah. Nagle odezwała się moja przyjaciółka:
- Jazzlyn pozwól, że ci przedstawię. – spojrzałam na nią. Właśnie uniosła z gracją swój wskazujący palec i ciągnęła dalej: - To jest dziewczyna Jareda Kim …,- wskazała na siedzącą koło Jareda dziewczynę, która z uśmiechem przywitała się ze mną: - Część miło ciebie poznać.
- Witaj – odpowiedziałam jej.
- Ta natomiast zawsze uśmiechnięta miła twarzyczka to Claire. Jest ona z Quil. – Juli przestawiała dalej.
Claire pomachała do mnie ręką.
- A to jest Rechelle. Jest ona żoną Paula i siostrą Jacoba. – moja przyjaciółka spojrzała na mnie już wiedziałam co by chciała powiedzieć: - Twoja przyszła szwagierka. – zerknęłam na Juli gniewnie. Ta tylko się radośnie uśmiechała.
- Witaj Jazzlyn. – odwzajemniłam uśmiech siostry Jacoba.
- No to teraz możecie siadać do stołu. Jak się wszyscy zapoznaliśmy. – zasugerowała żona Sama. Jak zawsze Juli musiała znaleźć się koło swojego ukochanego wilkołaka. Chciałam już wziąć wolne krzesło, które stało koło wielkiego stojącego zegara, ale moja kochana przyjaciółka odezwała się:
- Jazzlyn! Koło Setha i Jacoba jest wolne miejsce. – myślałam, że ją ugryzę. Z wielkim dla pozorów uśmiechem usiadłam  na wskazane mi miejsce. Kiedy usiadła poczułam jakieś dziwne ukłucie w sercu i spojrzałam w swoją lewą stronę , po której siedział Jacob. Ten cały czas patrzył na mnie tym nie zrozumiałym dla mnie wzrokiem. Nagle zabrał głos Sam:
- To smacznego - i wszyscy rzucili się do jedzenia. Nigdy nie widziałam, aby tak ktoś chaotycznie jadł. Po czym spojrzałam na swój talerz. Wzięłam nie pewnie widelec i już chciałam posmakować zawartość mojego talerza, kiedy do mojego ucha szepnął chłopak z mojej lewej strony: - Nie musisz tego jeść. Nikt na ciebie nie będzie zły, ani obrażony. Każdy z nas wie co najbardziej preferujesz w jedzeniu. – spojrzałam się na niego i szybkim ruchem włożyłam kawałek schabowego do ust. Zaczęłam rzuć go i powiedziałam z pełnymi ustami: - Mogę jeść takie rzeczy. Przecież jestem w połowie człowiekiem. A poza tym jest to nawet dobre. – Jacob patrzył na mnie, po czym się uśmiechnął.
- A może byśmy zrobili ognisko? – wpadł na pomysł Seth.
- To jest świetny pomysł. – zacierała już ręce Kim.
- Jacob twój ojciec na pewno zgodzi się opowiedzieć parę historii o naszym plemieniu. Juli i Jazzlyn by się trochę dowiedziały o nim. Co wy na to? – zaoponował chłopak mojej przyjaciółki.
-  Myślę, że tak. – kiwnął głową.
- To w takim razie organizujemy ognisko na cześć nowych mieszkanek naszego miasteczka. – odrzekła Claire.
- Ok. To ja w takim razie zajmę się menu. – powiedziała Emily.
- To ja ci pomogę wraz z Jazzlyn. – zaoferowała nas Juli. Spojrzałyśmy się na siebie porozumiewawczo.
- Nie ma problemu, ale ostrzegam, że nie jestem dobra w gotowaniu. – kiedy to powiedziałam nagle rozległ się głos , który był pełen jadu. W drzwiach stanęła właśnie Leah:
- Pijawko, bo nigdy nie jadałaś ludzkiego jedzenia tylko wysysasz krew. To co się dziwisz , że nie umiesz gotować. Jak nigdy nie byłaś w kuchni, ani nie jadłaś „normalnego” posiłku! – wszystkich wzrok podążył na jej osobę. Nagle Jacob wstał i podszedł do niej zaczął nią szarpać i krzyczeć: - Odwołaj to co powiedziałaś!
