czwartek, 6 marca 2014

3.2.1



Mroczna noc. Pełnia księżyca. Sklepienie niebieskie bezchmurne pełne świecących jasnym światłem ciał niebieskich. Zabytkowe ulice i budynki miasta w dzielnicy francuskiej oświetlone nowoczesnym źródłem świetlnym. Właśnie były to moje pierwsze widoki z taksówki w czasie drogi do pensjonatu, a zarazem wspomnienia fascynującego miejskiego krajobrazu Nowego Orleanu. 

Co najważniejsze pogoda w pewnym stopniu uspokoiła się. Już tak gwałtowanie wiatr nie wił się w powietrzu, a deszcz przestał padać. Jednocześnie zniknęło to moje chorobliwe uczucie, że dzieje się krzywda mojej bliskiej osobie. To był jeden z moich darów, który szczerze nienawidziłam, ponieważ do niczego mi się nie nadawał. Za to czytanie w myślach było najwspanialszą rzeczą jaką otrzymałam od bezlitosnej natury. 

Tym samym zmiana pogody spowodowała, że na chodnikach francuskiej dzielnicy pojawiło się wielu przechodniów. Widać było, że to miasto dopiero zaczęło żyć pełną piersią grubo po dziesiątej w nocy. Ludzie spacerowali z jednej i drugiej strony. Każda jednostka była inna. Jednak jedna cecha obowiązywała wszystkich pieszych. Była nią młodość. 

*** 

Obserwując wijących się z każdej strony ulicy młodych ludzi moja uwaga zwróciła się, w głąb jednej z przybocznych uliczek, w stronę pewnej grupki młodych ludzi, którzy jak dla mnie byli zbyt podnieceń. Wyostrzyłam wszystkie moje zmysły i od razu rozpoznałam ich zapach i mowę ciała. Była to grupka, składająca się z dziesięciu jednostek zarażonych wampiryzmem. Od razu było widać, że w tym mieście w nocy rządzą wampiry. Nagle jeden z nich, ciemny blondyn o intensywnych i hipnotyzujących niebieskich oczach, zaczepił jakąś zakochaną parę, która akurat przechodziła koło ich zgrupowania. Dzięki moim hybrydzim zmysłom doskonale wszystko widziałam ze sporej odległości. Równocześnie czułam, że ci ludzie są w niebezpieczeństwie. Nie chciałam, żeby im się coś stało. Nienawidziłam wampirów, którzy żywili się tylko po to, aby zabić. W tym momencie byłam pewna, że ten osobnik chcę popełnić zbrodnię. Wyczytałam to w jego myślach. 

- Zatrzyma się Pan tutaj. – poleciałam taksówkarzowi.

- Proszę Panią, ale jeszcze nie jesteśmy na miejscu. Pensjonat znajduję się dwie przecznice dalej. A po za tym ta dzielnica nie jest zbyt bezpieczna dla młodych i pięknych dziewczyn. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby Pani się coś stało. – odrzekł starszy mężczyzna, spoglądając w lusterko na mnie. Staruszek naprawdę martwił się tym, że może mi się coś stać. 

- Proszę Pana nic mi się nie stanie. – Prędzej stanie się temu krzywda, który mnie zaatakuje. – to już dopowiedziałam sobie w myślach – A poza tym chętnie się przejdę. Jest taka piękna noc. Proszę się zatrzymać. – poprosiłam grzecznie i najmilej jak umiałam. 

Mężczyzna niezbyt chętnie zatrzymał taksówkę. Po czym pomógł mi wysiąść i wyciągnąć z bagażnika moją walizkę podróżną. Na pożegnanie powiedział mi tylko, żebym uważała na siebie. Potem wsiadł do pojazdu i odjechał. Jeszcze na pożegnanie pomachałam mu. 

***
Jednak kiedy taksówka odjechała już spory kawałek, w tym samym momencie usłyszałam kobiecy krzyk. Dochodził on właśnie z przybocznej uliczki, na której widziałam nie wielką grupkę wampirów. Jednocześnie w ich stronę kierowała się widziana przez mnie para. Wniosek był jeden, iż zakochani byli już w wampirzo – demonicznym uścisku. Nie myśląc o własnym bezpieczeństwie ruszyłam wampirzym biegiem w tamtą stronę. Na pewno nikt z przechodni nie zauważył, że ktoś przy nich przebiegł w nadludzkiej prędkości. 

