Mroczna noc. Pełnia
księżyca. Sklepienie niebieskie bezchmurne pełne świecących jasnym światłem
ciał niebieskich. Zabytkowe ulice i budynki miasta w dzielnicy francuskiej
oświetlone nowoczesnym źródłem świetlnym. Właśnie były to moje pierwsze widoki
z taksówki w czasie drogi do pensjonatu, a zarazem wspomnienia fascynującego miejskiego
krajobrazu Nowego Orleanu.
Co najważniejsze pogoda
w pewnym stopniu uspokoiła się. Już tak gwałtowanie wiatr nie wił się w
powietrzu, a deszcz przestał padać. Jednocześnie zniknęło to moje chorobliwe
uczucie, że dzieje się krzywda mojej bliskiej osobie. To był jeden z moich
darów, który szczerze nienawidziłam, ponieważ do niczego mi się nie nadawał. Za
to czytanie w myślach było najwspanialszą rzeczą jaką otrzymałam od bezlitosnej
natury.
Tym samym zmiana pogody
spowodowała, że na chodnikach francuskiej dzielnicy pojawiło się wielu
przechodniów. Widać było, że to miasto dopiero zaczęło żyć pełną piersią grubo
po dziesiątej w nocy. Ludzie spacerowali z jednej i drugiej strony. Każda
jednostka była inna. Jednak jedna cecha obowiązywała wszystkich pieszych. Była
nią młodość.
***
Obserwując wijących się
z każdej strony ulicy młodych ludzi moja uwaga zwróciła się, w głąb jednej z
przybocznych uliczek, w stronę pewnej grupki młodych ludzi, którzy jak dla mnie
byli zbyt podnieceń. Wyostrzyłam wszystkie moje zmysły i od razu rozpoznałam
ich zapach i mowę ciała. Była to grupka, składająca się z dziesięciu jednostek
zarażonych wampiryzmem. Od razu było widać, że w tym mieście w nocy rządzą wampiry.
Nagle jeden z nich, ciemny blondyn o intensywnych i hipnotyzujących niebieskich
oczach, zaczepił jakąś zakochaną parę, która akurat przechodziła koło ich
zgrupowania. Dzięki moim hybrydzim zmysłom doskonale wszystko widziałam ze
sporej odległości. Równocześnie czułam, że ci ludzie są w niebezpieczeństwie.
Nie chciałam, żeby im się coś stało. Nienawidziłam wampirów, którzy żywili się
tylko po to, aby zabić. W tym momencie byłam pewna, że ten osobnik chcę
popełnić zbrodnię. Wyczytałam to w jego myślach.
- Zatrzyma się Pan
tutaj. – poleciałam taksówkarzowi.
- Proszę Panią, ale
jeszcze nie jesteśmy na miejscu. Pensjonat znajduję się dwie przecznice dalej.
A po za tym ta dzielnica nie jest zbyt bezpieczna dla młodych i pięknych
dziewczyn. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby Pani się coś stało. – odrzekł starszy
mężczyzna, spoglądając w lusterko na mnie. Staruszek naprawdę martwił się tym,
że może mi się coś stać.
- Proszę Pana nic mi
się nie stanie. – Prędzej stanie się temu
krzywda, który mnie zaatakuje. – to już dopowiedziałam sobie w myślach – A
poza tym chętnie się przejdę. Jest taka piękna noc. Proszę się zatrzymać. –
poprosiłam grzecznie i najmilej jak umiałam.
Mężczyzna niezbyt
chętnie zatrzymał taksówkę. Po czym pomógł mi wysiąść i wyciągnąć z bagażnika
moją walizkę podróżną. Na pożegnanie powiedział mi tylko, żebym uważała na
siebie. Potem wsiadł do pojazdu i odjechał. Jeszcze na pożegnanie pomachałam
mu.
***
Jednak kiedy taksówka
odjechała już spory kawałek, w tym samym momencie usłyszałam kobiecy krzyk.
Dochodził on właśnie z przybocznej uliczki, na której widziałam nie wielką
grupkę wampirów. Jednocześnie w ich stronę kierowała się widziana przez mnie
para. Wniosek był jeden, iż zakochani byli już w wampirzo – demonicznym
uścisku. Nie myśląc o własnym bezpieczeństwie ruszyłam wampirzym biegiem w
tamtą stronę. Na pewno nikt z przechodni nie zauważył, że ktoś przy nich
przebiegł w nadludzkiej prędkości.
