czwartek, 3 maja 2012

19. "Początek twardego brzmienia" cz. 2


 tutaj piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=7m2zyp0vFQc&ob=av2e

W drodze do domu Jacoba, mój telefon zaczął się odzywać. Kiedy wyciągnęłam go z tylnej kieszeni moich spodni na wyświetlaczu zobaczyłam kto do mnie dzwoni, a był to Jasper. Wiedziałam po co dzwoni, ale i tak odebrałam:
- Cześć. – odezwał się poważny głos mojego rozmówcy.
- Witaj Jasper. Co tam u ciebie? – powiedziałam wesoło.
-  Nie za dobrze, bo dostanie mi się od Alice, przez taką nieodpowiedzialną i egoistyczną dziewczynę.
- Oj ty mój biedaku! – zachichotałam.
- Jazzlyn to nie jest śmieszne. Proszę ciebie powiedz mi gdzie jesteś. To wtedy podjadę po ciebie i pojedziemy do rezydencji Cullenów. Wiesz, że Alice będzie wściekła na mnie, a ty chyba nie chcesz mieć mnie na sumieniu. – zaczął mnie błagać.
- Przykro mi, ale dopiero za 2 godziny będę u Alice i się nie martw. Zaraz do niej zadzwonię, że ma się nie denerwować na ciebie, bo ja się zjawię u niej. – próbowałam go uspokoić, co mi się udało:
- W porządku. Trzymam ciebie za słowo. 
- Będzie dobrze. Ja dotrzymuje słowa. Więc do zobaczenia.
- Ok. Na razie. – i po drugiej stronie usłyszałam dźwięk rozłączenia się mojego rozmówcy. Postanowiłam teraz zadzwonić do Alice, bowiem do domu Jacoba miałam jeszcze parę minut drogi, więc zdążę do niej zadzwonić. Wybrałam numer i po jednym sygnale usłyszałam jej melodyjny głos: 
- Jazzlyn już jesteście w drodze do nas?
- Nie. Nie jestem ja w drodze do ciebie. Jasper sam jedzie z powrotem. – pożałowałam od razu tych słów.
- Co?! Miałaś przyjechać z nim. Przecież powiedziałam  ci, że musisz być na przyjęciu urodzinowym! – nagle przestała krzyczeć i powiedziała delikatnym głosem: - A w ogóle przyszedł do ciebie list.
- Alice wymyśl lepszy powód, żebym do was teraz przyjechała. – zaśmiałam się, ale ona dalej ciągnęła:
- Jazzlyn! To nie jest żadne żart, ani powód. Przed chwilą jakiś posłannik przyniósł list do ciebie i co najważniejsze na kopercie jest pieczęć Volturi. – powiedziała poważnym głosem.
Zatkało mnie.
- Jazzlyn jesteś tam… Jazzlyn… - wołała mnie przez słuchawkę.
- Jestem Alice. Jestem. Za jakaś godzinę będę u was. – odpowiedziałam.
- Ok. To czekamy. – rzekła.
- Do zobaczenia. – i rozłączyłam się. Zastanawiałam się kto by do mnie napisał list i przede wszystkim po co. Przecież wszyscy wiedzieli, że nie mają się do mnie odzywać. Przecież miałam mieć wolną rękę. Tak mi obiecał ojciec. Kiedy tak rozmyślałam, nie zauważyłam, że już dotarłam do domu Jacoba. Przystanęłam przed drzwiami wejściowymi do jego domku, kiedy doszyły mnie pewne słuchy toczącej się rozmowy w wewnątrz chatki.
- Jacob wiesz przecież , że ciebie kocham… - usłyszałam kobiecy głos. Nie wiedziałam do kogo należy, więc postanowiłam nie pukać i obejść dookoła posesje, przy czym spoglądając przez każde okno, żeby ocenić gdzie toczy się ta rozmowa Jacoba z obcą osobą. Kiedy sprawdziłam kuchenne i salonowe okna, nikogo tam nie zobaczyłam. Ostatnim do sprawdzenia oknem było od pokoju Jacoba. Przybliżając się coraz to bliżej do niego trwająca rozmowa stawała się coraz bardziej wyraźniejsza. Stanęłam przy oknie i zobaczyłam mojego Jacoba rozmawiającego z nie kto innym, jak Gaby. Ona cały czas do niego powtarzała to samo zdanie, które usłyszałam już wcześniej:
- Jacob wiesz przecież , że ciebie kocham… - nagle ona odwróciła wzrok w stronę okna, w którym ja obserwowałam całą sytuację. Coś chciał powiedzieć Jacob, ale nie zdążył, bo jego eks wpiła swoje usta w jego. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Gaby pocałowała mojego chłopaka, który nawet jej nie odepchnął. Nie mogłam wytrzymać i coś we mnie pękło, że aż ze złość wybiłam szybę w oknie. Sprawiając przez to, że Jacob od razu odsunął od siebie Gaby. Odwrócił się w moją stronę i w jego oczach mogłam zobaczyć zaskoczenie i przeproszenie. Ale to na mnie nie działało, byłam tak wściekła, że nie mogłam się opanować i weszłam do środka przez rozbite okno. Stanęłam przed nim, spojrzałam mu moim zapłakanymi oczami prosto w jego i powiedziałam:
- I to miał być ten mój prezent?
- Jazzlyn to nie tak jak myślisz… - zaczął się tłumaczyć.
- A co ty wiesz co ja myślę. Ty nic o mnie nie wiesz.
- Jazzlyn kochanie… - chciał mnie złapać za ramiona, ale ja się od niego odsunęłam.
- Nie dotykaj mnie – syknęłam – Powiem jedno słowo: KONIEC.
- Daj mi się wytłumaczyć – ciągnął dalej.
- Nie chce twoich wytłumaczeń. Z nami koniec. Nie chce ciebie znać. Nienawidzę ciebie. – warknęłam, po czym chciałam go ominąć i udać się w stronę wyjścia, ale on mnie złapał za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj mnie! – zaczęłam krzyczeć.
- A jeśli nie puszczę to co mi zrobisz, a po za tym musisz mnie wysłuchać. – powiedział poważnym głosem.
- Nie muszę i nie chcę. – odepchnęłam go i spojrzałam mu w oczy. Po prostu nie wytrzymałam i musiałam go spoliczkować. Po czym wyszłam z jego pokoju, potem z domu i biegiem udałam się w stronę domu Cullenów. Co najgorsze z tego zdenerwowania i roztrzęsienia znowu poczułam te dziwne drgawki…      

2 komentarze:

  1. ajajajajaj <3 czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Intrygujesz mnie. Świetny tekst i ciekawe zakończenie. Brawo;)

    OdpowiedzUsuń