- Klaus – na dźwięk tego imienia mój umysł automatycznie kazał mi się zatrzymać. Nie rozumiałam: Dlaczego? - Mój przyjacielu. Nie bądź taki. Daj skosztować trochę. – ponownie odezwał się ten sam głos. Od razu stwierdziłam, że należy on do kobiety. Najciszej jak umiałam podeszłam bliżej krawędzi muru budynku, który nas dzielił i wychyliłam się na tyle, aby spojrzeć i ocenić sytuację, jaka rozgrywała się za nim.

Moim oczom ukazał się mianowicie taki widok. Młody mężczyzna o ciemnych blond włosach pochylał się nad martwym ciałem brunetki. Był właśnie w trakcie konsumowania jej. Stwierdziłam po głośnym oddychaniu oprawcy. Był pełen euforii i pragnienia więcej świeżej krwi. Nie obchodziło go w tym momencie nic, prócz niego i jego ofiary. Liczył się tylko smak życiodajnej cieczy. Do moich nozdrzy od razu wkradł się ten przyjemny zapach. Miałam wielką ochotę zająć jego miejsce. Pragnęłam ludzkiej krwi. Jednak jednocześnie mój organizm potrzebował wampirzej cieczy. Przecież musiałam uspokoić oraz zaspokoić dwie strony gatunkowe mojego ciała. W tym momencie mój organizm  jakby próbował się dezaktywować. Nic innego nie czułam oprócz rozpalonego gardła, które wołało aby je wreszcie zaspokoić.

Moja ekscytacja narosła w momencie kiedy ujrzałam tą makabryczną zbrodnię, która została wykonana przez niesamowicie pociągającego zapachem, wizualizacją oraz brytyjskim akcentem, wampira. Nie mogłam, wręcz moja podświadomości mnie przytrzymywała w przekonaniu, że jest on idealny. Jednak do końca nie straciłam zdrowego rozsądku. W tamtym momencie jeszcze nie. 

- Demetrii. – jego głos automatycznie pohamował we mnie manie euforii – Zawsze coś tobie zostawiłem, ale tym razem nie skorzystasz z tego przywileju… – zwróciłam oczy w stronę młodej blond wampirzycy, w której wzroku było widać gniew i żal, lecz po chwili jej spojrzenie diametralnie się zmieniło, ponieważ jej ojciec ( przypuszczam, że on zamienił ją w wampira) dodał - … bowiem tej nocy sama możesz po raz pierwszy wybrać sobie ofiarę. – po czym oblizał zakrwawione usta cieczą swej ofiary. Kiedy zobaczyłam brunatną substancję bezpośrednio moje oczy powędrowały w stronę zmasakrowanego gardła młodego bruneta, który stał się ofiarą bezwzględnej brutalności, aż mnie naszła ochota, żeby skosztować  tej wspaniałej, młodzieńczej, pachnącej idealnie życiodajnej krwi. Całe moje skupienie i uwagę zwróciła właśnie ta myśl. Pomimo, że starałam się zwalczyć pragnienie, które wzmagało się i powoli opanowywało moje ciało. Czułam jak moje policzki zaczynają palić. Czułam jak jestem cała rozpalona. Jak mniemać również moje oczy zmieniły kolor na błękitny niebieski. Działo się to kiedy miałam chandrę, smak i pragnienie, kiedy gardło zaczęło mnie palić żywym ogniem. Teraz w tej chwili potrzebowałam ludzkiej krwi. Tego domagała się jedna z moich nadprzyrodzonych części, czyli wampir. A z drugiej strony odezwało się pragnienie cieczy wampirzej. Domagała się tego część harpii. Moje pragnienie, ekscytacja oraz chandra powoli brały górę nad moim rozumem. Nawet nie wiem kiedy i jak dałam krok do przodu. Powodując tym samym ukazanie swej osoby wampirzej grupce. Kiedy stwierdziłam, że popełniłam swój najgorszy błąd w życiu, iż dałam się ponieść emocjom, było już za późno na wycofanie się z dość nie przyjemnej sytuacji…



No nie mogłam się powstrzymać, aby nie wstawić kolejnego rozdziału. Wiem jest on trochę krótki, ale chociaż dam wam taki mały skrawek radości. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Pozdrawiam                  

3 komentarze:

  1. Wow, nowy rozdział. Nieważne, że krótki ważne, że jest. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie rozdział II . A co do twojego EKSTRA EKSTRA I JESZCZE RAZ EKSTRA .Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi dałaś mały skrawek rozpaczy...

    OdpowiedzUsuń