- Właśnie wybrałam
swoją ofiarę. – wampirzyca spojrzała się w moją stronę, dodając w stronę
swojego opiekuna – Czy masz coś przeciwko, abym mogła zająć się w tej chwili
swoim posiłkiem? – w jej głosie można było odczuć groźne ciche warknięcie.
Nagle usłyszałam ten czarujący brytyjski akcent:
- Oczywiście. Życzę smacznego.
Nim obejrzałam się
wredna blondynka wampirzyca stała już koło mnie. W tym momencie była okropnie
na siebie zła za to, że pozwoliłam, aby moje zachcianki wzięły nade mną górę.
Jeszcze nie chciałam ujawniać swojej nadludzkiej siły, ale w tej chwili
musiałam wsiąść pod uwagę taką możliwość.
Stojąca przede mną
Demetria spojrzała z wyższością na mnie i jej wzrok starał się odszukać w moich
oczach te upragnione przez nią uczucie. Mianowicie strach, jaki obejmuje ofiary
całe ciało. Jednak pod tym względem wampirzyca grubo pomyliła się, ponieważ w
moim spojrzeniu nie mogła tego zauważyć, bowiem tego nie czułam. Natomiast
odczuwałam charakterystyczne emocje dla najsilniejszej istoty na tym świcie.
Spokój i zachowanie zimnej krwi. Co w wampirzycy wywołało furię. Widziałam to w
jej oczach. Taki jej stan psychiczny najbardziej mi odpowiadał, ponieważ w tym
momencie udowodniłam, że nie ma do czynienia z byle zwykłym śmiertelnikiem.
Mierzyłyśmy się jeszcze jakiś czas, aż nagle zostałam brutalnie przygwożdżona
do murowanej zimnej ściany. Wściekła, a zarazem nie pewna wampirzyca złapała
mnie jedną ręką za gardło. Próbowała mnie mocniej ścisnąć, ale mój harpiowaty
kark, który był twardy, jak skała oraz zimny, jak lud, bez problemowo opierał
się jej atakowi. Czułam tylko jakby łaskotki. Chciało mi się w nie bo głosy
śmiać, lecz zachowałam powagę. Wolałam uniknąć konieczność zdemaskowania
siebie, ale w ostateczność kiedy moje życie będzie w niebezpieczeństwie użyję
wszystkie ukryte atuty. Nie będzie mnie obchodzić, że ujawniłam się. Moja osoba
jest dla mnie najważniejsze. Nie dam się kolejny raz skrzywdzić.
- Co jest do cholery?! – nagle odezwała się
moja niby oprawczyni, która jak mniemam skapowała się, że nie ma do czynienia
ze zwykłym ludzkim osobnikiem. Czułam jak jej uścisk wzmacniał się na mojej
żelaznej gardłowej skórze, lecz nie odczuwałam bólu. Im mocniej starała się
napierać, tym bardziej mój kark robił się sztywniejszy. Jakbym blokowała jej
próbę duszenia mnie. Uśmiechnęłam się triumfalnie w jej stronę, tym samym
wampirzyca obnażyła swoje śnieżno białe kły, które już chciała wbić w moją
tętnicę szyjną. Jednak nie zdążyła tego uczynić, ponieważ została brutalnie ode
mnie odepchnięta na ścianę drugiego budynku. Myślałam, że to moja siła woli
wiedźmy uaktywniła się, lecz pomyliłam się, bowiem przede mną wyrósł zarys
pleców dobrze zbudowanego mężczyzny, który właśnie w tym momencie zabrała głos:
- Klaus – wzdrygnęłam
na to imię, chociaż nie miałam pojęcia dlaczego – Wiesz, że obejmuje nas pakt
ze wszystkimi nadprzyrodzonymi i ludzkimi istotami. Jak również dokładnie
wiesz, iż nie możemy zabić nie więcej niż dwóch ludzi. Najlepiej by było
gdybyśmy ich nie zabijali, ale gdyby doszło do takiego wydarzenia… - poprawił
idealnie leżącą na nim marynarkę - … liczba ofiar nie może przekroczyć dwóch.