- Klaus – na dźwięk
tego imienia mój umysł automatycznie kazał mi się zatrzymać. Nie rozumiałam: Dlaczego? - Mój przyjacielu. Nie bądź
taki. Daj skosztować trochę. – ponownie odezwał się ten sam głos. Od razu
stwierdziłam, że należy on do kobiety. Najciszej jak umiałam podeszłam bliżej
krawędzi muru budynku, który nas dzielił i wychyliłam się na tyle, aby spojrzeć
i ocenić sytuację, jaka rozgrywała się za nim.
Moim oczom ukazał się
mianowicie taki widok. Młody mężczyzna o ciemnych blond włosach pochylał się
nad martwym ciałem brunetki. Był właśnie w trakcie konsumowania jej.
Stwierdziłam po głośnym oddychaniu oprawcy. Był pełen euforii i pragnienia
więcej świeżej krwi. Nie obchodziło go w tym momencie nic, prócz niego i jego
ofiary. Liczył się tylko smak życiodajnej cieczy. Do moich nozdrzy od razu
wkradł się ten przyjemny zapach. Miałam wielką ochotę zająć jego miejsce.
Pragnęłam ludzkiej krwi. Jednak jednocześnie mój organizm potrzebował wampirzej
cieczy. Przecież musiałam uspokoić oraz zaspokoić dwie strony gatunkowe mojego
ciała. W tym momencie mój organizm jakby próbował się dezaktywować. Nic innego nie
czułam oprócz rozpalonego gardła, które wołało aby je wreszcie zaspokoić.
Moja ekscytacja narosła
w momencie kiedy ujrzałam tą makabryczną zbrodnię, która została wykonana przez
niesamowicie pociągającego zapachem, wizualizacją oraz brytyjskim akcentem,
wampira. Nie mogłam, wręcz moja podświadomości mnie przytrzymywała w
przekonaniu, że jest on idealny. Jednak do końca nie straciłam zdrowego
rozsądku. W tamtym momencie jeszcze nie.
- Demetrii. – jego głos
automatycznie pohamował we mnie manie euforii – Zawsze coś tobie zostawiłem,
ale tym razem nie skorzystasz z tego przywileju… – zwróciłam oczy w stronę
młodej blond wampirzycy, w której wzroku było widać gniew i żal, lecz po chwili
jej spojrzenie diametralnie się zmieniło, ponieważ jej ojciec ( przypuszczam,
że on zamienił ją w wampira) dodał - … bowiem tej nocy sama możesz po raz
pierwszy wybrać sobie ofiarę. – po czym oblizał zakrwawione usta cieczą swej
ofiary. Kiedy zobaczyłam brunatną substancję bezpośrednio moje oczy powędrowały
w stronę zmasakrowanego gardła młodego bruneta, który stał się ofiarą
bezwzględnej brutalności, aż mnie naszła ochota, żeby skosztować tej wspaniałej, młodzieńczej, pachnącej
idealnie życiodajnej krwi. Całe moje skupienie i uwagę zwróciła właśnie ta
myśl. Pomimo, że starałam się zwalczyć pragnienie, które wzmagało się i powoli
opanowywało moje ciało. Czułam jak moje policzki zaczynają palić. Czułam jak
jestem cała rozpalona. Jak mniemać również moje oczy zmieniły kolor na błękitny
niebieski. Działo się to kiedy miałam chandrę, smak i pragnienie, kiedy gardło
zaczęło mnie palić żywym ogniem. Teraz w tej chwili potrzebowałam ludzkiej
krwi. Tego domagała się jedna z moich nadprzyrodzonych części, czyli wampir. A
z drugiej strony odezwało się pragnienie cieczy wampirzej. Domagała się tego
część harpii. Moje pragnienie, ekscytacja oraz chandra powoli brały górę nad
moim rozumem. Nawet nie wiem kiedy i jak dałam krok do przodu. Powodując tym
samym ukazanie swej osoby wampirzej grupce. Kiedy stwierdziłam, że popełniłam
swój najgorszy błąd w życiu, iż dałam się ponieść emocjom, było już za późno na
wycofanie się z dość nie przyjemnej sytuacji…
No nie mogłam się
powstrzymać, aby nie wstawić kolejnego rozdziału. Wiem jest on trochę krótki,
ale chociaż dam wam taki mały skrawek radości. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Pozdrawiam
Wow, nowy rozdział. Nieważne, że krótki ważne, że jest. :D
OdpowiedzUsuńU mnie rozdział II . A co do twojego EKSTRA EKSTRA I JESZCZE RAZ EKSTRA .Czekam na następny
OdpowiedzUsuńMi dałaś mały skrawek rozpaczy...
OdpowiedzUsuń