- Nic nie odwołam. – powiedziała spokojnie.
Jacoba opętała furia. Wypchnął Leah za drzwi na zewnątrz, po czym zamienił się w wilka. Wszyscy wybiegliśmy w domu. Widok był straszny. Przeraźliwe rdzawo – brązowy wilkołak warczał na dwa razy mniejszą od siebie wilczycę. Stali tak przed sobą i warczeli, jakby się o coś kłócili. Domyśliłam się o co, o mnie. Jacob chciał na Leah wymusić przeprosiny, a ona mu odmawiała. Nagle odezwał się Sam:
- Natychmiast uspokójcie się. – lecz nic to nie dało. Obydwa wilkołaki już byli przygotowani do ataku, aż ja nie wytrzymałam i stanęłam między nimi.
- Jazzlyn! – krzyknęła przerażona Juli.
Ja na nią spojrzałam, po czym na Jacoba i mówiłam do niego, chociaż nie byłam pewna tego czy mnie rozumie: - Jacob uspokój się. – on warczał dalej – Natychmiast! – krzyknęłam , ale nic. Pomyślałam, że spróbuję po dobroć. Podeszłam do niego i nie pewnym gestem dotknęłam go za czoło. On natomiast spojrzał na mnie swoimi wielkimi brązowymi oczami. W nich również widziałam to samo uczucie , które zobaczyłam w jego ludzkich oczach. Nagle pojawił się dym, potem był trzask. A kiedy wszystko ustało. Zauważyłam, że moja ręka nie spoczywa już na czole wilka tylko na lewej piersi Jacoba. Spojrzałam na jego twarz ten tylko się uśmiechnął łobuzersko. Speszyłam się i od razu zabrałam moją dłoń. Nagle usłyszałam nadal warczącą na mnie wilczycę.
- Ona nie odpuści. – odezwał się Seth.
- Leah natychmiast opanuj się! – rozkazał jej samiec alfa. Bez rezultatów. Musiałam wiedzieć, o co jej chodziło więc zapytałam się: - Jacob o co jej chodzi? – ten spojrzał na mnie: - Leah wzywa ciebie na pojedynek. Chce rewanżu. – ale ona jest uparta- pomyślałam.  No ale nie miałam wyboru.
- Jak chcę tego rewanżu. Będzie go mieć.
- Co ty mówisz?! Chcesz się z nią siłować. Ja się na to nie zgadzam. – spojrzałam zaskoczona na Jacoba i odpowiedziałam: - Nie potrzebuję twojej zgody.
- Jazzlyn nie rób tego! – krzyknęła Juli.
- Nic mi nie będzie.
- Proszę ciebie nie rób tego.- błagalnie powiedział do mnie stojący obok mnie Indianin.
- Nic mi nie będzie, a poza tym muszę to zrobić , aby ona dała mu spokój. – po czym podeszłam do mojej przeciwniczki…

5 komentarzy:

  1. Świetny tekst, już nie mogę doczekać się co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Z niecierpliwością czekam na to co będzie dalej:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam ! <3 z niecierpliwością czekam na nastepny wpis , już nie mogę się doczekać ! ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś świetna! Wpadłaś na wspaniały pomysł z córką Ara! Bardzo mi się podoba twoja historia :D
    Zapraszam na swojego bloga http://the-secret-life-of-nessie.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Suuuper!!!!! Tylko szkoda mi Renesmee, ale rozumiem, ze przeszkadzałaby troche we wpojeniu czy zakochaniu Jake'a w Jazz :D <3

    OdpowiedzUsuń