- Mój drogi Elijah.
Wiem doskonale co zostało zawarte w tym absurdalnym pakcie. – w tym momencie
Brytyjczyk pojawił się przed moim wybawicielem. Pierwszy wniosek jaki mi się
nasunął. Tych dwóch mężczyzn nie do końca łączy czysta więź krwi, a mianowicie
są oni przyrodnimi braćmi. Jednak nie to mnie tak zaskoczyło tylko to, że
czułam od tego co mnie wybawił z opresji tą samą wieź, jaka jest pomiędzy nimi.
Te przeczucia były moim kolejnym darem. Umiem stwierdzić kto z kim jest
spokrewniony. Dlatego też już nic z tego nie rozumiałam, ponieważ jak mogłam
być spokrewniona z tym wampirem. Jest to dla mnie totalna zagadka, którą
prędzej czy później rozwiąże i czuję, iż treść tej tajemnicy będzie dla mnie
szokująca. Jednak powróćmy do opisywanej powyżej sytuacji. – Dodam, że nie
interesuje i nie dotyczy mnie treść tego dokumentu. Jedno tylko w tej chwili
wiem. Bracie. Przeszkadzasz Demetrii w dalszym konsumowaniu.
- Jednak mój dar się nie mylił. - pomyślałam i jednocześnie spojrzał
się na mnie - Chociaż jej przyszły posiłek nie jest zwykłym śmiertelnikiem. –
tym ostatnim stwierdzeniem zbił mnie z tropu.
Równocześnie w tym
samym czasie, automatycznie stojący tyłem mężczyzna do mnie. Odwrócił się w
taki sposób, że nasze oczy wreszcie bezpośrednio się spotkały. W tym samym
momencie poczułam to uczucie przywiązania, które z każdą chwilą nasilało się.
Jednak udało mi się zapanować nad nim do takiego stopnia, iż byłam w stanie
wcielić swój obronny plan w realne otoczenie. Nagle wampir o imieniu Klaus
wyminął swojego brata i zaczął zbliżać się w moim kierunku:
- Kim lub czym jesteś?
– grzecznie zadał mi pytanie, ale ja mu nie mogłam odpowiedzieć, przecież
musiałam chronić siebie. Postanowiłam milczeć i czekać na rozwój wydarzeń. Jednak
byłam już gotowa do obrony w razie ataku ze strony wampira.
- Odpowiedz kim lub
czym jesteś? – nadal milczałam przez co widać było, że wyprowadzam go z
równowagi. Nagle w wampirzej szybkości złapał mnie za gardło i stanowczym
głosem powtórzył zadane wcześniej mi pytanie: - Czym jesteś?! – warknął. Czułam
jak wszystkie moje mięśnie napinają się w efekcie obronnym. Czułam jego moc.
Wiedziałam od razu nie było on zwykłym wampirem. Był również jak ja hybrydą,
tylko z tą różnicą, że ja miałam przewagę, ponieważ posiadałam w swoim arsenale
bojowym broni o nazwie magia.
Jego uścisk według
niego robił się coraz bardziej ciaśniejszy i wywołujący ogromny ból, lecz mój
organizm był innego zdania. Spojrzałam się na niego. Widać było na jego
skroniach małe krople potu. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Jego reakcja była automatyczna:
- Z czego się śmiejesz? – oschle warknął oraz umocnił swój uścisk.
- Z czego się śmiejesz? – oschle warknął oraz umocnił swój uścisk.
- Z ciebie. Jesteś taki zabawny. – zaczęłam
się głośno śmiać – Łaskoczesz mnie. – momentalnie oczy hybrydy zmieniły kolor z
błękitnych na bursztynowe tęczówki. Jedno wiedziałam będę mieć kłopoty, ale
będę się przy tym dobrze bawić…
Zostawię was w tym miejscu. Wiem jestem okropna, ale lubię czasami być taka ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz